Z lidera rynku staniemy się średniakiem? Producenci baterii mają powód, by nie wybierać Polski
Polska była w 2022 roku unijnym i światowym liderem produkcji baterii do aut elektrycznych. Ale nasz kraj może już wkrótce stracić swoją pozycję. Powstanie nowych fabryk jest coraz częściej ogłaszane w innych państwach UE. Jednym z czynników może być to, że prąd niezbędny do produkcji przemysłowej w Polsce w dużej mierze pochodzi z węgla. A Unia stawia, także w produkcji baterii do elektryków, na niskoemisyjne źródła.
"Europa jeździ na polskich bateriach litowo-jonowych" - tak wydany w kwietniu raport zatytułowało Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych (PSPA). Szumne hasło nie wzięło się znikąd. Polska była w 2022 roku największym producentem baterii samochodowych w Unii i drugim największym na świecie.
W 2022 roku polskie moce produkcyjne stanowiły 6 proc. udziału całej światowej produkcji - wynika z danych BloombergNEF. Łączna moc baterii, które mogą być rocznie wyprodukowane w Polsce, sięgała w 2022 roku 73 gigawatogodzin (GWh), wskazuje firma analityczna. Było to o 35 GWh więcej niż na Węgrzech, zajmujących czwarte miejsce wśród światowych producentów. I ponad dwa razy więcej niż wynosiła moc produkcyjna niemieckiego przemysłu baterii - w 2022 roku było to 31 GWh.
Jeśli chodzi o rolę baterii dla polskiej gospodarki, to wartość sektora w 2022 roku wyniosła już 38 mld złotych, wskazuje PSPA. Eksport akumulatorów litowo-jonowych stanowi ponad 2,4 proc. całego polskiego eksportu. Oprócz firmy LG Energy Solutions, która w naszym kraju otworzyła największą fabrykę baterii w Europie, w Polsce zainwestowały także przedsięiorstwa Northvolt, Umicore, SK Innovation, Capchem, Guotai Huarong, BMZ czy Mercedes-Benz Manufacturing Poland - zwraca uwagę stowarzyszenie.
Dzięki światowym trendom na elektryfikację transportu, rynek baterii ma przed sobą spore perspektywy wzrostu. Jak szacuje BloombergNEF globalne moce produkcyjne w tej branży wzrosną nawet osiem razy do 2027 roku. Wiele nowej produkcji może pochodzić z UE. To zgodne z unijnymi założeniami. Do 2035 roku UE chce odejść od rejestracji aut spalinowych. Od tego roku będzie można rejestrować jedynie pojazdy o zmniejszonej emisyjności. Najpowszechniejszą technologią, która tę mniejszą emisyjność zapewnia, jest zaś obecnie elektryfikacja transportu.
Ale jak wynika z różnych szacunków i zapowiedzi otwierania nowych fabryk, Polska nie będzie największym beneficjentem rozwoju tej produkcji w Europie. O tym, że inwestorzy wybierają inne państwa pod inwestycje, świadczą dane zebrane przez organizację Transport and Environment (T&E). T&E zebrało dane o możliwych mocach produkcyjnych gigafabryk baterii w Europie do 2030 roku. Organizacja przedstawiła je w swoim raporcie "European Response to IRA", na temat europejskiej odpowiedzi na amerykański plan antyinflacyjny, obejmujący szerokie wsparcie finansowe dla zielonych inwestycji. W tym - dla producentów baterii.
W 2030 roku Niemcy w gigafabrykach mogą mieć aż do 493 GWh mocy produkcyjnej, zgodnie z tymi ustaleniami. Węgry będą miały moce na poziomie nawet 217 GWh - podaje T&E. Norwegia zaś na poziomie 136 GWh, a Francja 122 GWh. Polska z mocami 120 GWh spadnie więc na piąte miejsce w Europie. Do tego po piętach deptać nam będą Hiszpania z mocą produkcyjną 116 GWh i Szwecja z 110 GWh.
Jednym z powodów, dla którego fabryki będą powstawać w nowych krajach, może być to, że Polska cały czas w dużej mierze korzysta z węgla w energetyce. To nie do pogodzenia z celami UE, by produkcja baterii elektrycznych była czystsza. I nie jest to tylko deklaracja - Wspólnota przyjęła niedawno specjalne prawo regulujące tę kwestię.
Od połowy przyszłego roku wejdą w życie przepisy zgodnie z którymi wszyscy producenci baterii, którzy chcą sprzedawać w Europie, będą musieli wyliczyć cały ślad węglowy swojego produktu. Będą to więc dane o emisjach od wydobycia surowców niezbędnych do produkcji, przez proces w fabryce aż do ich recyklingu. Te dane zostaną następnie wykorzystane do ustalenia maksymalnego limitu emisji CO2 dla baterii. Od 2027 roku przy ich produkcji trzeba się będzie stosować do limitu. Jak wskazuje T&E, ma to zapewnić, że producenci baterii będą je wytwarzać z wykorzystaniem czystej energii zamiast tej z paliw kopalnych.
Organizacja zwraca uwagę, że w walce o jak najmniejszy ślad węglowy produktu kluczowe znaczenie będzie miała właśnie lokalizacja fabryki. T&E szacuje, że najpowszechniejszy typ akumulatora litowo-jonowego wyprodukowanego w UE w fabryce wykorzystującej prąd z ogólnej sieci elektroenergetycznej ma obecnie ślad węglowy na poziomie 78 gramów ekwiwalentu dwutlenku węgla na kilowatogodzinę (gCO2e/kWh).
Wyprodukowanie baterii w Szwecji obniżyłoby ten ślad do 64 gCO2e/kWh. Ślad węglowy akumulatora wzrasta natomiast do 85 gCO2e/kWh, jeśli jest produkowany w Niemczech. Niższą niż Niemcy emisyjność mają pod tym względem Węgry (76 gCO2e/kWh). Takie wyniki oznaczają przewagę większości europejskich lokalizacji nad produkcją w Chinach. Najpopularniejszy typ baterii litowo-jonowej wyprodukowanej w Państwie Środka ma przeciętną emisyjność na poziomie 105 gCO2e/kWh.
Ale Polska będzie miała problem. Bo produkcja u nas jest jeszcze brudniejsza niż w Chinach. Jak wylicza T&E, emisyjność produkcji baterii w Polsce to aż 109 gCO2e/kWh.
Czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji, poza przyspieszeniem transformacji energetycznej? "Produceni baterii powinni kupować energię jedynie z czystych źródeł. Sieci elektroenergetyczne operują na poziomie europejskim, więc Polska może np. kupować czystą energię z Hiszpanii albo Szwecji" - wskazuje organizacja. Pytanie, czy producentom to wystarczy, czy wybiorą kraje, którą czystą energię będą produkowały we własnych granicach.
Martyna Maciuch