Zabraknie na leki?

Obniżenie współpłatności leków przez pacjentów, jak również udostępnianie nowych leków przez wprowadzanie ich na wykazy refundacyjne, bez dokonania bardzo istotnych zmian w obecnym systemie, wydaje się niemożliwe.

Obniżenie współpłatności leków przez pacjentów, jak również udostępnianie nowych leków przez wprowadzanie ich na wykazy refundacyjne, bez dokonania bardzo istotnych zmian w obecnym systemie, wydaje się niemożliwe.

Według prof. Tadeusza Chruściela z Naczelnej Rady Lekarskiej współpłacenie przez pacjenta za leki (65-67 proc.) przekroczyło już granice, które Światowa Organizacja Zdrowia uznaje za dopuszczalne (40 proc.). - Nawet do leków refundowanych dopłacamy aż 33 proc. ich ceny i jest to niebezpieczne zjawisko - twierdzi farmaceuta Andrzej Tarasiewicz, były koordynator ds. leków i wyrobów medycznych konferencji okrągłego stołu. Dlatego proponowaliśmy obniżenie współpłacenia przez pacjenta za leki refundowane średnio do 25 proc. w ciągu najbliższych pięciu lat i opracowanie zachęt dla lekarzy i farmaceutów, by chronili pacjenta przed ponoszeniem nieuzasadnionych wydatków.

W wielu bogatszych krajach, gdzie współpłatność pacjenta za leki jest znacznie niższa, systemy refundowania leków nieustannie się reformuje. Stwarzane są mechanizmy dające preferencje lekom generycznym, nakazuje się wręcz farmaceucie (np. w Szwecji) wydawać w aptece najtańsze leki, chyba że na recepcie jest zapis: "nie zmieniać". Generalnie jednak w krajach byłej Piętnastki, z wyjątkiem Niemiec i Wielkiej Brytanii, jest mała konsumpcja leków generycznych. W Austrii z kolei wiele leków innowacyjnych nie jest w ogóle refundowanych. W wielu państwach, gdy lekarz ordynuje w sposób nieuzasadniony drogie leki markowe, a pacjent niepotrzebnie płaci różnicę ceny z własnej kieszeni, płatnik (w Polsce NFZ) ma prawo i powinien reagować. Tak się dzieje np. w Niemczech.

W Polsce od wielu lat nie ma koncepcji polityki lekowej. Gdybyśmy wycofali z refundacji np. część drogich leków markowych i wprowadzili więcej tanich leków generycznych, a zaoszczędzone pieniądze przeznaczyli na leki innowacyjne, mógłby powstać problem, czy producenci tych tanich leków zabezpieczą interesy pacjentów. Nie dysponujemy bowiem sztabem fachowców, którzy monitorowaliby rynek. Nawet dotychczasowi ministrowie zdrowia niezbyt dobrze znali tę problematykę. Poza tym mają zbyt słabe instrumenty prawne do kreowania polityki lekowej. Listy leków refundowanych, limity grupowe i co więcej? Doszło jednak do absurdu, bo tylko kilka osób z resortu zdrowia, finansów i gospodarki rekomenduje zmiany na wykazach, a minister podejmuje decyzje dotyczące niebagatelnej kwoty 6 mld zł na refundacje leków.

Fachowcy odeszli do zachodnich firm farmaceutycznych, które po 1989 r. jak grzyby po deszczu zaczęły otwierać swoje przedstawicielstwa. Teraz w Polsce pracuje w nich około 4 tys. osób. Generują one olbrzymie koszty wpływające w dużym stopniu na ceny leków markowych i innowacyjnych. W niektórych krajach jest to ściśle unormowane. Obowiązuje zasada: możesz mieć więcej przedstawicieli, ale zapłacisz za to podatek. Szwedzi zaproponowali nawet, żeby pobierać opłaty od samych firm farmaceutycznych po to, by stworzyć niezależną instytucję, która będzie analizować leki innowacyjne pod kątem ich pacjenta. Wprowadzenie bowiem na rynek dużej ilości leków innowacyjnych w Polsce bez limitów spowodowałoby załamanie budżetu ochrony zdrowia.

W naszym kraju nie ma też kadry, która centralnie kreowałaby politykę lekową, nie ma zespołów fachowców, którzy działaliby w oddziałach NFZ, tak jak we Włoszech, Szwecji czy Hiszpanii, gdzie istnieje możliwość wpływania na politykę lekową w regionie. Poza tym u nas proces ordynowania leków nie jest monitorowany i właściwie kontrolowany. Byłoby to możliwe, gdyby funkcjonował Rejestr Usług Medycznych. Niestety, system START stworzony przez byłego dyrektora śląskiej kasy chorych Andrzeja Sośnierza działa z powodzeniem tylko w tym regionie.

Nawet wprowadzenie w 2001 r. nowych regulacji prawnych zgodnych z wymaganiami UE nie przyczyniło się do stworzenia przejrzystego systemu. Leki nierefundowane, jak w wielu krajach Unii, nie podlegają regulacjom dotyczącym cen i marż. Natomiast zasady umieszczania produktów na listach leków refundowanych nadal są niejasne, a obowiązujące prawo wymaga nowelizacji. Szybkie wprowadzanie na listy tańszych produktów przyniosło w kilku krajach wyraźne korzyści finansowe płatnikom oraz pacjentom.

Powinniśmy skorzystać z doświadczeń innych krajów europejskich, które usuwają z listy leki o nieudowodnionej skuteczności terapeutycznej, współpracują z międzynarodowymi ośrodkami badającymi ceny tych samych leków w poszczególnych krajach (w Polsce wiele leków innowacyjnych jest dostarczanych po wyższych cenach niż w krajach UE), negocjują z producentami ceny wraz z wielkością dostaw oraz wspierają import równoległy leków, który przynosi poważne oszczędności. Uzyskane w ten sposób środki przeznaczają na udostępnianie pacjentom leków innowacyjnych.

Polityka lekowa jest chora jeszcze z innego względu. Średnia cena opakowania leku wynosi u nas ok. 13 zł (3 euro), a w krajach zachodniej Europy 7-8 euro, choć siła nabywcza złotego jest znacznie mniejsza niż euro. Nasz pacjent przepłaca za leki, bo tak jak ten z dawnej Piętnastki, chce być szybko wyleczony. Ale na rynku farmaceutycznym toczy się twarda walka o ogromne pieniądze i w tym polskim bałaganie na razie wygrywają ci, którzy robią u nas największe interesy.

SŁOWNICZEK

Lek innowacyjny (oryginalny) - przyjmuje się, że jest to lek, który dokonał prawdziwego przełomu w terapii. Ma z reguły patent na 25 lat i dodatkową ochronę, tzw. SPC.

Lek markowy - produkowany przez firmę, która pierwsza wprowadziła go do obrotu. Może mieć patent oraz SPC.

Lek generyczny (odtwórczy) - musi mieć tę samą jakość co lek markowy, nie jest objęty patentem.

Reklama

Józef Kielar

dr Wojciech Kuźmierkiewicz, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Prywatnych Przemysłu Farmaceutycznego:
Leki tanieją, ale średnia cena opakowania jednak rośnie, bo sprowadzamy z bogatych państw produkty oryginalne i generyczne, dużo droższe od krajowych. Pacjenci dopłacają do leków 63 proc. wartości leków dostępnych na rynku. Powodem tego jest brak wystarczających środków w NFZ na refundację. Pacjent też nie ma pieniędzy, stąd wynikają ograniczenia w dostępie do leków. Nie można jednak liczyć na to, że producenci leków innowacyjnych (mają 12-15-proc. udział ilościowy w rynku, a wartościowy aż 45 proc.) obniżą na naszym rynku ich ceny, bo w UE obowiązuje tzw. zasada importu równoległego. Skutkiem jej jest niekorzystny dla wytwórców przepływ leków między państwami, wykorzystujący różnice cen. Nasi decydenci dyskryminują rodzimy przemysł farmaceutyczny, zamrażając np. od 3 lat ceny naszych produktów. Jeżeli w wyniku takiej polityki nasz przemysł upadnie, powstałe luki zapełni droższy produkt z importu.

Paweł Piotrowski, dyrektor Stowarzyszenia Firm Farmaceutycznych w Polsce

W Polsce refunduje się drogie leki generyczne, natomiast na listach brakuje leków najtańszych oraz leków innowacyjnych (nie są na nie wpisywane już od 7 lat). To właśnie dzięki nim możliwe jest skrócenie czasu leczenia i znaczne ograniczenie hospitalizacji czy wyeliminowanie powikłań. Gdyby na listy wprowadzono tanie generyki, wówczas wygospodarowano by pieniądze na leki innowacyjne. Listy refundacyjne trzeba konstruować przede wszystkim z myślą o polskich pacjentach i korzyściach dla nich.

Krzysztof Bukiel, przewodniczący Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy

Występuje w Polsce nierównowaga polegająca na tym, że jest bardzo intensywne oddziaływanie firm farmaceutycznych na lekarzy, a ze strony NFZ nie ma obiektywnej informacji o lekach. Kontrola Ordynacji lekarskiej, którą prowadzi fundusz, jest oczywiście potrzebna, ale niewystarczająca. Należy znaleźć sposób i przekonać lekarzy, że pewne leki są równie dobre i tańsze. Nic dziwnego, że firmy farmaceutyczne, wykorzystując bierność NFZ, robią wszystko, aby skłonić lekarzy do wypisywania ich leków. Czasami są to działania etycznie wątpliwe, np. profesor otrzymuje wysokie wynagrodzenie za to, że udaje, iż przebadał lek już dawno przebadany, lekarze zaś uwzględniają jego opinię i przepisują ten preparat. Wysyła się ich też na kongresy i sympozja naukowe, oni natomiast chcą się zrewanżować takiej firmie.

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: zdrowie | obniżenie | refundowanych | Niemożliwe | Narodowy Fundusz Zdrowia | leki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »