Wysokie ryzyko w KGHM
Powtórzenie się w górnictwie miedziowym wyrzutu skał i mieszaniny gazów, do jakiego doszło niespełna osiem miesięcy temu w kopalni "Rudna" jest mało prawdopodobne - uważają eksperci, wyjaśniający okoliczności tego nietypowego zjawiska.
Ponieważ jednak podobnych przypadków nie można całkowicie wykluczyć, musi powstać technologia wydobycia rud miedzi w warunkach specyficznego zagrożenia - mówią specjaliści, wskazując także na możliwe pojawienie się w górnictwie miedzi zagrożenia metanowego, dotąd niewystępującego w tej branży.
W piątek w Katowicach odbyło się czwarte posiedzenie komisji ds. zagrożenia wyrzutami gazów i skał w podziemnych zakładach górniczych wydobywających rudy metali. Jednym z jej zadań jest opracowanie projektu przepisów, które regulowałby prowadzenie robót górniczych w warunkach takiego zagrożenia.
Wyrzut skał i gazów w należącej do KGHM kopalni "Rudna" w Polkowicach nastąpił w pierwszej połowie września ubiegłego roku. Zjawisko nie miało gwałtownego charakteru - w jednym z drążonych podziemnych chodników stwierdzono nienaturalnie dużą ilość urobku, a później także zmiany w składzie atmosfery. Tego zjawiska nie poprzedził żaden wstrząs górotworu czy wybuch. Nikt nie ucierpiał.
Wyrzuty gazów (głównie metanu) i skał notowano wcześniej, choć bardzo rzadko, w kopalniach węgla kamiennego. Kilka lat temu w kopalni "Zofiówka" zginęło z tego powodu trzech górników. Takie przypadki nie zdarzały się jednak w górnictwie miedziowym; uważano też, że nie ma tam zagrożenia wybuchem metanu. Wrześniowy przypadek poddano szczegółowym badaniom, bo może on oznaczać konieczność przynajmniej częściowej weryfikacji tych przekonań.
"Ustalono, że w zakładzie górniczym Rudna nastąpił wyrzut skał i mieszaniny gazów, w której ponad 80 proc. stanowił azot i kilka procent - metan. Prawdopodobieństwo, że podobne zjawisko się powtórzy jest niewielkie, ale eksperci nie mogą go wykluczyć" - powiedziała w piątek PAP rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) w Katowicach Jolanta Talarczyk.
Jak powiedziała, po wyrzucie rozdrobnionych skał i mieszaniny gazów stężenia metanu w chodniku wahały się od 1 do 9 proc. Gaz gromadził się głównie pod stropem chodnika. Ogólna ilość metanu nie była duża i niebezpieczeństwo wybuchu było znikome. Ponieważ jednak gaz ten wybucha w stężeniu od 5 do 15 proc., sprawa wymaga szczegółowych badań.
Początkowo powołana w tej sprawie komisja miała zakończyć prace do stycznia tego roku, jednak jej prace przedłużono do września, bo trzeba wykonać bardzo wiele specjalistycznych ekspertyz. Dotychczas w tym rejonie wykonano osiem otworów badawczych, kolejny jest planowany. Prowadzone są badania sejsmiczne, wykonywane trójwymiarowe zdjęcia.
"Badania geofizyczne prawdopodobnie zostaną zakończone na przełomie maja i czerwca. Zbierane są propozycje zapisów legislacyjnych w tym zakresie, które mogły być przepisami wykonawczymi do ustawy prawo geologiczne-górnicze" - powiedziała rzeczniczka WUG.
W skład 14-osobowej komisji wchodzą m.in. przedstawiciele KGHM Polska Miedź, Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, Kopalni Doświadczalnej "Barbara" w Mikołowie, Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, Centrum Badawczo-Rozwojowego we Wrocławiu, Polskiej Akademii Nauk oraz urzędów górniczych: wyższego i okręgowego.