Weź pan dopłatę!

1,5 mln zł - tyle kosztowała podatników kampania zachęcająca rolników do wyciągnięcia ręki po unijne dopłaty bezpośrednie. Efekt? Na razie wnioski złożyło 60 proc. gospodarzy. Termin mija w przyszły poniedziałek.

Rolników znowu trzeba przekonywać i zachęcać do ubiegania się o dopłaty bezpośrednie. Od kwietnia Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa prowadzi intensywną kampanię telewizyjną z udziałem ministra rolnictwa, wysoko postawionych urzędników i zwykłych gospodarzy, którzy przekonują, że unijne pieniądze to dobra rzecz. Wystarczy tylko po nie wyciągnąć rękę. Kampania medialna kosztowała 1,5 mln zł. Większość - ponad 80 proc. tej sumy - pochłonęły koszty zakupu czasu antenowego w dwóch ogólnopolskich programach telewizji publicznej, telewizji regionalnej i Polsacie. Agencja płaciła według najwyższych stawek, bo spoty reklamowe ukazywały się w porze najwyższej oglądalności, a więc wtedy, gdy pasma reklamowe są najdroższe.

Reklama

Nie udało nam się dowiedzieć, ile wyniosły "koszty osobowe" i czy np. minister rolnictwa dostał wynagrodzenie za udział w reklamie. Podobno wystąpił gościnnie, zaproszony przez ARiMR, i jak pozostali bohaterowie akcji, zrobił to charytatywnie.

Pieniądze na kampanię wyłożył departament promocji i wydawnictw ARiMR, który, jak cała agencja, jest finansowany z budżetu państwa, a więc z pieniędzy podatników.

To zresztą nie jedyny przypadek wielkoduszności państwa wobec rolników. O względach, z jakimi traktuje ich administracja publiczna inni petenci mogą tylko pomarzyć. Bezpłatne spotkania, szkolenia, fachowa pomoc doradców, którzy podpowiedzą, wyjaśnią, a nawet napiszą biznesplan - wszystko "na miejscu", czyli w miejscu zamieszkania rolnika, bo przecież nikt nie będzie go kłopotał dojazdem do miasta.

Nie inaczej jest podczas akcji zbierania wniosków o dopłaty bezpośrednie. Uświadamiająca kampania medialna to tylko jeden z jej elementów. Cały ciężar wyjaśniania szczegółów biorą na siebie pracownicy powiatowych biur agencji. Teraz zaczynają się dla nich naprawdę gorące dni. W ostatnim tygodniu składania wniosków o dopłaty bezpośrednie biura ARiMR będą otwarte do godz. 20, a gdy zajdzie taka potrzeba nawet dłużej. Taki sam system pracy ma obowiązywać w najbliższy weekend. W przyszły poniedziałek ARiMR zakończy przyjmowanie wniosków dopiero o północy!

Wszystko po to, żeby rolnicy zdążyli na czas. A mieli go, dodajmy, równe dwa miesiące, bo tegoroczna akcja składania wniosków zaczęła się 15 marca. O ile zrozumiała jest powściągliwość podatników, którzy czekają ze złożeniem zeznania podatkowego na ostatni moment, gdyż wiedzą, że czeka ich dopłata, o tyle trudno pojąć, dlaczego rolnicy zwlekają z załatwieniem prostych - w gruncie rzeczy - formalności. Podobno właściciele gospodarstw nie mieli czasu, bo zajmowali się wiosennymi pracami polowymi. Tyle, że wypełnienie wniosku nie jest bardziej skomplikowane niż sporządzenie PIT-a. Poza tym, rolnicy nie robią tego po raz pierwszy.

Być może chodzi o to, jak powiedział nam dyrektor jednego z regionalnych oddziałów ARiMR, że cała ta akcja uświadamiająca przynosi efekt przeciwny do zamierzonego. Nieufny z natury rolnik zaczyna nabierać podejrzeń, że skoro tak gorąco zachęcają go do składania wniosku, to coś z tymi dopłatami musi być nie tak...

INTERIA.PL/inf. własna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »