Wynagrodzenie za korzystanie z kapitału? ​Kluczowy wyrok dla frankowiczów w połowie przyszłego roku

Na kluczowy dla banków i frankowiczów wyrok trzeba będzie poczekać prawdopodobnie do połowy przyszłego roku. Jednak nie ma stuprocentowej pewności czy TSUE jednoznacznie rozstrzygnie kwestię prawa do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Może się okazać, że do ugruntowania sytuacji będzie potrzebna jeszcze uchwała Sądu Najwyższego.

Sprawa dotyczy tego czy w razie stwierdzenia nieważności umowy trzeba oddać tylko wypłacony kapitał czy także wynagrodzenie  za wieloletnie korzystanie z tego kapitału. To polski sąd zadał takie pytanie TSUE. Dziś europejski trybynał wysłuchał stanowiska stron oraz instytucji, które się włączyły do sprawy.

16 lutego przyszłego roku ma być wydana w tej sprawie opinia Rzecznika Generalnego, a ogłoszenie wyroku prawdopodobnie zapadnie 3-4 m-ce później.

Banki ostrzegają: Skutki dla sektora mogą być dewastujące

Bankowcy próbują przekonać, że gdyby rozstrzygnięcie zapadło na korzyść frankowiczów czyli gdyby banki nie mogły domagać się zwrotu kosztów za korzystanie z kapitału byłoby to nie tylko dewastujące dla sektora, ale i niesprawiedliwe wobec tych którzy zaciągnęli kredyt złotowy i płacą latami od niego odsetki. Odwołują się też do zasady proporcjonalności i sprawiedliwości. 

Reklama

- Kredytobiorca frankowy, oddając bankowi wyłącznie udostępniony mu wiele lat wcześniej kapitał, wzbogaca się kosztem banku o kwotę, którą musiałby zapłacić, gdyby zaciągnął analogiczny kredyt w złotych. Łamie to nie tylko zasadę równowagi stron, ale i elementarnej sprawiedliwości wobec innych kredytobiorców, szczególnie złotowych - argumentował Związek Banków Polskich.

Bankowcy tłumaczą, że powstałyby dwie grupy, jedna złotówkowicze i oni spłacają kredyt, płacą odsetki, a w przypadku frankowiczów byłby kredyt darmowy. To nie byłoby zachowanie zasady sprawiedliwości - przekonywali bankowcy na konferencji ZBP.

Bankowcy przytaczają szeroko opinie i wyliczenia przewodniczącego KNF, według których koszt masowego unieważnianie umów wyniósłby dla sektora 100 mld zł.

- To nie są koszty do udźwignięcia i konsekwencje rozlałyby się na całą gospodarkę. To oznaczałoby mówiąc wprost zniszczenie sektora bankowego - podkreślał Tadeusz Białek, wiceprezes ZBP. 

I wskazał, że tylko w Polsce mamy masowe pozwy o unieważnienia umów, mimo tego, że są kraje europejskie, w których również były udzielane kredyty walutowe.

Przedstawiciele ZBP przywoływali też stanowisko przewodniczącego KNF, który przedstawiał je ustnie podczas rozprawy.

Jak już pisaliśmy, szef KNF Jacek Jastrzębski w swoim stanowisku ustnie przedstawionym przed TSUE zwracał uwagę na konsekwencje masowego unieważniania umów bez zwrotu kosztów kapitału.

- Zanegowanie możliwości dochodzenia przez banki wynagrodzenia za korzystanie z kapitału prowadziłoby do istotnego zachwiania stabilności polskiego systemu finansowego. Wiązałoby się to z jednorazowym, nierozłożonym w czasie kosztem dla sektora ok. 100 mld zł  - ocenia szef KNF.

Banki w swojej argumentacji odwołują się też do zasady sprawiedliwości społecznej i przepisów o bezpodstawnym wzbogacaniu się.

-  Nie może być tak, że sankcje za klauzule abuzywne oznaczają de facto darmowy kredyt. Sankcja w świetle prawa unijnego ma być proporcjonalna, więc nie może być  tak, że ktoś przez 20-30 lat za darmo korzysta z kapitału, za który kupił sobie mieszkanie i nie ponosi z tego tytułu żadnych kosztów - tłumaczy Tadeusz Białek.

Frankowicze: ma to być sankcja za nieuczciwe zapisy w umowach

Frankowicze mają zupełnie inny pogląd, bo uważają, że ma to być sankcja za nieuczciwe zapisy w umowach, a zgodnie z unijnymi regulacjami ma mieć także charakter odstraszający czyli ma zapobiegać takim przypadkom.

Przedstawiciele stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu podkreślają, że obecnie dziesiątki tysięcy konsumentów znajdują się w sytuacji niepewności. - Gdyby okazało się, że konsument w wyniku stwierdzenia nieważności umowy musiałby zapłacić wysokie wynagrodzenie za korzystanie z kapitału i do tego wysokie koszty sądowe, to niweczyłoby to efekt odstraszający dyrektywy UE, dla przedsiębiorcy, który do umowy wprowadza rażąco wadliwe i niekorzystne dla konsumenta zapisy umowy - przekonywali na konferencji prasowej.

Jak zaznaczają, jeśli bank, który sam jest autorem wadliwej i nienegocjowlanej umowy, często wprowadzającej konsumentów w błąd co do treści, mógłby z niej czerpać dodatkowe korzyści, byłoby to niesprawiedliwe. Podważają też wyliczenia przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego, że masowe unieważniania umów bez wynagrodzenia za korzystanie z kapitału oznaczałoby koszt dla banków  100 mld zł. - Nie można traktować niezrealizowanych dochodów w sposób nieuczciwy jako stratę - przekonują.

Nie ma jednak stuprocentowej pewności, że TSUE jednoznacznie rozstrzygnie wątpliwości.

- Gdyby TSUE wskazał, że prawo unijne nie normuje tych zagadnień i odeśle do prawa krajowego, to pozostaje niepodjęta do tej pory uchwała Izby Cywilnej SN gdzie jedno z pytań miało się odnosić do tego czy bankom przysługuje prawo zwrotu z kapitału. W takiej sytuacji oczekiwalibyśmy na takie rozstrzygnięcie, biorąc pod uwagę, że na razie niewiele jest postanowień do tego się odnoszących i sądy nie są jednomyślne w tej sprawie. W tej sytuacji rozstrzygniecie na poziomie SN byłoby konieczne - uważa Tadeusz Białek.

Monika Krześniak-Sajewicz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: TSUE | wyrok TSUE | decyzja TSUE | kredyty frankowe | frankowicze | kredyty walutowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »