Ukraina nie widzi potrzeby budowy nowego interkonektora gazowego z Polską
Ukraina i Polska posiadają dwa połączenia do przesyłu gazu i obecnie nie ma potrzeby budowy nowego interkonektora między nimi - oświadczył w czwartek Serhij Makohon, szef państwowej spółki Operator Systemu Transportu Gazu Ukrainy.
Firma ta od 1 stycznia zarządza ukraińskimi magistralami do przesyłu gazu.
"Ukraina posiada dwa połączenia z systemem gazowym Polski: Drozdowicze i Hermanowice. Niedawno przeprowadziliśmy rekonstrukcję i gotowi jesteśmy do przyjęcia z naszej strony do ukraińskiego systemu do 6,6 mld m sześc. gazu rocznie. Kwestia polega jedynie na istnieniu koniecznych objętości gazu i ciśnienia ze strony polskiej" - napisał Makohon na Facebooku.
Jak wyjaśnił, 6,6 mld m sześc. gazu to więcej, niż wynosi przepustowość terminalu LNG w Świnoujściu, który jest w stanie przerobić 5 mld m sześc. surowca. - Przy ogólnym zapotrzebowaniu importowym w wysokości 8-9 mld m sześc. obecne moce pokrywają do 80 proc. ogólnego importu - podkreślił Makohon.
Prezes ukraińskiego operatora zwrócił też uwagę, że po podpisaniu bezpośredniego porozumienia z polskim operatorem gazowym możliwy stał się "wirtualny import" gazu z Polski.
- Oznacza to, że możemy importować całą objętość gazu, który płynie przez Ukrainę do Polski. Dziś do Polski nadchodzi z naszej strony 9 mln m sześc. gazu na dobę, co oznacza, że te 9 mln metrów może być importowane dzięki mechanizmowi wirtualnego rewersu, a jest to 3,2 mld m sześc. rocznie - zaznaczył.
Makohon wyraził wątpliwość, czy w tej sytuacji budowa nowego połączenia o mocy 5-8 mld m sześc. gazu rocznie i wartości 200 mln USD jest uzasadniona.
- Mamy już wiele przykładów inwestowania w potrzebne projekty: gazociąg do Uściługu, naftociąg Odessa-Brody. Jestem przekonany, że przy obecnym kierownictwie Operatora Systemu Transportu Gazu Ukrainy (...) takie gospodarczo nieuzasadnione projekty nie zostaną zrealizowane - oświadczył prezes ukraińskiego operatora.