Winiety pojawią się już w tym roku

Wicepremier Marek Pol ma nadzieję, że wprowadzenie winiet to bliska przyszłość. Jego zdaniem, dzięki temu od 2005 roku ma powstawać ponad 200 km autostrad rocznie.

Wicepremier Marek Pol ma nadzieję, że wprowadzenie winiet to bliska przyszłość. Jego zdaniem, dzięki 
temu od 2005 roku ma powstawać ponad 200 km autostrad rocznie.

Bylibyśmy ostatnimi osłami, gdybyśmy nie skorzystali z unijnych pieniędzy na budowę dróg, a do tego potrzebny jest wkład własny - twierdzi Marek Pol, wicepremier i minister infrastruktury. Dlatego ma nadzieję, że wprowadzenie winiet to bliska przyszłość. Dzięki temu od 2005 r. ma powstawać ponad 200 km autostrad rocznie.

"Puls Biznesu'': Panie ministrze, proszę podsumować, ile kilometrów dróg autostrad zbudowano za Pana kadencji? Ile ich powstanie przed jej końcem?

Marek Pol: Byłbym szczęśliwy, gdyby w ciągu 15 miesięcy, które mi zostały do końca kadencji, udało się oddać do eksploatacji kilkaset kilometrów autostrad. Należałoby wówczas postawić przy nich pomnik moim poprzednikom. Oddanie ich tak szybko oznaczałoby, że gdy obejmowaliśmy władzę, były już prawie zbudowane. Niestety, nie były. Budowa autostrady trwa dość długo. W 2002 r. oddano do eksploatacji 50-km odcinek autostrady po głębokiej przebudowie między Wrześnią a Koninem. Umowę na ten odcinek podpisywał poprzedni rząd. Oddano również kilka kilometrów obwodnicy Krakowa. To bardzo ważny odcinek. Dzięki niemu południowo-zachodnia obwodnica wyprowadziła z tego pięknego miasta ponad 20 proc. ruchu. Planuję, że w 2003 r. powstanie około 70 km nowych odcinków autostrad, a w 2004 - 140 km. Tempo ponad 200 km nowych autostrad rocznie osiągniemy w 2005 r. Jest jeden warunek: pieniądze. Jeżeli potrafimy zebrać środki na własny wkład do inwestycji w autostrady, dostaniemy trzy razy tyle z Unii i banków europejskich. Jeśli nie zbierzemy, środki te dostaną inni.

Reklama

- Zbiórka pieniędzy, czyli winiety. Dlaczego kierowcy mają płacić za coś, co dopiero powstanie?

- Ponieważ nie ma ich skąd wziąć. Można oczywiście zapytać, a co z pieniędzmi, które płacimy w cenie paliwa? Na drogi krajowe z litra benzyny idzie 20 gr, a oleju napędowego - 12. Zbieramy rocznie około 1,8 mld zł. Na bieżące utrzymanie dróg, a więc odśnieżanie, utrzymanie znaków i naprawy nawierzchni, czyli łatanie dziur itp. idzie około 1,2 mld zł. Na budowę nowych dróg czy przebudowę istniejących zostaje żałosna kwota 600 mln zł. Nawet po dodaniu innych opłat, które wnoszą kierowcy ciężarówek, wystarczy to na poważniejszą modernizację tylko istniejących dróg krajowych raz na 60 lat! Pod warunkiem, że nie wydamy ani złotówki na budowę niczego nowego. Dlatego stajemy się drogowym zaściankiem Europy.

Można oczywiście zapytać, co z resztą akcyzy płaconej w cenie paliwa? Odpowiedź jest taka sama od lat: reszta pieniędzy idzie przez budżet m.in. na emerytury, renty, zasiłki dla najbiedniejszych, edukację, naukę. Podatek od paliw to jedno z najważniejszych źródeł dochodów państwa. Nie da się przeznaczyć więcej pieniędzy z akcyzy na drogi bez dramatycznych konsekwencji dla najbardziej wrażliwych dziedzin życia. Mamy dziś jedyną szansę otrzymać bardzo duże pieniądze z UE oraz pożyczek międzynarodowych. Bylibyśmy ostatnimi osłami, gdybyśmy z niej nie skorzystali. Chcąc dostać trzy tysiące, musimy zebrać tysiąc. Stąd wzięły się winiety. To rozumie każdy rozsądny obywatel. One ograniczają udział w tej składce do tych, którzy jeżdżą samochodem poza własny powiat. Obciążają również naszych gości zagranicznych i pozwalają uniknąć kosztów budowy kas na nowych autostradach. Jeśli ktoś ma lepszy pomysł na zebranie około 4 mld zł do końca 2005 r., skorzystamy z niego natychmiast. Bez tych pieniędzy, które dadzą również pracę przy budowie autostrad, stracimy wielkie pieniądze.

- Ile tak naprawdę możemy dostać pieniędzy z Unii i innych źródeł?

- Do końca 2005 r. z darowanych pieniędzy przez UE i z pożyczek nawet 18 mld zł.

Płatne podwójnie

- I tylko po drodze jest drobna przeszkoda - koncesjonariusze autostrad, którzy pobierają już opłaty za przejazdy. Czy prowadzone są rozmowy ze Stalexportem i Autostradą Wielkopolską?

- Rozmowy z dzierżawcami autostrad płatnych mogą się zacząć, gdy powstanie nowe prawo. Każdy z koncesjonariuszy podpisał w połowie lat 90. umowy i na ich podstawie porozumiał się z bankami. Aby coś renegocjować, potrzebne jest nowe prawo. Zmiana np. płatności za autostradę na odcinku Września-Konin czy Katowice-Kraków będzie bardzo trudna ze względu na poniesione nakłady operatorów.

Jeśli nie wejdzie nowy system, to w Polsce w ciągu trzech lat powstanie kilkanaście punktów poboru opłat. Będziemy je rozbierać za kilka lat, gdy wejdzie system opłat elektronicznych.

- Kiedy więc kupimy winiety w kiosku?

- Nie chcę deklarować żadnych terminów. Ustawa jest w parlamencie. Wierzę, że winiety zostaną wprowadzone jeszcze w tym roku. Odwlekanie tego oznacza, że odsuwamy na kolejne lata budowanie dróg.

Budowlanka: jednak sukces

- Branża budowlana twierdzi, że wprowadzenie podatku VAT wysokości 22 proc. na materiały to gwóźdź do trumny budownictwa. Tymczasem rząd przedstawia wynik negocjacji z Unią Europejską jako sukces. Skąd ta różnica w ocenie?

- W Polsce chętniej się cytuje głoszących hiobowe, choćby nieprawdziwe wieści, niż tych, którzy przekazują dobre. Jako jedyni spośród 10 krajów kandydujących uzyskaliśmy okres przejściowy na obniżony VAT nie tylko na usługi budowlane, ale także na sprzedaż gotowych mieszkań oraz budynków mieszkalnych. Do końca 2007 r. podatek ten będzie wynosić 7 proc. Inni kandydaci uważają więc, że odnieśliśmy sukces. To jest rzeczywiście nasz sukces. 7-proc. VAT na wyrób gwarantuje, że nawet wyższa stawka na materiały redukowana jest ostatecznie przy rozliczeniach VAT do 7 proc. Wyjątkiem jest budowa domu mieszkalnego z materiałów zakupionych samodzielne przez przyszłego właściciela. Jestem przekonany, że również dla tego przypadku znajdziemy rozwiązanie, chroniące budujących przed wyższymi obciążeniami. Zapowiadał to wielokrotnie premier i członkowie rządu. Dotrzymaliśmy słowa w negocjacjach z Unią Europejską, dotrzymamy także teraz.

- Czy prawdopodobna nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego z zakazem eksmisji na bruk oraz zapisem o konieczności znalezienia w takim wypadku lokalu zastępczego, nie pogrąży rynku mieszkaniowego? Są obawy że odstraszy to spółdzielnie, TBS czy banki od angażowania się w takie przedsięwzięcia.

- Nie bardzo wierzę, że przyniesie to poważne negatywne skutki dla rynku mieszkaniowego, choć jakieś efekty zapewne będą. Ścierają się tu dwie racje, czysto ludzka i biznesowa. Nikt nie zabiera prawa do eksmisji z mieszkania - tyle że do lokalu zastępczego, socjalnego - ani innych możliwości egzekucji zobowiązań. W Polsce eksmisje na bruk zaczęły się stawać czymś, co ma zastąpić gminy w realizacji ich obowiązku tworzenia mieszkań socjalnych, oraz innych systemów egzekucji zobowiązań. Rozumiem argumenty właścicieli nieruchomości, którzy nie mając pomocy od samorządów zostają często sami z problemem nie płacącego lokatora. Jednak głoszenie, że nowelizacja wpłynie na załamanie sektora, jest nieprawdą.

- Jak więc nakłonić gminy, zobowiązane ustawowo do zaspokajania potrzeb mieszkańców, do budowy lokali socjalnych dla osób zagrożonych eksmisją?

- Obowiązkiem władz gminy jest dbanie o tworzenie odpowiedniej liczby mieszkań socjalnych, ale zmusić ich do tego mogą tylko sami wyborcy. Gminy często wyprzedają mieszkania będące ich własnością, zaś pieniądze uzyskane z tego przeznaczają na cele, nie mające nic wspólnego z budownictwem mieszkaniowym. Rząd nie może zmusić samorządów do wywiązywania się z jego zadań. Może go jedynie do tego w różny sposób zachęcać i wspierać. Wspólnie z Jerzym Hausnerem, ministrem pracy, przygotowujemy program wspierający gminy w tworzeniu mieszkań socjalnych z równoczesnym tworzeniem miejsc pracy dla bezrobotnych. Chcemy do tego wykorzystać m.in. część środków z funduszu pracy, przeznaczoną na aktywną walkę z bezrobociem. Chciałbym, aby ten program wszedł w życie już w tym roku, a na szerszą skalę - w 2004.

Nadawcy i tak zapłacą

- Dlaczego podniósł Pan opłaty za częstotliwości dla nadawców radiowych? Zmiana stawek jest dla nich bardzo dotkliwa.

- Większość opłat za częstotliwości nie była podnoszona od nawet12 lat, tymczasem inflacja sięgnęła w tym czasie grubo ponad 150 proc. Tak więc podniesienie tych opłat jest uzasadnione. Problemem jest sposób wprowadzenia podwyżki. Przeprowadzona w ministerstwie kontrola wykazała, że dokument, który przedłożono mi w grudniu do podpisu, nie został poddany konsultacjom z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji. To go dyskwalifikuje. Stąd moja decyzja o uchyleniu zmian i rozpoczęciu prac nad nimi w sposób zgodny z zasadami.

- Kto zatem zawinił?

- Moi współpracownicy. Osoby winne zostaną ukarane. Jestem przekonany, że nie ma powodów, aby utrzymywać stawki opłat na poziomie sprzed kilkunastu lat, natomiast nie mam żadnych wątpliwości, że każdego, w tym media, trzeba traktować poważnie.

- Jak ocenia Pan inicjatywę grupy posłów SLD, aby dać ministrowi infrastruktury prawo do uznaniowego określania tych opłat?

- Jestem przeciwny uznaniowemu różnicowaniu opłat. Każda uznaniowość rodzi podejrzenie o korupcję.

Rząd nie da na telekomunikację

- Jakie są zamiary rządu wobec Krajowej Grupy Telekomunikacyjnej?

- Jestem zwolennikiem powstawania silnych podmiotów na rynku telekomunikacyjnym. Tylko taka konkurencja daje szansę na obniżenie bardzo drogich opłat. Jednocześnie jestem przeciwnikiem konsolidowania mniejszych w sposób sztuczny realizował rząd. Państwo może stymulować pewne procesy, np. właśnie konsolidacji, ale nie ma powodów, by dokładało komuś pieniędzy tylko po to, aby się dobrze czuł i mógł inwestować na naszym rynku. Możemy rozmawiać z operatorami państwowymi i prywatnymi, tworzyć rozwiązania prawne służące konsolidacji, ale jestem przekonany, że nastąpi ona od dołu albo nie dojdzie do niej w ogóle.

Spółki PKP na sprzedaż

- Konkretyzują się już plany dotyczące prywatyzacji spółek PKP. Czy polskie koleje są atrakcyjne dla inwestorów?

- Polska ma jedną z najbardziej rozwiniętych linii kolejowych w Europie. Jesteśmy krajem atrakcyjnym dla inwestorów, mimo spadku przewozów. Ponadto kolej w UE się liberalizuje, a ten, kto zainwestuje w polskie koleje, będzie działał na terenie Unii.

- Ale czy problemem nie jest przerost zatrudnienia na kolei?

- Kolej zatrudniała ponad 300 tys. pracowników na początku lat 90. Teraz jest ich 147 tys. Bank Światowy, który obserwuje ten proces, stawia Polskę jako przykład konsekwencji w procesie restrukturyzacji zatrudnienia. Mówimy otwarcie o potrzebie prywatyzacji w PKP. Ale nie prywatyzacji jako celu samego w sobie. Bez potężnych inwestycji spółki operatorskie nie przeżyją rosnącej konkurencji zagranicznej. Prywatyzacja ma służyć znalezieniu partnera strategicznego, który je doinwestuje i razem z nami wejdzie na sąsiednie rynki. Ten, kto dziś udaje, że nic się nie stanie, za 4 lata powinien ponieść odpowiedzialność, że nie działał, kiedy można było coś robić. Odpowiedzialność za przyszłość spółki spada na rząd, dyrekcję PKP oraz związki zawodowe. PKP potrzebują miliardów złotych. W najbliższym czasie, gdy powstaną biznesplany i szacunki dotyczące potrzeb spółek, będziemy dyskutowali nad inwestycjami w poszczególnych firmach. Dziś wiemy jedno: żadna z nich nie da sobie rady sama.

Żerański optymizm

- Brał Pan udział w sprzedaży warszawskiego FSO Koreańczykom. Co dalej z tą firmą?

- Głęboko wierzę, że mimo nie sprzyjających obecnie warunków gospodarczych uda się podpisać porozumienie z Roverem. Mam nadzieję, że uratujemy wiele miejsc pracy.

Rozmawiali: Agnieszka Janas, Jacek Pochłopień

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: PKP | gminy | przyszłość | wicepremier | winiety | Marek | odcinek | autostrady | marek pol | VAT
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »