Zaiskrzyło między premierem a NBP

Kolejna odsłona w wojnie między obecnym rządem a prezesem NBP Leszkiem Balcerowiczem. Premier Jarosław Kaczyński powiedział w wywiadzie prasowym o banku centralnym: "To, co się tam działo przez wiele lat, wyszłoby na jaw. Mogłoby to być dla różnych środowisk skrajnie niemiłe". NBP ocenia wypowiedzi szefa rządu jako "szkodliwe dla instytucji państwa i obraźliwe dla pracowników NBP".

Nie jest tajemnicą, że obydwaj panowie - Jarosław Kaczyński i Leszek Balcerowicz - nie przepadają za sobą. Prezes NBP dla obecnego szefa rządu to "pan, który prawie zawsze się mylił". Z kolei Leszek Balcerowicz uważa, że obecna ekipa stwarza realne zagrożenie dla polskiej demokracji. Relacje między NBP i rządem od początku układają się fatalnie. Zaraz po objęciu władzy PiS postanowił pokazać Balcerowiczowi, gdzie jest jego miejsce. Prezes został wezwany do Sejmu, by złożyć raport z działalności NBP. Wystąpienie Balcerowicza stało się okazją do niewybrednych ataków na jego osobę. Znamienny był fakt, że marszałek Sejmu prowadzenie obrad powierzył swojemu zastępcy, Andrzejowi Lepperowi, który nie krył satysfakcji z faktu.

Reklama

Mech persona non grata

Do kolejnego, bardzo ostrego spięcia doszło w marcu, kiedy nadzór bankowy radził nad fuzją banków BPH o Pekao SA. Leszek Balcerowicz wyrzucił wtedy z obrad Cezarego Mecha, reprezentanta rządu, zarzucając mu stronniczość. Wynikła z tego wielka awantura i żądania postawienia prezesa NBP przed Trybunałem Stanu.

Na linii bank centralny-koalicja rządowa zaiskrzyło znowu gwałtownie po powstaniu komisji śledczej ds. banków, która jako pierwszego świadka chciała przesłuchać szefa NBP. Jeden z posłów wystąpił z wnioskiem o wspólny apel do Leszka Balcerowicza, by dobrowolnie zrezygnował z urzędu. Propozycja, uznana za niepoważną, przepadła. Balcerowicz natomiast odmówił stawienia się przed komisją do czasu rozstrzygnięcia przez Trybunał Konstytucyjny, czy komisja działa zgodnie z ustawą zasadniczą. Komisja za brak stawiennictwa na wezwanie śledczych ukarała go kara pieniężną w wysokości 3 tys. zł.

Jak się jednak okazało, to Balcerowicz miał rację. Trybunał orzekł, że komisja nie może przesłuchiwać szefa NBP, ponieważ do tego powołane są inne służby, a bank centralny jest instytucją niezależną od Sejmu.

Nawet Trybunał by nie pomógł

W piątek po raz kolejny stosunki między rządem a NBP uległy zaognieniu. Premier powiedział w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej": "Na przykład gdyby był nowy prezes NBP, naprawdę nowy, czyli z innego środowiska, to ochrona tej instytucji przez Trybunał Konstytucyjny niewiele by pomogła. To, co się tam działo przez wiele lat, wyszłoby na jaw. Mogłoby to być dla różnych środowisk skrajnie niemiłe".

"Takie wypowiedzi mogą podważyć społeczne zaufanie do banku centralnego, który z mocy Konstytucji jest strażnikiem wartości polskiego pieniądza. Są szkodliwe dla instytucji państwa i obraźliwe dla pracowników Narodowego Banku Polskiego. Działalność Narodowego Banku Polskiego była i jest corocznie kontrolowana przez Najwyższą Izbę Kontroli, a od 2004 roku przez niezależnego audytora i była pozytywnie oceniana" - napisał w oświadczeniu zarząd NBP.

ET

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »