Wzrost PKB wyraźnie przyspieszy, są jednak mankamenty. "Jakiś problem gospodarka ma"

Polska gospodarka będzie rosła przez najbliższe 3-4 lata w tempie przekraczającym 3 proc. rocznie, ale widać, że ciągną ją stare silniki, pracujące coraz wolniej, a nie widać nowych - twierdzą ekonomiści ankietowani przez Europejski Kongres Finansowy. Kongres poświęcony jest między innymi poszukiwaniu tych "nowych patentów" na wzrost.

Prognozy bardzo szerokiego gremium ekonomistów dla EKF są w średnim terminie całkiem dobre. Jednak równocześnie zwracają oni uwagę na to, co gospodarce dolega i nie pozwala jej bardziej przyspieszyć.  

- Jest bardzo silny konsensus co do tego, że nie tylko w tym roku, ale w kolejnych dwóch latach czeka nas wzrost rzędu 3 proc. plus. Średnia prognoz nie przekracza jednak 4 proc. Aby rosnąć w tempie 4-5 proc., potrzebujemy jakiegoś "nowego patentu na wzrost" - mówił na konferencji prasowej poświęconej prezentacji konsensusu prognoz Marcin Mrowiec, koordynator makroekonomiczny EKF Research.

- A nowych nie widać - dodał.

EKF dwa razy do roku pyta ekspertów od makroekonomii, finansów i gospodarki o ilościowe i jakościowe prognozy gospodarcze. W ten sposób powstaje konsensus prognostyczny EKF, którego podstawą są w edycji ogłoszonej w poniedziałek w Sopocie opinie 44 ekspertów, które napłynęły do dnia 2 czerwca.

Reklama

Makroekonomiści są zgodni, iż wzrost PKB w tym roku wyraźnie przyspieszy, a średnia oczekiwań wynosi 3,2 proc. rok do roku wzrostu, wobec 0,2 proc. w roku poprzednim. W kolejnych latach ekonomiści oczekują utrzymania solidnego tempa wzrostu: 3,8 proc. w 2025 roku oraz 3,6 proc. w 2026.

Główną siłą napędową w tym roku będzie spożycie indywidualne, którego dynamika powinna sięgnąć 3,9 proc. rok do roku po spadku w zeszłym roku o 1 proc. Ankietowani oczekują solidnego wzrostu spożycia również w kolejnych dwóch latach - w 2025 roku o 3,5 proc. oraz o 3,3 proc. w 2026 roku.

Wzrost za sprawą konsumpcji

Utrwalenie tradycyjnego modelu wzrostu w najbliższych latach jest zarówno dobrą i złą wiadomością. Bo z jednej strony silna konsumpcja powodowana wzrostem realnych wynagrodzeń oznacza poprawę standardów życia Polaków. Z drugiej strony widać, że budowanie fundamentów przyszłego wzrostu wciąż odkładamy na potem, tak jak robiliśmy to przez całe osiem poprzednich lat. Chodzi o to, że te fundamenty wzrostu w przyszłości budują dokonywane dziś inwestycje. A prognozy dla inwestycji są raczej umiarkowane pomimo dużych funduszy Unii Europejskiej, które Polska niebawem zacznie absorbować.

- Musimy się przyzwyczajać do wzrostu o 3 proc. Musimy zacząć zapominać o wzrostach o 4-5 proc. z powodów demograficznych, wzrostu płac, braku transformacji energetycznej (...) Konsumpcja będzie motorem wzrostu, to nie jest dobra struktura (...) Dane o spadku inwestycji pokazują, że jakiś problem nasza gospodarka ma - powiedział Ludwik Kotecki, członek Rady Polityki Pieniężnej.

Po bardzo wyraźnym wzroście nakładów brutto na środki trwałe w roku ubiegłym (o 13,1 proc. rok do roku z powodu końca rozliczeń poprzedniej unijnej perspektywy budżetowej), na ten rok ekonomiści dla EKF prognozują wzrost o zaledwie 4 proc., zaś w 2025 i 2026 roku prawie o 8 proc. realnie w każdym z tych lat.

Na te oczekiwania ma wpływ wysokie prawdopodobieństwo uruchomienia znacznych środków inwestycyjnych z funduszy unijnych w ramach nowej perspektywy oraz z Krajowego Planu Odbudowy. Ekonomiści zastrzegają, że dane za I kwartał tego roku rozczarowały i mogą sugerować, że wynik w cały rok będzie słabszy od prognozy wyrażonej w ankiecie.

Hamulce gospodarki

Nie tylko niedostatek inwestycji jest powodem zejścia ze ścieżki wzrostu, którą polska gospodarka kroczyła od transformacji aż do pandemii. I na dodatek są to powody trwałe, strukturalne. Pierwszym jest wysoka inflacja i idące w ślad za nią wysokie stopy procentowe, które hamują aktywność gospodarcza, a zwłaszcza inwestycyjną. Drugą - brak rąk do pracy, który będzie dla naszej gospodarki coraz bardziej dotkliwy.

Inflacja będzie się bardzo stopniowo obniżać, ale jej uporczywość nie pozwoli na szybkie i głębokie obniżki stóp. Ekonomiści prognozują, iż średnioroczna inflacja, która w 2023 wzrosła o 11,4 proc. rok do roku w tym roku spowolni do 4 proc., jednak w 2025 odbije do 4,5 proc. Dopiero w 2026 roku osiągnie średnioroczną wartość 3,2 proc. i znajdzie się poniżej górnej granicy pasma odchyleń od celu RPP. Na koniec 2026 roku ekonomiści prognozują inflację na poziomie 3 proc.

- Zgadzam się z prognozą, że inflacja zostanie z nami trochę dłużej. Powodem jest bardzo silny wzrost płac - powiedział Ludwik Kotecki.

Na spadek stóp procentowych trzeba będzie czekać. Główna stopa NBP pozostanie na poziomie niezmienionym przez cały ten rok, jednak na koniec roku 2025 ekonomiści widzą możliwość obniżki do 4,75 proc., a na koniec 2026 roku do poziomów ok. 4 proc.

Wzrostowi gospodarki nie będzie sprzyjać sytuacja na rynku pracy, czyli po prostu brak pracowników. Ankietowani ekonomiści oczekują dalszego systematycznego spadku bezrobocia nawet z obecnego bardzo niskiego poziomu 3,1 proc. zgodnie z metodą BAEL. Dalsze spadki będą bardzo powolne - do 3 proc. w 2024 oraz do 2,8 proc. w latach 2025 i 2026.

Czy w takim razie są sposoby, by wzrost przyspieszyć? Rekomendacje ekspertów dotyczą stabilizacji finansów publicznych, pobudzenia inwestycji w Polsce oraz przyspieszenia transformacji energetycznej.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: polska gospodarka | konsumpcja | PKB
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »