W Stoczni Szczecińskiej wrze
Około 1,5 tys. pracowników Stoczni Szczecińskiej pikietuje budynek zarządu zakładu - domagają się spotkania z prezesami i jasnego wytłumaczenia obecnej sytuacji. 4 marca 6 tys. stoczniowców odesłano na przymusowy urlop, który wciąż trwa. Od trzech miesięcy stoczniowcy nie dostają pensji.
Pracownicy Stoczni Szczecińskiej mówią, że już nie
interesują ich wiadomości typu trzeba czekać czy nadal trwają
rozmowy z bankami o kredytach.
Na początku pikiety kilkudziesięciu stoczniowców wtargnęło na kilkanaście
minut do budynku zarządu stoczni, ale nie było w nim żadnego z prezesów.
Szefowie firmy przyszli do protestujących dopiero przed godz. 10. Zapowiedzieli,
że złożą rezygnację, jeżeli tego będą oczekiwały banki mające udzielić
kredytu. Stoczniowcy przerywali przemówienia prezesów gwizdami i okrzykami:
złodzieje.
W czasie pikiety dostało się też premierowi Leszkowi Millerowi. Stoczniowcy
krzyczeli, żeby premier zamiast jeździć na turnieje narciarskie, przyjechał
do nich i pomógł im rozwiązać problemy.