W. Brytania: Osborne ratuje gospodarkę, eksperci nie wróżą mu powodzenia

Minister skarbu W. Brytanii George Osborne stara się ratować gospodarkę kraju; we wtorek spotka się z szefami banków, wcześniej ogłosił, że rząd chce zmniejszyć podatek CIT do 15 proc. Ale eksperci prognozują, że brytyjski PKB może być mniejszy aż o 4,5 proc.

Najwyższej rangi eksperci nie pokładają wielkich nadziei na skuteczność działań resortu skarbu ani nawet banku centralnego Zjednoczonego Królestwa, czyli Banku Anglii. W poniedziałkowym wywiadzie dla "Le Monde" szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) Christine Lagarde ostrzegła, że z powodu wyjścia z UE PKB Wielkiej Brytanii do roku 2019 będzie mniejszy o 1,5 do 4,5 proc. w stosunku do tego, ile wynosiłby, gdyby nie doszło do Brexitu.

Były szef banku centralnego USA (Fed) Ben Bernanke w artykule zamieszczonym na stronach waszyngtońskiego think tanku Brookings Institution ostrzegł, że chaos i brak zaufania do brytyjskiej gospodarki utrzyma się przez wiele lat i Londyn zapłaci za to bardzo wysoką cenę. Blokowanie dostępu do brytyjskiego rynku pracy obywatelom krajów UE będzie kością niezgody w negocjacjach z Brukselą, toteż będą się one przeciągać, potęgując atmosferę niepewności - prognozuje Bernanke.

Reklama

Niestety, spowolnienie gospodarcze, którego Brytyjczycy nie zdołają chyba uniknąć, będzie się przenosić na inne kraje poprzez system finansowy - przewiduje były szef Fed.

Osborne powiedział w opublikowanym w poniedziałek wywiadzie dla "Financial Times", że rząd rozważa obniżenie podatku korporacyjnego do poziomu około 15 proc., by zrównoważyć niekorzystne konsekwencje Brexitu i zapobiec przenoszeniu miejsc pracy oraz całych operacji biznesowych na kontynent. Teraz w Europie stawkę taką oferuje przedsiębiorcom tylko Irlandia.

Zjednoczone Królestwo potrzebuje teraz "gospodarki superkonkurencyjnej" - tłumaczył w rozmowie z "FT". Dla porównania - podatek korporacyjny w Niemczech to około 30 proc., a we Francji - 33 proc.

Mogą z tego wyniknąć konflikty z innymi krajami Europy. W poniedziałek wieczorem ubiegający się o nominację Republikanów we francuskich wyborach prezydenckich były premier Alain Juppe powiedział, że skoro Londyn zamierza obniżyć podatki, to Francja "będzie musiała na to zareagować" i ratować konkurencyjność swojej gospodarki.

Osborne zapewniał też, że nie ma oznak kryzysu bankowego, mimo "bardzo znacznej korekty na rynkach finansowych", czyli spadku notowań akcji banków, zapowiedział jednak na wtorek spotkanie z szefami największych instytucji finansowych.

Minister ostrzegł, że pogorszy się sytuacja finansów publicznych Wielkiej Brytanii, dodał jednak, że Bank Anglii dysponuje instrumentami, które pozwolą przeciwdziałać takim trendom przez pożyczanie bankom pieniędzy.

Ale szef Banku Anglii Mark Carney przyznał, że istnieją granice tego, co bank centralny może zrobić dla gospodarki, w sytuacji tak poważnego szoku, modyfikując politykę monetarną.

Jak komentuje AFP, Osborne i Carney, którzy byli zagorzałymi przeciwnikami Brexitu, znaleźli się teraz w sytuacji, w której muszą jednak stworzyć wrażenie, że zrobią wszystko co w ich mocy, by uchronić gospodarkę przed gwałtownym spowolnieniem.

Carney w ubiegłym tygodniu nazwał sytuację Wielkiej Brytanii "ekonomicznym szokiem pourazowym" i obiecał podjąć "wszelkie kroki konieczne dla podtrzymania wzrostu gospodarki"; Bank Anglii przygotowuje się w istocie do "poluzowania polityki finansowej" i dostarczania zastrzyków płynności dla banków - cytuje Carneya "FT".

To jak dalece spowolni brytyjska gospodarka zależy od tego, jaki model współpracy z UE wypracuje Londyn; jeśli będzie to rozwiązanie "norweskie", które zmusi Brytyjczyków do zaakceptowania swobody przepływu unijnych obywateli, ale też zagwarantuje im dostęp do wspólnego rynku, straty będą najmniejsze - oceniła Lagarde. Jednak większość ekspertów uznaje, że taki wariant jest mało prawdopodobny, bo jednym z najważniejszych haseł zwolenników Brexitu było właśnie zablokowanie napływu Europejczyków poszukujących pracy na Wyspach.

- Najgorszym scenariuszem" byłoby przyjęcie statusu państwa, którego dostęp do europejskiego rynku byłby regulowany tylko przez przepisy Światowej Organizacji Handlu". - Nie mamy teraz najbledszego pojęcia, jaki będzie wynik negocjacji (Londynu) z UE. Słowem kluczem jest teraz "niepewność" - uważa Lagarde.

- Taka fundamentalna niepewność ograniczy tworzenie firm, inwestycje kapitałowe i zatrudnienie. (...) Spowolnienie gospodarcze Wielkiej Brytanii pogarszać będą spadające ceny aktywów (domów, nieruchomości biznesowych, akcji giełdowych) oraz brak zaufania konsumentów i przedsiębiorców - prognozuje Bernanke.

Inni eksperci Brookings zwracają uwagę na skalę zawirowań: "dramatyczny spadek kursu funta do dolara (...) sprawił, że w ciągu dwóch godzin wartość brytyjskiego PKB spadła poniżej PKB Francji".

Jeden z najbardziej prestiżowych think tanków świata, brytyjski Chatham House, ocenia, że "głosowanie za Brexitem otworzyło puszkę Pandory (...) i Zjednoczone Królestwo pogrąża się w politycznym chaosie".

"Przez wiele miesięcy aktywność gospodarcza będzie szybko spadać. Przestraszeni konsumenci i zdenerwowani inwestorzy zamrożą tak konsumpcję jak i inwestycje" - prognozuje think tank.

W sektorze bankowym między 70 a 100 tys. miejsc pracy ucieknie z Wysp na kontynent. "Ograniczone zostaną inwestycję, utracone miejsca pracy a firmy będą likwidowane lub przenoszone (za granicę)".

Bernanke uważa jednak, że choć Brexit zatrząsł rynkami finansowymi, a akcje banków tracą na wartości, ryzyko globalnego kryzysu jest niewielkie, ponieważ w oczekiwaniu na referendum banki centralne podjęły kroki mające zapewnić płynność instytucjom finansowym.

Banki centralne Europy, USA i Japonii przygotowały się na ewentualność awaryjnych zastrzyków dolarów na rynki finansowe, żeby zagwarantować nieprzerwany dostęp do gotówki w razie Brexitu.

Europejski Bank Centralny, Fed i Bank Japonii mogą bowiem aktywować mechanizm awaryjny w celu zaopatrzenia rynków w dolary, aby uniknąć braków w razie gwałtownego spadku funta.

- Teraz, gdy oswoiliśmy się z wynikiem referendum w sprawie Brexitu, tylko jedna rzecz wydaje się pewna: Wielka Brytania stanie się biedniejsza - na wiele lat - konkluduje Chatham House.

Bernanke ujmuje to tak: "teraz, jeszcze bardziej niż przed głosowaniem, jasne jest, że w rozumieniu ekonomicznym, największym przegranym (Brexitu) są sami Brytyjczycy".

Inflacja, bezrobocie, PKB - zobacz dane z Polski i ze świata w Biznes INTERIA.PL

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »