Urzędy dobrze płacą - budżet obciążony

Kilkanaście miliardów złotych pobierają rocznie urzędnicy pracujący w urzędach centralnych i ministerstwach. Najlepiej zarabia się w instytucjach związanych z rynkiem kapitałowym i finansowym.

W 2002 roku pracownicy ponad 50 urzędów centralnych i ministerstw otrzymali łącznie około 13 mld zł brutto. To daje miesięcznie 3,9 tys. zł na urzędnika. Średnia krajowa wynosiła 2,17 tys. zł. Różnice w zarobkach - zarówno wśród szefów instytucji, jak i szeregowych pracowników - są jednak duże.

Rekordowe komisje

Najbardziej zadowolone - ze względu na pokaźny bonus - powinno być kierownictwo Komisji Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych (KNUiFE). W przypadku przewodniczącego w skład średniej miesięcznej pensji w wysokości 23,58 tys. zł wchodziła premia - 11,22 tys. zł. To efekt decyzji ministra finansów, który - za zgodą premiera - w marcu ubiegłego roku przyznał przewodniczącemu nagrodę w wysokości 125% rocznego wynagrodzenia. W efekcie pensja przewodniczącego KNUiFE była o blisko 150% wyższa niż pobierana przez jego poprzednika - szefa Urzędu Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi (UNFE).

Reklama

Nieźle prezentują się również zarobki w Komisji Papierów Wartościowych i Giełd. Przewodniczący, zastępcy oraz dyrektor generalny w 2002 r. otrzymywali miesięcznie średnio po 19,08 tys. zł brutto. Jednak w porównaniu z 2001 r. pensje kierownictwa KPWiG spadły. Wtedy wynosiły przeciętnie 21,07 tys. zł. Część pieniędzy pochodziła wówczas z opłat, jakie Komisja pobierała od emitentów i podmiotów pośredniczących w handlu papierami wartościowymi. Teraz środki te nie mogą być przeznaczane na wynagrodzenia.

Bardzo wysoko na liście zarobków plasuje się kierownictwo instytucji nadzorujących finanse państwa, czyli Ministerstwa Finansów, urzędów i izb skarbowych oraz Generalnego Inspektoratu Celnego. W tych urzędach około 1500 osób pobiera co miesiąc pensję w wysokości około 20 tys. zł brutto.

Środowisko przyjazne pracownikom

Szeregowi pracownicy najlepiej zarabiają w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW). Średnia miesięczna pensja 282 zatrudnionych tam osób to 7,45 tys. zł. Najniższe uposażenia otrzymują w Funduszu sprzątaczki, wartownicy i pracownicy gospodarczy - ok. 3 tys. zł. Jest to jednak i tak o 500 zł więcej niż średnia pensja w Polskiej Akademii Nauk.

Przyzwoite pobory - na tle innych instytucji - otrzymują również osoby zatrudnione w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej. Nieźle powodzi się ponadto pracownikom w Urzędzie Regulacji Energetyki - zwłaszcza pięciu doradcom prezesa, którzy, pracując średnio na ćwierć etatu, otrzymali w 2002 r. łącznie 283 tys. zł (w tym 242 tys. zł z tytułu tzw. dodatku regulacyjnego).

Najmniej zarabiają pracownicy Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego (średnio 1,78 tys. zł) oraz pracownicy służby zdrowia zatrudnieni w stacjach sanitarno--epidemiologicznych (1,74 tys. zł). Znacznie bardziej opłaca się pracować w administracji służby zdrowia, gdzie średnie wynagrodzenie jest już ponaddwukrotnie wyższe (3,84 tys. zł).

Posłowie i senatorowie

Wbrew obiegowej opinii, zarobki posłów i senatorów nie są wysokie w porównaniu z pensjami w ministerstwach i urzędach centralnych. Miesięcznie poseł dostaje ok. 10,6 tys. zł, a senator 9,8 tys. zł - mniej niż większość urzędników wyższego szczebla. Parlamentarzyści mogą jednak trochę uszczknąć z pieniędzy przeznaczonych na ich biura (np. dzięki zatrudnianiu rodziny, wypłacaniu sobie ryczałtów samochodowych, organizowaniu biur w prywatnych domach czy mieszkaniach itp.). Wynagrodzenia członków obu izb parlamentu pochłonęły w 2002 r. niecałe 62 mln zł.

Prezydent na czele

Z urzędnikami wygrywają jedynie najważniejsze osoby w państwie. Najwięcej w ubiegłym roku zarobił prezydent RP. Jego średnie miesięczne pobory wynoszą 18,5 tys. zł. Do tego dochodzą jednak dodatki. W efekcie w 2002 r. prezydent otrzymywał miesięcznie 34,5 tys. zł (414 tys. zł rocznie). Z kolei premier zarabiał średnio 15,13 tys. zł miesięcznie.

Wynagrodzenia kosztują

W przypadku wielu urzędów wynagrodzenia stanowią ponad 50% wszystkich kosztów. Dla przykładu: pensje pracowników Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa stanowiły aż 55% wydatków ogółem. Podobnie jest w przypadku KNUiFE, KPWiG oraz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Podobna struktura kosztów występuje w firmach z sektora wysokich technologii, które zatrudniają pracowników naukowych i wynalazców. W Polskiej Akademii Nauk, która prowadzi liczne prace badawcze, wynagrodzenia stanowią jednak zaledwie 29% wszystkich wydatków.

Maciej Grabowski, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową

Dane mówią same za siebie. Zbyt daleko posunięte jest zróżnicowanie wynagrodzeń w urzędach centralnych i ministerstwach. Jeśli chodzi o szczebel kierowniczy instytucji centralnych, to powinny zostać zmniejszone dysproporcje w wynagrodzeniach pracowników zajmujących się poszczególnymi dziedzinami. Płace na tym samym szczeblu powinny być podobne, np. i w KNUiFE, i w Ministerstwie Kultury. Należałoby opracować swoistą hierarchię stanowisk, w której pracownicy poszczególnych poziomów będą podobnie wynagradzani.

Inną sprawą jest mnogość różnorodnych dodatków, premii, ryczałtów, które komplikują system wynagrodzeń. Bywa, że wyrównują one wynagrodzenia między urzędnikami, których pensja podstawowa różni się kilkakrotnie. Dlatego powinny być zniesione.

Jeremi Mordasewicz, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych

Dane o przeciętnych wynagrodzeniach w instytucjach państwowych wskazują, że pensje są zbyt wywindowane. Jeśli przeciętna płaca w państwowych agencjach osiąga 6 tys. zł, a w dziedzinie z sektora prywatnego, gdzie pobory są najwyższe, czyli w bankowości i finansach, jest to 4 tys. - to relacje wydają się zaburzone.

Ustalając wynagrodzenia urzędników, należy wziąć pod uwagę zasady gry rynkowej. Jeśli widać, że jakaś grupa urzędników przechodzi do sektora prywatnego, to powinno się podwyższyć jej wynagrodzenia. Jeśli zjawisko takie nie występuje, to należy się zastanowić nad sensownością zbyt wysokich uposażeń.

Robert Gwiazdowski, ekspert Centrum im. A. Smitha

System wynagrodzeń w sferze budżetowej jest nieprawidłowy. Brak jest w nim prostego rachunku ekonomicznego, nie jest kierowany racjonalnymi i odpowiednimi do wnoszonego wkładu pracy i ponoszonej odpowiedzialności regułami. Żeby być kierowcą, trzeba umieć jeździć. Urzędnik może nic nie umieć i tak nieźle zarabia. Wynagrodzenia są przyznawane "po uważaniu". Urzędy centralne określiłbym jako efekt socjalistycznego interwencjonizmu państwowego i podałbym w wątpliwość sens istnienia wielu z nich. Niektóre nie tylko są zbędne, ale czasami wręcz szkodzą.

******

Kilkanaście miliardów złotych pobierają rocznie urzędnicy pracujący w urzędach centralnych i ministerstwach. Najlepiej zarabia się w instytucjach związanych z rynkiem kapitałowym i finansowym.

Aleksander Kwaśniewski prezydent RP - 34,5 tys. zł

Jan Monkiewicz KNUiFE - 23,8 tys. zł

Leszek Juchniewicz URE - 21,8 tys. zł

Jacek Socha KPWiG - 19,08 tys. zł

Leszek Miller premier rządu - 15,1 tys. zł

Michał Śliwiński, Adrian Barski, Konrad Wróbel

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: urzedy | pracownicy | prezydent | urzad | urzędnicy | urzędy centralne | Budżet | zarobki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »