Za ustawę 203 - Trybunał Stanu

Rozmowa z prof. Michałem Kuleszą z Uniwersytetu Warszawskiego i Kancelarii Prawniczej Baker and McKenzie.

Rozmowa z prof. Michałem Kuleszą z Uniwersytetu Warszawskiego i Kancelarii Prawniczej Baker and McKenzie.

GP: Dlaczego kwestionuje pan propozycję rządu, który na spłatę zobowiązań wobec pracowników samodzielnych publicznych zakładów opieki (SP ZOZ) chce przeznaczyć kwotę 2,2 mld zł (zobowiązania te wynoszą około 3,5 mld zł, ale mogą być wyższe)?

MK: To Sejm, który reprezentuje podatników, spowodował tę sytuację, przyjmując "ustawę 203". Trybunał Konstytucyjny stwierdził wyraźnie, że ustawa ta nie jest sprzeczna z konstytucją jedynie przy przyjęciu założenia, iż odpowiedzialnością za te zobowiązania obciążone są właściwe instytucje sfery finansów publicznych. Należało więc bezpośrednio po wyroku TK pilnie zareagować, nowelizując ustawę i przeznaczając stosowne środki na realizację zobowiązań. Wiedząc to ani Sejm, ani rząd przez 4 lata (a 2 lata od wyroku TK) nie uczyniły nic, aby zapobiec spiralnemu narastaniu lawiny długów szpitalnych. Uważam, że postępowanie władz centralnych w tej sprawie było i jest haniebne. Rząd przez swoje zaniechanie doprowadził do tego, że obecnie wartość wspomnianych zobowiązań jest dwu- lub nawet trzykrotnie większa. Długi niektórych szpitali, które miały wartość 2-3 mln zł, obecnie wynoszą nawet 10 mln zł. Narasta koszt kredytów, rosną kwoty odsetek dla pracowników z tytułu niewypłaconych należności, wraz z wyrokami sądów pracy dochodzą opłaty komornicze, narastają zaległości publicznoprawne itp. W ten sposób rząd dopuścił do katastrofy finansowej w ochronie zdrowia. I to jest zarzut, za który ktoś powinien stanąć przed Trybunałem Stanu! W tej chwili rząd próbuje załatać dziurę finansową żebraczą pożyczką dla szpitali.

Reklama

GP: Jak pan to interpretuje jako prawnik?

MK: To oczywista próba ominięcia drogi procesowej w sprawach z "ustawy 203". Ale każdy dzień opóźnienia przez rząd rzetelnego załatwienia tej kwestii oznacza radykalne pogłębienie zapaści, bo narasta spirala zobowiązań dodatkowych.

GP: Skąd w takim razie wziąć pieniądze na zaległe podwyżki z tytułu "ustawy 203" i jakie mogą być dodatkowe źródła sfinansowania tych zobowiązań?

MK: Na to pytanie odpowiadać nie chcę i nie umiem. Mogę powiedzieć jedynie, że Polska jest krajem dużym, bogatym i marnotrawnym. W 2003 r. wydaliśmy prawie 30 mld zł na pomoc publiczną i Unia Europejska zarzuca nam z tego powodu protekcjonizm gospodarczy w różnych branżach i dziedzinach. A dzieje się tak dlatego, że polski Sejm i rząd ulegają wyłącznie naciskom silnego lobby gospodarczego. Natomiast w przypadku "ustawy 203" nie widzi za stosowne zadośćuczynić prawomocnym żądaniom pracowniczym. Ale są też i inne źródła sfinansowania tych podwyżek. Powinny być one normalnym wydatkiem budżetu, co można porównać z sytuacją, gdybyśmy np. jako państwo przegrali jakiś poważny proces międzynarodowy. Na różne sytuacje tego rodzaju trzeba być przygotowanym. Stawianie płaczliwego pytania, czy nas podatników na to stać, nie jest w porządku, bo być może podatników faktycznie na to nie stać, ale żaden poważny wierzyciel, np. zagraniczny, nie rezygnowałby z roszczeń wobec Skarbu Państwa. W imię więc czego mieliby z nich rezygnować wierzyciele krajowi? Państwo przecież musi mieć wreszcie poczucie, że odpowiada za swoje błędy i zaniechania.

GP: Kto pana zdaniem powinien uregulować roszczenia pracowników SP ZOZ. TK orzekł, że wspomniane podwyżki obciążają ten segment finansów publicznych, za którego pośrednictwem realizowane są obowiązki władzy publicznej określone w konstytucji. Nie oznacza to jednak - można przeczytać w uzasadnieniu orzeczenia - że SP ZOZ przysługuje pełna rekompensata.

MK: Zacznijmy od końca. Zawsze trzeba zbadać, czy uprawniony do odszkodowania przyczynił się do zwiększenia wielkości szkody. To jest bardzo ważne, bo szpitale mogły i powinny przystąpić do daleko posuniętej restrukturyzacji swojej organizacji, wydatków, kosztów, zatrudnienia itd. Zawsze więc będzie rodzić się pytanie: czy szpital biernie tylko czekał, żeby szkoda mu rosła, czy podejmował konieczne starania, żeby ją zminimalizować. Wracając zaś do pierwszej części pytania, uznaję, że przyczyną szkody jest bezprawie legislacyjne. Odpowiada za to władza ustawodawcza (Sejm), bo powstanie szkody wprost wiąże się z wadliwym działaniem tej władzy, a także z jej późniejszym zaniechaniem, co jeszcze przyczyniło się do znacznego zwiększenia rozmiarów szkody, jaką poniosły ZOZ-y.

GP: Czy były jakieś ograniczenia dotyczące możliwości pozwania kas chorych, a później ich prawnego następcy - NFZ?

MK: Płatników tych można było pozwać, ale jeszcze w czasie trwania umów, a więc w 2001 i 2002 roku. Wiele takich spraw toczy się nadal. Nie wiadomo, jak zakończą się te procesy. W pozwach zażądaliśmy zmiany świadczenia z powodu nadzwyczajnej zmiany warunków wykonywania umowy. "Ustawa 203" to była siła wyższa, zarówno dla szpitala, jak i dla kas chorych. W tej sytuacji obie strony powinny przystąpić do renegocjacji wówczas obowiązującego kontraktu. Później, jak przestał on obowiązywać, nie było podstawy do złożenia przeciwko płatnikowi pozwu z tego tytułu. Zaś żadna ustawa nie obligowała kas czy NFZ do zrekompensowania SP ZOZ-om strat wynikających z podwyższenia płac swoim pracownikom. Bardzo więc trudno byłoby konstruować, przy innej podstawie prawnej, odpowiedzialność NFZ za to, że w szpitalach nastąpiła zapaść z powodu braku pieniędzy na te podwyżki.
Dlatego uważam, że podstawą roszczenia jest wspomniane bezprawie legislacyjne (błędna ustawa), co stwierdził TK, a następnie także zaniechanie legislacyjne, co przyczyniło się do ogromnego zwiększenia szkody.
W tej sprawie od lat toczy się wielki spór prawny - w Trybunale Konstytucyjnym i w Sądzie Najwyższym, w dziesiątkach sądów powszechnych. Zapadają różne wyroki, krystalizują się poglądy prawne. Ja reprezentuję obecnie grupę ponad 30 szpitali, skarżąc Skarb Państwa (Sejm). Próbujemy połączyć wszystkie te sprawy, oparte na jednakowym założeniu prawnym, przekształcając je w zbiorowy proces, przynajmniej w zakresie rozstrzygnięcia sporu co do zasady.

GP: Dlaczego akurat "ustawa 203" nadal tak bulwersuje i z jakich powodów reprezentuje pan te kilkadziesiąt szpitali w procesach sądowych?

MK: To jeden z najbardziej wyrazistych przykładów psucia państwa polskiego w ostatnich latach. Zapaść służby zdrowia, do której dopuszczono, przekłada się wprost na zagrożenie zdrowia i życia obywateli, a także grozi trudnościami wielu miast i powiatów, które prowadzą upadające szpitale. Od władzy należy wymagać, by chroniła dobro wspólne. Należy uruchamiać mechanizmy chroniące przed dewastacją substancji państwowej.

Rozmawiał Józef Kielar

Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »