Waloryzacja 500 plus oddala pierwsze obniżki stóp procentowych? "To sygnał dla banku centralnego"

Program 500 plus ma zostać zwaloryzowany. Od 2024 roku wysokość świadczenia ma wzrosnąć do 800 złotych. To najnowsza zapowiedź Prawa i Sprawiedliwości z weekendowej konwencji partii rządzącej. Sprawdzamy, jak zapowiedź komentują ekonomiści i co podwyżka świadczenia, które pobierają miliony rodzin w Polsce, może oznaczać dla gospodarki.

Program 500 plus będzie zwaloryzowany. Podwyżka 500 plus ma wynieść 300 zł - zapowiedział w weekend prezes PiS Jarosław Kaczyński. Rzecznik rządu Piotr Müller zapowiedział, że nowe przepisy mają być uchwalone jeszcze za obecnej kadencji Sejmu.  

Podwyżka świadczenia, które otrzymuje kilka milionów dzieci w Polsce, oznacza zmiany nie tylko dla prywatnych budżetów gospodarstw domowych, ale także większe wydatki budżetowe w skali państwa. Nie pozostanie bez wpływu na walkę z inflacją - wskazują też ekonomiści.

Reklama

Prognozy do poprawki

Weekendowa zapowiedź to duży zwrot w polityce partii rządzącej. Do tej pory członkowie rządu wskazywali, że Rada Ministrów nie pracuje nad podwyższeniem świadczenia. W marcu wskazywała tak minister finansów Magdalena Rzeczkowska, a jeszcze w kwietniu to stanowisko podtrzymywał jej zastępca, Artur Soboń. Także w Aktualizacji Programu Konwergencji - czyli opublikowanej pod koniec kwietnia części wieloletniego planu finansowego państwa - nie było mowy o waloryzacji świadczenia. M.in. na takim założeniu bazowały przedstawione wtedy prognozy rządu dotyczące inflacji, PKB i deficytu budżetowego.

Jeśli 800 plus ma wejść w życie, prognozy sprzed niecałych dwóch tygodni wydają się już nieaktualne, wynika z komentarzy ekonomistów. Waloryzacja programu oznacza wyższe koszty dla budżetu. Ze względu na swój zasięg - do świadczenia jest uprawnionych ok. 6,5 mln dzieci - 500 plus to już teraz znacząca część państwowych wydatków.

Program 500 plus funkcjonuje od 2016 roku. W ciągu siedmiu lat obowiązywania programu jego łączne koszty wyniosły 233 mld złotych. W 2023 roku, zgodnie z przedstawioną w maju Aktualizacją Programu Konwergencji (AKP), koszty programu założone na ten rok to 40,2 mld złotych. Oznacza to, że wydatki na 500 plus stanowią ok. 6 proc. wszystkich wydatków budżetowych. W ustawie zaplanowano bowiem limit wydatków na ten rok w wysokości 672,5 mld złotych. Dochody budżetu w 2023 roku mają wynieść z kolei 604,5 mld złotych.  

W AKP rząd zakładał, że wydatki na 500 plus nie będą waloryzowane w przyszłych latach. Szacował także, że wydatki na świadczenia spadną do poziomu ok. 38,5 mld złotych w 2026 roku (co wynika z sytuacji demograficznej w Polsce i mniejszej liczby uprawnionych dzieci). Obliczenia z AKP tymczasem okazują się już nieaktualne, bo podniesienie 500 plus do 800 plus oznacza zwiększenie kosztów dla budżetu o ok. 24 mld zł - szacują analitycy PKO BP.  

Walka z inflacją będzie trudniejsza

"Łączny koszt propozycji przedstawionych podczas weekendowej konferencji programowej PiS wyniesie 0,7-0,9 proc. PKB" - wskazują analitycy największego polskiego banku. "Według danych prezentowanych niedawno przez Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej obecnie z programu 500+ korzysta ponad 6,5 mln dzieci, a jego roczny koszt to 40,2 mld zł. W przypadku waloryzacji (bez warunków ograniczających) do 800 zł dodatkowy roczny koszt dla budżetu stanowiłby ok. 24,1 mld zł (0,7 proc. PKB)" - podają w swoim komentarzu.

Jeszcze wyżej koszty dla budżetu oceniają ekonomiści ING. - Wydatki na całość ogłoszonych zmian szacujemy na ok. 1 proc. PKB. W większości będą skierowane do gospodarstw domowych, a więc bez wpływu na stronę podażową gospodarki. Do tego naszym zdaniem to nie koniec nowych wydatków - w czerwcu jest kolejne spotkanie programowe, była mowa o nowych elementach programu które mogą pojawić się we wrześniu - wskazuje Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego w rozmowie z naszą redakcją.

Podobnie oceniają analitycy mBanku. "Możemy mówić o stymulacji fiskalnej rzędu ok. 1 proc. PKB" - wskazali w swojej analizie. "Nie jest to mało, zwłaszcza że nadejść ma ona w okresie bardzo wysokiej, choć na razie opadającej, inflacji. Poza tym znaczna część tych świadczeń skierowana będzie do osób z wysoką krańcową skłonnością do konsumpcji. To oznacza, że pokaźna część tych środków będzie najpewniej wydana w dość krótkim czasie".

W rezultacie waloryzacja 500 plus może stymulować popyt krajowy, ale też utrudniać walkę z inflacją - oceniają z kolei ekonomiści Santandera. Podobnego zdania jest ekspert ING.

"To jest sygnał dla banku centralnego"

Zdaniem Beneckiego podwyżka 500 plus to także komunikat dla banku centralnego. Chodzi o termin zakończenia obecnego cyklu podwyżek stóp procentowych. Chociaż Rada Polityki Pieniężnej nie podniosła stóp od września 2022 roku, to cały czas nie ogłoszono końca podwyżek ani nie potwierdzono, że RPP szykuje się do obniżek. Jak wskazuje główny ekonomista ING, po weekendowej zapowiedzi o podwyżce 500 plus na koniec cyklu się nie zapowiada.

"Pieniądze się znajdą, pytanie czyim kosztem"

Zwiększenie wydatków na 500 plus oznacza także konieczność znalezienia na to funduszy. Jeżeli rząd zdecyduje się na sfinansowanie reformy wyższymi podatkami, będą to prawdopodobnie obciążenia dla biznesu. Jak komentuje Benecki: - W czasie prezentacji programu była mowa o chęci wsparcia strony podażowej gospodarki, ale podjęte decyzje temu nie służą. Biznes zna zasadę, która działa od paru lat, więcej wydatków socjalnych niesie podniesienie podatków efektywnych. 

To na dłuższą metę zniechęca zdaniem eksperta inwestorów. - Koło się zamyka, krajowe i zagraniczne firmy mało inwestują w Polsce, bo obawiają się niestabilności podatkowej i prawnej, uciążliwie wysokiej inflacji i podwyższonych stóp. To nie wspiera zaufania, jakie jest potrzebne, gdy ktoś inwestuje kapitał w długoterminowy projekt. Aby zwalczyć inflację i wrócić do szybkiego tempa PKB, Polska potrzebuje inwestycji krajowych i zagranicznych, dużych i małych, innowacyjności, a to można wspierać właśnie przewidywalną polityką podatkową i antyinflacyjną - mówi główny ekonomista ING w rozmowie z Interią Biznes.

Jeśli PiS nie chce zwiększać dochodów budżetowych - co oznaczałoby konieczność podwyżki podatków, a więc decyzję, której można unikać tuż przed wyborami - w grę wchodzą albo cięcia innych wydatków, albo większe zadłużenie. 

To ostatnie już teraz jest problematyczne, wskazuje w najnowszej prognozie ekonomicznej dla naszego kraju Komisja Europejska. "Finanse publiczne wciąż niezrównoważone" - piszą o Polsce analitycy KE. Według prognozy przygotowanej jeszcze bez uwzględniania nowych wydatków, 2023 roku deficyt sektora instytucji i samorządowych wyniesie 5 proc. PKB. W 2024 roku będzie nadal powyżej wartości referencyjnej, czyli 3 proc. i wyniesie 3,7 proc. PKB.

Michał Brzeziński, ekonomista z UW zajmujący się badaniem nierówności, zwraca uwagę, że pieniądze na 800 plus mogą się znaleźć w obrębie budżetu, ale kosztem innych wydatków. "Jak PiS sfinansował 500+ i jak zapewne sfinansuje 800+ (by nie zwiększać deficytu lub podatków)? M.in. przez redukcję albo zgodę na spadek innych wydatków (w 2015-19 znacząco spadły wydatki/PKB na edukację, badania podstawowe, zw. z niepełnosprawnością)" - wskazuje ekonomista w mediach społecznościowych. 

Jego ocenę skomentował Marcin Wroński, ekonomista z SGH. "W latach 2015-2022 inwestycje publiczne spadły z 4,5 proc. do 4 proc. PKB, wydatki na szkolnictwo wyższe z 1,5 proc. do 1,0 proc. PKB, wydatki na usługi publiczne z 4,9 proc. do 4 proc. PKB. Wydatki na rodzinę wzrosły z 1,4 proc. do 3 proc. PKB. Pieniądze na 800+ się znajdą, pytanie czyim kosztem" - zauważa Wroński:

Martyna Maciuch

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »