Włochy: Grzywny i podatki płacone w naturze
Grzywny i zaległe podatki płacone w naturze - ten nowy zwyczaj upowszechnia się w dobie kryzysu we Włoszech. Media poinformowały o fryzjerze z północy kraju, który karę wystawioną przez straż miejską zapłacił farbami do włosów i wodą utlenioną.
Fryzjer z okolic miasta Treviso otrzymał od straży miejskiej grzywnę w wysokości 300 euro za niezgodne z przepisami przyczepienie plakatu do drzwi jego zakładu usługowego. Ponieważ boryka się z kłopotami finansowymi, nie miał czym zapłacić kary, którą uznał zresztą za bezsensowną.
Do siedziby straży miejskiej w miejscowości Valdobbiadene, której zarzuca wprowadzanie niedorzecznych zakazów, poszedł z tym, co znalazł w swoim małym zakładzie, stojącym na skraju bankructwa. Funkcjonariuszom oddał 55 opakowań farby do włosów, trzy butelki wody utlenionej i suszarkę z dyfuzorem, czyli specjalną nakładką do kręcenia loków. Cały towar został przyjęty przez strażników i zaprotokołowany jako równowartość kary.
Fryzjer wziął między innymi przykład z właściciela restauracji, również z północy Włoch. Restaurator, który od dawna spiera się z urzędem skarbowym o wysokość należnego podatku, otrzymał wezwanie do zapłaty zaległości na sumę 1750 euro. Do urzędu poszedł z dwiema krowami ze swojej obory, stojącej koło karczmy. Zostawił zwierzęta fiskusowi na poczet podatku. Wyjaśnił, że gdyby zapłacił żądaną kwotę, nie miałby pieniędzy na pensję dla swego pracownika, który zajmuje się krowami. Urząd wystawił właścicielowi lokalu zaświadczenie o tym, że przekazane krowy pozostaną dalej pod jego opieką do czasu podjęcia dalszych decyzji.