V czy U

Analitycy i rynki finansowe wpadły w euforię - gospodarka amerykańska odbija się od dna szybciej niż ktokolwiek oczekiwał!

Analitycy i rynki finansowe wpadły w euforię - gospodarka amerykańska odbija się od dna szybciej niż ktokolwiek oczekiwał!

Wskazują na to ostatnie dane o poprawie nastrojów zarówno konsumentów, jak i przedsiębiorców i wyniki sprzedaży detalicznej. Ponadto wzrost PKB w IV kw. ub.r., który okazał się dodatni, wbrew oczekiwaniom. Powszechnie zapanowała wiara, że USA po raz kolejny wywiodą gospodarkę światową z tarapatów recesji najpóźniej w II połowie br. Możliwe, ale czy aby na pewno i czy tak szybko?

Przypomnijmy, że obecna recesja w USA nie była, jak w większości przypadków powojennych okresów dekoniunktury - następstwem załamania się konsumpcji prywatnej z powodu podwyżki stóp procentowych w reakcji na przegrzanie koniunktury. Przyczyna obecnej recesji (podobnie jak tej podczas Wielkiego Kryzysu, czy ostatniej w Japonii), tkwi w pęknięciu bąbla inwestycyjnego - tym razem w wersji dot-comowej. Jednym z jego skutków jest rekordowo wysoki poziom zadłużenia przedsiębiorstw i konsumentów. Inwestowanie wynikające z hurraoptymizmu co do przyszłych zysków z nowej technologii odbywało się głównie na kredyt. Podobnie wydatki konsumpcyjne, stymulowane nie tylko oczekiwaniami na dalszą prosperity, ale także wzrostem papierowego bogactwa zainwestowanego w akcje. W rezultacie zadłużenie sektora prywatnego (przedsiębiorstw i ludności łącznie) wywindowane zostało na niebotycznie wysoki poziom. Według raportu The Economist, oszczędności netto sektora prywatnego (czyli różnica pomiędzy przychodami a wydatkami) są obecnie ujemne i wynoszą ok. -2,5 proc. PKB (dane za III kw. ub.r.). To niebezpiecznie niski poziom, który może zagrozić szybkiemu wyjściu z recesji. W przypadku poprzednich recesji impuls wzrostowy najczęściej pochodził ze strony popytu wewnętrznego. Jednakże wzrost ten następował przy znacznie niższym poziomie zadłużenia sektora prywatnego (w przypadku oszczędności netto była to nadwyżka w granicach 4 proc. PKB). Zatem istnieje ryzyko, że gospodarka amerykańska ma jeszcze przed sobą niezbędne dostosowanie w postaci wzrostu oszczędności i ograniczenia zadłużenia sektora prywatnego. Dotyczy to w szczególności konsumentów, którzy wciąż żyją minioną prosperity (statystyki sprzedaży samochodów w ostatnich miesiącach). Pesymiści obawiają się, że w następnych kwartałach (a może latach?) nie tylko nie nastąpi dalszy wzrost skłonności do konsumpcji napędzającej koniunkturę, ale wzrost oszczędności.

Reklama

I choć w I kwartale br. należy oczekiwać dodatniego wzrostu PKB m.in. w związku z odbudową zapasów przez przedsiębiorstwa, drastycznie obciętych w IV kwartale ub.r., to według pesymistów kolejne kwartały mogą przynieść "drugi dołek recesji" (tak było w 5 z 6 przypadków powojennych recesji w USA). Optymistom pozostaje wiara, że przynajmniej na początku wzrost podtrzymają wysokie wydatki sektora publicznego (który dotychczas generował dodatnie oszczędności dzięki nadwyżce budżetowej). Tak czy siak dobrze pamiętać o scenariuszu negatywnym, gdy wokół strzelają już korki od szampana...

Łukasz Tarnawa, autor jest ekonomistą w PKO BP

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: oszczędności | gospodarka amerykańska | USA | gospodarka | rynki finansowe | PKB
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »