Wskazanie kozła ofiarnego nie uratuje budżetu państwa

Nie zmienia się koni na środku przeprawy - to przysłowie zna chyba każde dziecko w Polsce. Można jedynie, tytułem uzupełnienia dodać, że nie zmienia się tych koni nawet wtedy, gdyby były to najgorsze chabety. A tym bardziej nie na środku rzeki, ale tuż przed samym brzegiem.

Nie zmienia się koni na środku przeprawy - to przysłowie zna chyba każde dziecko w Polsce. Można jedynie, tytułem uzupełnienia dodać, że nie zmienia się tych koni nawet wtedy, gdyby były to najgorsze chabety. A tym bardziej nie na środku rzeki, ale tuż przed samym brzegiem.

Aż trudno uwierzyć, że tej prawdy nie zna premier Buzek. Ale jego decyzja o odwołaniu Jarosława Bauca ze stanowiska ministra finansów zdaje się świadczyć, że mądrości ludowych albo nie zna, albo ma je za nic. Nie byłby to największy powód do zmartwienia - w końcu, co już wielokrotnie udowodnił, premier Buzek wielu rzeczy nie wie, a jeszcze więcej nie zna, gdyby... Gdyby nie odbywało się to naszym kosztem.

To, że finanse państwa znajdują się w stanie katastrofalnym wiadomo nie od dzisiaj, a od wielu miesięcy. Przynajmniej wiedzą to ci, którzy chcieli wiedzieć. A że wiemy - wielokrotnie dawaliśmy wyraz na łamach "PB".

Reklama

Kogo jak kogo, ale mnie z pewnością trudno uznać za admiratora ministra Bauca i jego dokonań. Wielokrotnie jego decyzje budziły wątpliwości czy wręcz uśmiech politowania. Świadczą o tym chociażby pomieszczone obok wydzierki. Nie cenili go zbytnio również nasi czytelnicy, którzy w internetowej sondzie "PB" odpowiadali na pytanie: Czy w związku z trudnościami budżetu Jarosław Bauc, minister finansów, powinien podać się do dymisji? Przeważył jednak pragmatyzm i ponad 65 proc. ankietowanych odpowiedziało, że nie, bo brak reform finansów publicznych to nie jego sprawa a ponadto jego odejście, tuż przed wyborami, nic nie zmieni.

Ale jednak, nawet przy maksymalnej ilości złej woli, trudno uznać, że minister Bauc, samotrzeć, jest winien wszystkich plag egipskich jakie spadły, spadają i mogą na nas spaść. Rodzi się nieodparte wrażenie, umacniające się szczególnie mocno od kilku dni, że nad tym wszystkim nikt już nie panuje, a w rządzie trwa polowanie na czarownice i gorączkowe poszukiwanie winnych.

Powołana do zweryfikowana obliczeń, byłego już ministra Bauca, "rada mędrców" zachowała się profesjonalnie, ale chyba niezgodnie z intencjami tych którzy ją powołali. Ale to nic nie szkodzi, przynajmniej jeżeli realizuje się zasadę: jeżeli fakty nie zgadzają się z intencjami - tym gorzej... dla faktów. A taką zasadę zdaje się wyznawać premier Buzek.

Premier Buzek, jest - póki co - jeszcze premierem i współpracowników dobiera sobie według własnego uznania. Szkoda tylko, że jego bezkompromisowość, pryncypialność i stanowczość nie pojawiła się u zarania jego kadencji a u samego jej schyłku. Wtedy byłaby cechą pożądaną i oczekiwaną, teraz może świadczyć o braku odpowiedzialności, poszukiwaniu kozła ofiarnego i, co najważniejsze, może nas drogo kosztować.

A za cały komentarz do tej decyzji może wystarczyć podpatrzona wymiana myśli między kilkoma internautami: Bózek - tchórz. Odwołał jedynego mądrego ministra (...). Kompromitacja. Tchórz? Raczej oferma. Najlepiej by było gdyby już odeszli!!!

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »