Urząd broni haraczu TVP
Bruksela dostała odpowiedź na pytania o finansowanie mediów publicznych w Polsce. Dokument made in UOKiK jest korzystny dla TVP i Polskiego Radia.
Komisja Europejska (KE) zainteresowała się w grudniu ubiegłego roku zasadami finansowania publicznego radia i telewizji w Polsce. Otrzymała już od Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) odpowiedzi na zadane pytania .
- Analizujemy informacje otrzymane od polskich władz, ale jest za wcześnie, by określić nasze dalsze posunięcia. Jeżeli pomoc publiczna została przyznana nielegalnie, komisja może, choć nie musi, nakazać działania naprawcze - mówi Audrey Lemonnier z biura prasowego departamentu ds. konkurencji KE.
Teoretycznie sprawa może być groźna, zwłaszcza dla Telewizji Polskiej (TVP). Trzy lata temu Bruksela nakazała duńskiej telewizji publicznej TV2 zwrot 84,4 mln EUR pomocy publicznej otrzymanej w latach 1995-2002.
Wszystko w porządku
Odpowiedź UOKiK, oparta na informacjach z Krajowej Rady Radiofonii Telewizji (KRRiT), resortu kultury, Polskiego Radia (PR) i TVP, jest wyjątkowo korzystna dla mediów publicznych.
- Media publiczne nie naruszają ustawy. Przeznaczają środki z abonamentu na misję, która jest w odpowiedni sposób zdefiniowana. Wdrożone są szczegółowe mechanizmy finansowe, oddzielające działalność misyjną od komercyjnej - mówi Wojciech Dziomdziora, członek KRRiT.
UOKiK tak bardzo starał się, by media publiczne dobrze wypadły, że chyba zapomniał o niektórych faktach.
"Dotychczas żaden podmiot nie wystąpił przeciwko praktykom cenowym TVP z powództwem zarzucającym dopuszczenie się czynu nieuczciwej konkurencji. W stosunku do PR nie toczyły się postępowania dotyczące cen reklam na podstawie ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, jak i postępowania antymonopolowe przed prezesem UOKiK" - czytamy w piśmie do KE.
Tymczasem ten sam urząd wydał w 2002 r. decyzję, w której uznał, że praktyki cenowe TVP ograniczają konkurencję. Ponadto od ponad roku UOKiK prowadzi postępowanie, które wszczął na wniosek Polsatu, TVN i Agory, zarzucających TVP nadużywanie pozycji dominującej na rynku przez nieuczciwe obniżanie cen sprzedaży czasu reklamowego. Postępowanie, które powinno się już dawno zakończyć, utknęło w martwym punkcie.
- Trwające od lutego 2006 r. postępowanie nie zostało celowo przemilczane. Nie zakończyło się jeszcze, w związku z tym nie mogliśmy przedstawić jego wyników - mówi Aneta Styrnik z biura prasowego UOKiK, zapewniając, że o pozostałych postępowaniach przeciwko TVP urząd KE poinformował.
Śpią spokojnie
Media publiczne nie obawiają się kar KE.
- TVP prowadzi odrębną ewidencję księgową dla działalności misyjnej i pozostałej. Wpływy abonamentowe są wykorzystywane wyłącznie na działalność misyjną, zdefiniowaną w ustawie o radiofonii i telewizji - wyjaśnia Tomasz Szymchel, rzecznik prasowy TVP.
Jednak zdaniem specjalistów, w ustawie abonamentowej i sposobie rozliczania się mediów publicznych z abonamentu można znaleźć sporo luk, które mogą nie spodobać się KE. Choćby definicja misji, która jest tak szeroka, że może zawierać wszystko - od sportu po telenowele czy enigmatyczny sposób rozliczania się TVP z jej realizacji.
- TVP nigdy nie rozliczyła się z widzami z abonamentu. Nie wiemy, czy jest on przeznaczany na produkcję materiałów misyjnych czy na rozbudowaną biurokrację - mówi Jakub Bierzyński, prezes OMD Poland.
Za wadliwą można też uznać samą ustawę abonamentową, której polski rząd nie przedstawił KE.
- Abonament jest nienotyfikowaną pomocą publiczną, a Komisja Europejska ma prawo nakazać zwrot takiej pomocy do budżetu - twierdzi Paweł Dobrowolski ze stowarzyszenia Przychodnia, które wysłało w ubiegłym roku skargę do KE, czym spowodowało całe zamieszanie wokół pomocy publicznej dla mediów.
Listę wątpliwości zamykają nowe media - obszar, w którym stacje telewizyjne coraz silniej ze sobą konkurują.
- Korzystanie przez TVP z uprzywilejowanej pozycji w internecie jest, moim zdaniem, nadużyciem. Utrudni to mediom komercyjnym budowanie zasięgu w internecie, a co za tym idzie - zmniejszy ich udziały w internetowym torcie reklamowym - mówi Marek Szydłowski, dyrektor działu prawnego Agory.