UMTS nie jest głównym problemem budżetu

Brak wpływów z UMTS wcale musi zachwiać przyszłorocznym budżetem i powiększyć deficytu ekonomicznego, który rząd chce zachować na nienaruszalnym poziomie 1,6 proc. PKB. Zdaniem ekonomistów, z uwzględnieniem 7 mld zł z przetargu na telefonię trzeciej generacji można poczekać do końca roku.

Brak wpływów z UMTS wcale musi zachwiać przyszłorocznym budżetem i powiększyć deficytu ekonomicznego, który rząd chce zachować na nienaruszalnym poziomie 1,6 proc. PKB. Zdaniem ekonomistów, z uwzględnieniem 7 mld zł z przetargu na telefonię trzeciej generacji można poczekać do końca roku.

Prace nad ustawą trwały w nocy z wtorku na środę. Planowane na wtorkowe przedpołudnie posiedzenie rządu w sprawie budżetu przełożono na 21. Projekt budżetu musi się znaleźć w Sejmie dziś do północy. Wcześniej Rada Ministrów dyskutowała nad podniesieniem składki na ubezpieczenia zdrowotne. Według ministra zdrowia Grzegorza Opali składka wzrośnie z 7,5 proc. do 7,75 proc., czego efektem będzie dodatkowe 800 mln zł na służbę zdrowia.



Nie ma problemu UMTS



Według Bogusława Grabowskiego z Rady Polityki Pieniężnej, wpływy z przetargu UMTS nie muszą być umieszczone w projekcie tego budżetu. Ich brak, a chodzi o kwotę 7 mld zł, nie powiększy deficytu ekonomicznego.

Reklama

- Jeśli nie będzie wpływów z przetargu na UMTS, to oczywiście deficyt budżetu państwa będzie wyższy, ale nie zmieni się deficyt ekonomiczny. Będzie za to dodatkowa emisja papierów skarbu państwa i być może trzeba będzie płacić wyższe odsetki od długu. Brak wpływów z UMTS nie sprawi, że budżet się zawali - twierdzi Bogusław Grabowski.

- Bez względu na wysokość wpływów ze sprzedaży licencji na UMTS, wysokość deficytu ekonomicznego się nie zmieni - potwierdza Aleksandra Gieros, rzecznik ministra finansów.

Zdaniem ekonomistów, można na razie nie wpisywać do projektu budżetu wpływów z UMTS i powiększyć deficyt budżetowy. Jeśli już dojdzie do przetargu minister finansów może przesłać do Sejmu przed końcem roku autopoprawkę powiększającą dochody i zmniejszającą deficyt.

Jeśli z kolei posłowie sami dopiszą wpływy z UMTS, to deficyt budżetowy się nie zmniejszy,

gdyż Sejm nie może go zmieniać. Wówczas w przyszłorocznym budżecie wpływy z UMTS mogą zostać skonsumowane, bo parlamentarzyści automatycznie zwiększą wydatki.

- To ryzykowne przedsięwzięcie. W przypadku, gdy pod koniec roku wpływy z UMTS pojawią się w budżecie, to zaistnieje pokusa rozluźnienia wydatków - mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista BRE Banku.



Czasu coraz mniej



Wątpliwości, czy uda się przyjąć budżet we wtorek, pojawiły się zanim jeszcze doszło do jego omawiania. We wtorek rano Jerzy Kropiwnicki, szef Rządowego Centrum Studiów Strategicznych twierdził, że rząd może nie przyjąć projektu i zrobi to dopiero w środę rano.

- Cały czas są poszukiwane środki, by nie przekroczyć założonego przez ministra finansów deficytu - mówił Jerzy Kropiwnicki przed posiedzeniem.

Posłowie uważają, że czasu jest coraz mniej i prace nad budżetem należy przyspieszyć.

- Marszałek Sejmu ma możliwość zwołania nadzwyczajnego posiedzenia w ciągu tygodnia od wpłynięciu projektu do parlamentu. Czasu pozostało niewiele. Na jego miejscu już to bym zrobił. Prace nad ustawą mogą już się zacząć zaraz po 20 listopada - mówi poseł Stanisław Kracik (UW) z Sejmowej Komisji Finansów Publicznych.



Wskaźniki makroekonomiczne



Większość wskaźników makroekonomicznych ujętych w projekcie budżetu jest już znana z wypowiedzi Jerzego Kropiwnickiego i szefa sejmowej Komisji Finansów Publicznych Mirosława Sekuły. PKB w przyszłym roku ma wzrosnąć o 5,1 proc., inflacja wyniesie 7,2 proc. Deficyt ekonomiczny pozostanie na niezmienionym od lipca poziomie 1,6 proc. PKB.

Według Mirosława Sekuły, w budżecie zaplanowano wyższe o 10,7 mld zł wydatki na ubezpieczenia społeczne, z czego 6 mld zł ma pochłonąć waloryzacja emerytur i rent. Warunkiem częściowego zniwelowania szacowanej na około 7 mld zł luki budżetowej jest przyjcie przez Sejm szeregu tzw. ustaw okołobudżetowych, czyli nowelizacji ustawy o VAT, nowelizacji Karty Nauczyciela, opóźniającej podwyżki.



Obawy o maskowanie



Nie wszyscy uważają, że deklarowany poziom deficytu ekonomicznego jest możliwy do zrealizowania. W komentarzu BNP Paribas napisał, że konstrukcja polskiego budżetu umożliwia ukrywanie niektórych wydatków albo ich maskowanie. Bank podał, że wydatki na służbę zdrowia nie są wymienione w budżecie, PKP uzyska państwowe gwarancje na emisję do 3,9 mld zł obligacji, nie wykluczona jest też pomoc rządu dla Daewoo. Według BNP Paribas, w projekcie budżetu na przyszły rok znalazł się zawyżony wskaźnik wzrostu PKB - 5,1 proc. Wcześniej obawy co do utrzymania w przyszłym roku tempa wzrostu gospodarczego wyrażali analitycy BRE Banku. Zdaniem Janusza Jankowiaka, głównego ekonomisty BRE, może ono wynieść poniżej 5 proc. Powodem jest coraz gorsza koniunktura w krajach Unii Europejskiej, które są głównym odbiorcą naszego eksportu.

Lehman Brothers napisał, że dotrzymanie założeń przyjętych w budżecie wymagać będzie uchwalenia licznych ustaw, co nie jest pewne. Ustawy te przewidują zmniejszenie wydatków państwowych i wzrost dochodów dla budżetu. Cięcia wydatków sięgające 7 mld zł nie są jednak popularne. Także wątpliwości co do nowych stawek VAT nie zostaną rozwiązane przed przedłożeniem projektu budżetu Sejmowi.

Według tego banku, rzeczywisty poziom deficytu będzie o 0,7 proc. PKB wyższy od wskaźnika przyjętego w projekcie.

- Nie ulega wątpliwości, że to, czy przekroczenie deficytu zostanie ujawnione już teraz w postaci wyższego wskaźnika deficytu, czy wyjdzie na jaw stopniowo w przyszłym roku, będzie miało wpływ na rynki - komentują analitycy Lehman Brothers.



Cztery miesiące na budżet



Projekt powinien wpłynąć do Sejmu dziś. 15 listopada zbiera się Sejm i będzie pracował do 17 listopada. W tych dniach nie ma jednak szans, by posłowie zaczęli pracować nad budżetem. Trzeba bowiem siedmiu dni, by parlamentarzyści zdążyli się zapoznać z projektem ustawy.

Kolejne posiedzenie Sejmu zaplanowano na 29 i 30 listopada oraz 1 grudnia. Marszałek Sejmu zapowiedział, że jeśli projekt budżetu wpłynie w środę 15 listopada, to pierwsze czytanie odbędzie się właśnie na ostatnim posiedzeniu Sejmu w listopadzie.

W przypadku, gdy budżet nie zostanie uchwalony przed końcem roku, obowiązuje prowizorium budżetowe. Parlament ma cztery miesiące na uchwalenie ustawy oraz rozpatrzenie ewentualnych poprawek Senatu. Prezydent ma siedem dni na podpisanie ustawy budżetowej.

Sejm ma cztery miesiące na przekazanie budżetu do podpisu prezydentowi, czyli do połowy marca. Jeżeli tego nie zrobi, to prezydent może w ciągu 14 dni zarządzić skrócenie kadencji parlamentu.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: zdrowie | PKB | UMTS | posłowie | budżet | Sejm RP | deficyt | wydatki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »