W dół, do góry, znowu spadek i w...

Ogromna zmienność na rynkach finansowych to koniec znanego porządku, istny spekulacyjny "rollercoaster".

Ogromna zmienność na rynkach finansowych to koniec znanego porządku, istny spekulacyjny "rollercoaster".

Kryzys subprime, bo wydaje się, że to określenie jest najtrafniejsze i najprawdopodobniej właśnie pod taką nazwą przejdzie do historii, był przyczyną ogromnych zawirowań, jakie wstrząsnęły systemem finansowym i systemem elektronicznego handlu pieniądzem.

Nigdy wcześniej gospodarka światowa w tak krótkim czasie nie miała do czynienia z tak ogromnymi zmianami. Objęły one błyskawicznie niemal wszystkie nowoczesne systemy finansowe, a w wartościach bezwzględnych poziom osiągniętych strat okazał się (szacunkowo) największy w historii funkcjonowania zintegrowanych systemów finansowych. Nieporównywalnie mniejsze okazały się zmiany w wycenie poszczególnych aktywów i załamanie się systemu w 1998 r., kiedy to doszło do tak zwanego "kryzysu rosyjskiego", czy późniejsze zjawiska towarzyszące przecenie akcji w trakcie załamania się giełdy na Wall Street (pęknięcie bańki internetowej).

Reklama

Trzeci kwartał 2008 i początek listopada pozostawał pod wpływem ogromnej zmienności niemal we wszystkich segmentach rynków finansowych: parach walutowych, giełdach światowych i giełdach towarowych, gdzie szczególnie taniały surowce strategiczne.

Lawina ryzyka

Kryzys na rynku nieruchomości, którego pierwsze symptomy pojawiły się już w 2005 r. w USA, szybko przełożył się na spadek wartości aktywów opartych na ich wycenie. Wpłynęło to na rozlanie się w drugim kwartale 2007 r. zjawiska określanego mianem kryzysu finansowego. W 2008 r. załamanie to potwierdzone zostało wielomiliardowymi stratami instytucji finansowych, wynikającymi przede wszystkim z gwałtownej przeceny ryzykownych papierów. Współpracujące ze sobą na arenie światowej instytucje finansowe, banki, fundusze, towarzystwa ubezpieczeniowe i wiele pomniejszych podmiotów, opierając się na zaufaniu weszły w posiadanie zagrożonych aktywów.

Ryzykowne papiery zostały zainfekowane spadkiem wycen domów na rynku nieruchomości w Stanach Zjednoczonych, co spowodowało w konsekwencji lawinowe spadki zabezpieczeń ryzykownych kredytów. Instytucje posiadające zakupione struktury oparte na papierach łączonych z subprime zostały zmuszone do wyprzedaży swoich innych aktywów, by ratować pozycje i zagwarantować wymagane zabezpieczenia.

Początkowo kłopoty z możliwością oceny skali i zasięgu postępujących w błyskawicznym tempie zmian wywołały panikę i, w rezultacie, efekt domina. Podejmowane w ekstremalnie trudnych warunkach decyzje, przemianowane później na "ratunkowe", przyśpieszyły zjawisko, którego skala przeszła najśmielsze oczekiwania. Przestał poprawnie funkcjonować międzybankowy system rozliczeń wzajemnych dużych instytucji finansowych. Na dawno niespotykaną skalę zwiększyła się zmienność na rynku walutowym, giełdzie towarowej czy giełdach papierów wartościowych.

Inwestorzy zdezorientowani

W ekstremalnych sytuacjach najlepszą radą dla inwestorów jest trzymanie się planu. Niestety, w obliczu szybko następujących zmian wielu inwestorom puściły nerwy i zarzucili podstawowe zasady zdrowego inwestowania. Ta smutna teza dotyczy nie tylko początkujących uczestników rynku finansowego, ale również i tych, którzy na tym rynku mają już dawno kartę stałego klienta. Inna, równie ważna zasada mówi, że nie należy walczyć z trendem - ale jak tu określić kierunek, kiedy wahania dzienne wielokrotnie przekraczały i nadal przekraczają dopuszczalne poziomy akceptowanej straty? Jak w takiej sytuacji opanować kilkuprocentowe spadki i podejścia w ciągu jednej sesji, nie mówiąc o utrzymaniu swoich własnych założeń.

W sytuacji podwyższonej zmienności należy zmniejszyć swoje zaangażowanie, a zawierane pozycje powinny uwzględnić kierunek i szybkość zmian. Straty można ograniczyć korzystając na przykład z mniejszej dźwigni finansowej. Czy inwestując na forexie w dobie tak dużych wahań kursowych, przeciętny inwestor mógł się wzbogacić na rekordowych zmianach? Raczej nie. W obecnej sytuacji zaryzykować można stwierdzenie, że ponadprzeciętne stopy zwrotu osiągnęli - zagwarantowali sobie - przede wszystkim pośrednicy w handlu na transakcjach bazujących na systemach internetowych (w tym również banki).

W dobie ogromnego "volatility" zjawiskiem charakterystycznym jest szeroki spread (różnica między ceną kupna i sprzedaży). W okresie niepewności spread jest zdecydowanie (czasem kilkakrotnie) większy niż standardowy, co automatycznie i bez ryzyka zwiększa zyski pośredników. Taką możliwość zastrzegają sobie oni w regulaminach zawierania transakcji terminowych czy otwierania innych instrumentów pochodnych.

Zbyt silny wiatr na foreksie

Zmienność jest podstawą inwestowania. Gdy jej brakuje - panuje flauta - często się zdarza, że koszty transakcyjne niwelują generowane zyski, a inwestorzy narzekają na nudę na rynku. Zupełnie inaczej jest natomiast, gdy wieje zbyt silnie i zmienności mamy nadmiar - wówczas zazwyczaj nie potrafimy jej sprostać, potencjalnie ogromne zyski przeradzają się w niekontrolowane straty. Dzieje się tak, gdy widzimy, że w kilka tygodni zostały zrealizowane zakładane przez nas uprzednio cele roczne zmian dla poszczególnych par walutowych i towarowych. W kolejnych tygodniach pojawiły się natomiast poziomy, których osiągnięcia spodziewaliśmy się, ale dopiero w okresie najbliższych kilku lat.

Przykładem takich zmian (a przykładów jest wiele) jest obecna sytuacja na rynku eurodolara, który wciągu zaledwie czterech miesięcy (sierpień listopad 2008) wycofał się do notowań charakterystycznych dla pierwszej połowy 2006 roku. Dynamika zmian i skala aprecjacji waluty amerykańskiej względem euro w kontekście poszczególnych sesji była na tyle zaskakująca, że nawet najwięksi optymiści w sprawie powrotu na rynek silnego dolara zostali zaskoczeni. W takich sytuacjach, które zdarzają się niezwykle rzadko i trudno powiedzieć, aby miały charakter cykliczny, możliwość wygenerowania potężnych zysków jest niemal książkowa - wystarczy jedynie utrzymać transakcję w rynku zgodnie z trendem.

Niestety, jest to tylko teoria, ponieważ bardzo mocno uwydatnia się tutaj najsłabsza strona wszystkich strategii - czynnik ludzki i chęć możliwie najszybszego zrealizowania zysku. Jeżeli do tego wszystkiego dodamy jeszcze potężne zakresy zmian z gwałtownymi zwrotami akcji, jakie ostatnio były na porządku dziennym, to rysuje się nam obraz inwestora ostatnich miesięcy, którego nerwy przynajmniej raz dziennie poddawane były ekstremalnym doznaniom. A przecież pieniądze to nie wszystko - prawda?

Małgorzata Grad

dyrektor strategiczny w ECM SA

Nasz Rynek Kapitałowy
Dowiedz się więcej na temat: W dół | kryzys
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »