W pogoni za Słowacją
Jeszcze kilka miesięcy temu ekonomistów mówiących o 7-procentowym wzroście PKB wysłanoby na urlop. Dziś to standard.Ankietowani przez "PB" ekonomiści spodziewają się (średnio) w 2007 r. wzrostu gospodarczego na poziomie 5,5 proc . Dla PKB lepsza będzie pierwsza połowa roku.
Ekonomiści ankietowani przez "PB" spodziewają się, że wzrost gospodarczy w IV kwartale przyspieszył do średnio 6,6 proc.
- To bardzo dobry wynik, na który złożyły się głównie wysokie inwestycje, którym sprzyjała aura i konsumpcja przy utrzymującej się dobrej sytuacji na rynku pracy - uważa Aleksandra Świątkowska, ekonomistka PKO BP.
Jak było naprawdę - dowiemy się dziś, gdy dane o PKB w ostatnim kwartale 2006 r. przedstawi Główny Urząd Statystyczny. Według jego wcześniejszych szacunków w całym 2006 r. PKB wzrósł o 5,8 proc.
Na dopingu
Ekonomiści są jednak podzieleni w kwestii przyszłości wzrostu. Niektórzy, jak np. Piotr Kalisz z Citibanku Handlowego, nie spodziewają się dalszego przyspieszenia gospodarki.
- Pierwszy kwartał przyniesie wzrost rzędu 6 proc., w następnym spadnie do 4,6 proc. i 4,4 proc. w drugiej połowie roku. Dlatego w całym roku wzrost nie przekroczy 5 proc. - przewiduje najbardziej pesymistyczny uczestnik naszej sondy.
Według niego, konsumpcja i i inwestycje, które napędzają gospodarkę, będą wprawdzie szybko rosły (zwłaszcza w I połowie roku), jednak przyczynią się do zwiększenia importu.
- A ten będzie osłabiał PKB: wypadkową rosnącego popytu wewnętrznego i handlu zagranicznego będzie spowolnienie gospodarki - uważa Piotr Kalisz.
Także Jarosław Janecki, główny ekonomista Societe-Generale (SG), studzi optymizm związanym z najbliższą przyszłością gospodarki.
- Dziś analitycy prześcigają się w przebijaniu, kto da więcej. Radzę zachować ostrożność. Zaczniemy wprawdzie z wysokiego "c", czyli od 7-procentowego wzrostu w pierwszym kwartale, jednak w całym roku nie uda się powtórzyć wyniku z 2006 r. A to za sprawą cyklicznego pogorszenia dynamiki produkcji przemysłowej, której szczyt mamy już za sobą, i niekorzystnego efektu wysokiej bazy odniesienia z 2006 r. - uważa ekonomista SG. Jak podkreśla, nasza gospodarka wciąż rozwija się na "dopalaczu" w postaci środków unijnych.
- To jak sportowiec na wspomaganiu. Gdyby nie środki unijne, PKB rósłby w tempie 4, góra 5 proc. Mam nadzieję, że gospodarka nie zacznie się zachowywać jak narkoman, któremu zabraknie dopalacza - dodaje Jarosław Janecki.
Wystarczy chcieć
Niektórzy jednak o los gospodarki A.D. 2007 są spokojni. Marcin Mrowiec, który przewiduje aż 7,8 -proc. wzrost w I kwartale i 6-procentowy w całym roku, uważa, że czeka nas kontynuacja zarówno bardzo silnej dynamiki konsumpcji jak i inwestycji.
- Nadal pojedziemy na tych dwóch silnikach. Choć w następnych kwartałach kluczowa będzie koniunktura zagraniczna. Jeśli osłabnie - odbije się to także na Polsce. Jednak ten rok powinien być dla gospodarki lepszy od 2006 r. - uważa Marcin Mrowiec.
A czy mogłoby być jeszcze lepiej?
- Przykład Słowacji pokazuje, że wyniki mogą być o wiele lepsze [w IV kwartale tamtejszy PKB wzrósł o 9,5 proc. - red.] - uważa Bartosz Pawłowski, ekonomista ING.
Według Marcina Mrowca, gospodarce można pomóc nawet bez drastycznych posunięć.
- Wystarczy trochę pomyślunku i chęci, by bez większych nakładów ułatwić prowadzenie biznesu w Polsce. Pod tym względem jesteśmy w światowym ogonie. Gdybyśmy przesunęli się w tej klasyfikacji do średniego europejskiego poziomu, wzrost mógłby być wyższy nawet o 2 pkt proc. Takich zmian można dokonać w ciągu 3-4 kwartałów - uważa ekonomista Banku BPH.
Bartosz Krzyżaniak