Wszystko, co może, pędzi na stadiony

Już prawie wszystko napisano o Euro-2012, analitycy zastanawiają się jak jak sfinansować budowę stadionów. Stadion w końcu jest wart tyle na rynku, ile przyniesie zysków podczas swojego funkcjonowania.

Już prawie wszystko napisano o Euro2012. Najpierw, w euforii, roztoczono przed nami wizję przyspieszenia gospodarczego i cywilizacyjnego dzięki wydatkom na przygotowanie do mistrzostw: modernizacji infrastruktury transportowej, nowym stadionom i hotelom.

Pojawiły się nawet niebotyczne kwoty dodatkowych funduszy (37 mld euro), które Polska ponoć miałaby pozyskać. Szybko wyjaśniło się, że okazały się przyznaną nam już wcześniej wartością funduszy strukturalnych. Extra pieniędzy nie będzie zbyt wiele, może dorzuci nam coś UEFA, ale ta suma nie przekroczy 1 - 2 mld euro.

Reklama

Przesunąć wydatki

Tymczasem, jak przejrzeć listę zadań do wykonania, to okazuje się, że w porównaniu z tym co zamierza się wykonać w ramach modernizacji kraju dzięki wykorzystaniu funduszy strukturalnych w latach 2007 - 13, jest to stosunkowo niewiele. Pewne działania trzeba będzie podjąć po prostu wcześniej. Przesuną się na lata 2010 - 12, a w zatwierdzonych programach operacyjnych figurowały na rok 2013.

I tak, zamiast drogi szybkiego ruchu Białystok - Rzeszów, zbudujemy Szczecin - Poznań - Wrocław. W planach nie było przedłużenia autostrady z Tarnowa do granicy Polski z Ukrainą, ale teraz się w nich pojawi; jest to krótki odcinek, więc niezbyt kosztowny. Zakładając optymistycznie, że potrafimy wykorzystać fundusze unijne, nie powinno być kłopotów z brakującymi kwotami rzędu rzędu 3 - 5 miliardów euro. Jak je zdobyć?

Odradzałbym grecką drogę zwiększania deficytu (budżetowego). Mimo dynamiki PKB nawet przekraczającej potencjalną, czyli najwyższej, która nie generuje jeszcze inflacji, deficyt sektora finansów publicznych skoczył w tym kraju z 3% PKB w 1999 do ponad 6% PKB w 2004 r., kiedy odbyła się Olimpiada w Atenach. Potem był szok popytowy w drugą stronę i tu rząd grecki - o dziwo - wykazał się, bo nie uległ pokusie przekierowania wydatków na inne cele, aby podtrzymać kulejący wzrost po Olimpiadzie.

W Polsce, aby uniknąć takiego obrotu spraw przy rozpędzonej gospodarce, nie wolno dodawać -dopalacza?. W okresie boomu gospodarczego bowiem żadne wydatki na - jakie by to nie był - szczytne cele nie usprawiedliwiają zwiększania deficytu fiskalnego. Wręcz przeciwnie, powinien on wtedy szybko spadać, a budżet powinien osiągnąć nadwyżkę.

Oznacza to, że należy zrezygnować z wydatków na jakieś zapisane w programach operacyjnych cele i przesunąć środki na przygotowania do Euro2012. Nie wszędzie będzie to możliwe, ale w ten sposób znajdzie się zapewne z 1 mld euro, a to pozwoliłoby sfinansować całkowicie budowę i modernizację czterech stadionów. Używam tego przykładu wyłącznie po to, aby zobrazować silę nabywczą podanej kwoty.

Gwarancje dla kredytów

Przesunięcia wydatków są pierwszą metodą pozyskania środków finansowych na przygotowania do Euro2012. Druga - to gwarancje państwowe dla kredytów w ramach partnerstwa publiczno-prawnego. Z tym, że udział wpływów rynkowych w przychodach powstałych w ten sposób firm musi zgodnie z ustawodawstwem unijnym przekraczać 50%. Inaczej, potraktowane zostaną one jako część sektora publicznego, a zaciągnięte kredyty zostaną zaliczone do długu publicznego, natomiast ewentualne straty tych przedsięwzięć - jako deficyt sektora finansów publicznych.

Doświadczyły tego Węgry w latach 2005 - 2006, kiedy usiłowały nieumiejętnie przerzucić koszty budowy autostrad do sektora prywatnego wykorzystując przepisy o partnerstwie publiczno-prywatnym. Podsumowała te wysiłki Komisja Europejska podwyższając deficyt finansów publicznych o około 2% PKB. To jest jedna z przyczyn, dlaczego przekroczył on 10% PKB w 2006 r. Wiemy dobrze, że istnieje limit ustawowy dla sumy gwarancji przyznanych przez państwo. Ich nadmiar może być groźny i dlatego szacuje się prawdopodobieństwo, że zostaną uruchomione; ta kwota zwiększa dług państwa. Dlatego - jak w poprzedniej propozycji - należy zamknąć okienko na jakiś czas dla projektów innych niż związane z Euro2012, aby uniknąć "podbramkowej" sytuacji.

Ile wart jest stadion

Przychodzi mi na myśl jeszcze jedna możliwość do wykorzystania przez właścicieli budowanych obiektów, a więc przede wszystkim miasta czy firmy. Jest to instrument emisji obligacji pod zastaw wpływów z biletów, praw do transmisji telewizyjnych i reklam na Euro2012. W ten sposób można, na przykład, częściowo, a kto wie czy nie całkowicie, sfinansować budowę stadionów i niektórych odcinków autostrad.

W końcu stadion jest wart tyle na rynku, ile przyniesie zysków podczas swojego funkcjonowania. Nie ma znaczenia koszt jego wybudowania - to są sumy utopione. Wpływy z biletów podczas mistrzostw da się oszacować, gorzej jest pewnie z wpływami z reklam i udzielenia praw do transmisji, ale to też da się zrobić.

W końcu nie chodzi o aptekarską dokładność, bo wyliczone kwoty zostałyby i tak mocno zdyskontowane dla bezpieczeństwa. Przecież banki udzielają kredytu pod zastaw nieruchomości na ogół do kwoty nie wyższej niż 50% jej wartości rynkowej.

Maciej Krzak - Ekspert PKPP Lewiatan

Nowe Życie Gospodarcze
Dowiedz się więcej na temat: cele | PKB | deficyt | stadiony | Euro 2012
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »