Zakaz handlu w niedziele. Rząd nie wywiązuje się z obietnicy złożonej w związku z wojną na Ukrainie
Rząd nadal nie odpowiada na pytania o zapowiadane ułatwienienie handlu w niedziele w związku z wojną na Ukrainie i masowym napływem uchodźców do Polski. Z kolei ministerstwo pilotujące tę kwestię odpowiedziało nam po dziewięciu dniach w taki sposób, że w zasadzie nie odpowiedziało. Wygląda to tak, jak gdyby PiS chciał się po cichu wycofać z obietnicy złożonej przedsiębiorcom niemal trzy tygodnie temu i przerzucić na nich całą odpowiedzialność za decyzje o ewentualnym otwarciu sklepów w niedziele objęte zakazem handlu - napisały wiadomoscihandlowe.pl.
Przypomnijmy, że zaraz po wybuchu wojny na Ukrainie rząd zapowiedział - ustami swojego rzecznika Piotra Müllera oraz minister rodziny i polityki społecznej Marleny Maląg - że przygotuje odpowiednie regulacje w tej sprawie. Rzecznik rządu już wtedy deklarował, że "otwarcie sklepu nie będzie karane", ale wskazał jedynie na dwa województwa sąsiadujące z Ukrainą - podkarpackie i lubelskie. Müller podkreślił, że istnieje "ogólny przepis - zarówno w prawie karnym, jak i w Kodeksie wykroczeń, w którym zapisano, że nie popełnia wykroczenia kto działa w celu uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego dobru chronionemu prawem, jeżeli niebezpieczeństwa nie można inaczej uniknąć, a dobro poświęcone nie przedstawia większej wartości niż dobro ratowane". Dodał jednak, że przepisy zostaną zmienione "w taki sposób, aby powołanie się na klauzulę generalną było niepotrzebne", najwyraźniej dostrzegając, że przedsiębiorcy niekoniecznie będą chętni do podejmowania ryzyka.
Od tamtej pory przedsiębiorcy czekają na jakiekolwiek informacje w tej sprawie. Jedni otwierają sklepy we wskazanych dwóch województwach (najwyraźniej uznając, że konferencja prasowa rządu jest w Polsce źródłem prawa), inni obawiają się, że jeśli to zrobią, narażą się na kary. O problemach z tym związanych pisaliśmy na portalu wiadomoscihandlowe.pl już 11 marca. Od tamtej pory dzwonili do nas drobni przedsiębiorcy z różnych regionów Polski, zwracając uwagę na obecny bałagan, prosząc wręcz nas - dziennikarzy - o pomoc w interpretacji prawa i o wywieranie nacisków na rząd. Ubolewali, że duże sieci handlowe otwierają wszystkie sklepy w woj. podkarpackim i lubelskim (nawet te, które są z dala od tras, po których przemieszczają się uchodźcy), a oni sami mają związane ręce, choć ich miasta goszczą tysiące uchodźców. Czekają na obiecane przez rząd zmiany w prawie, a tych wciąż nie ma, choć kolejne niedziele mijają.
Na tym tle komicznie wręcz wygląda odpowiedź ministerstwa kierowanego przez Marlenę Maląg, jaka wpłynęła do portalu wiadomoscihandlowe.pl w czwartek 17 marca. Dziewięć dni wcześniej zapytaliśmy najpierw Kancelarię Premiera, a następnie Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej (do którego zostaliśmy odesłani przez KPRM) o zapowiedziane przez Piotra Müllera zmiany przepisów. Próbowaliśmy się dowiedzieć, jak biegną prace nad tymi przepisami, czy planowana jest nowelizacja ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele, czy powstanie projekt rządowy i czy brana pod uwagę jest poprawka do procedowanego akurat w Sejmie projektu ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy (ostatecznie poprawkę złożyła w Senacie opozycja, ale zabrakło głosów do jej przegłosowania - o tym za chwilę). Chcieliśmy ustalić, kiedy przepisy mogą wejść w życie i czy rząd zgodzi się na otwarcie sklepów w związku z kryzysową sytuacją nie tylko w dwóch województwach, ale również w pozostałych - i na jakich zasadach. A jeśli nie, to dlaczego.
Co na to Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej? Resort po ponagleniach przesłał nam stanowisko, z którego absolutnie nic nie wynika. "Poinformował" nas o tym, że w ustawie o ograniczeniu handlu w niedziele przewidziano 30 wyjątków od zakazu handlu (o czym każdy przedsiębiorca działający w branży handlowej wie doskonale). Ministerstwo napisało też, że "uchylenie zakazu handlu w tych przypadkach, w opinii ustawodawcy, było potrzebne ze względu na rodzaj prowadzonej działalności, w szczególności gdy prowadzenie handlu jest uzasadnione ze względu na użyteczność społeczną i codzienne potrzeby ludności". Czyli mowa-trawa. Znakomicie, że w sytuacji kryzysu na niespotykaną skalę możemy się dowiedzieć, jak wyglądał proces legislacyjny w 2017 r.
Dalej jest jeszcze ciekawiej. "W świetle przepisów ww. ustawy zakaz handlu oraz wykonywania czynności związanych z handlem, a także powierzania pracownikowi lub zatrudnionemu wykonywania pracy w handlu oraz wykonywania czynności związanych z handlem nie obowiązuje w niedziele i święta m.in.:" - a potem lista chyba losowo wybranych siedmiu wyjątków z ustawy. Nie wiedzieć czemu, ministerstwo kierowane przez Marlenę Maląg wskazuje w odpowiedzi na pytania dotyczące zupełnie innych kwestii, że w niedzielę działać mogą np. piekarnie, cukiernie, lodziarnie i placówki handlowe w zakładach hotelarskich.
- Należy zauważyć, że z przewidzianych ww. ustawą wyłączeń spod zakazu handlu mogą korzystać placówki handlowe na całym terytorium RP. Zatem obecne brzmienie ww. ustawy pozwala na prowadzenie handlu w wybranych placówkach handlowych położonych w także w województwie podkarpackim i lubelskim, pozwalając na zaspokojenie niezbędnych potrzeb i nabycie towarów pierwszej potrzeby w niedziele i święta zarówno przez obywateli Ukrainy przybywających do Polski, jak i wspierających ich mieszkańców Polski. Nie będą mogły natomiast prowadzić handlu w niedzielę placówki handlowe nieobjęte wyłączeniami ustawowymi - napisał nam Wydział Prasowy, Departament Komunikacji i Promocji w MRiPS.
A zatem, drogi przedsiębiorco, raczej nie zanosi się na obiecane zmiany w prawie. Jeśli coś takiego wciąż wchodzi w grę, to MRiPS najwyraźniej o tym nie wie albo - gorzej - wie, lecz nie chce powiedzieć.
Chcesz otworzyć sklep w niedzielę "niehandlową", to bierz całe ryzyko na siebie. Oszacuj, jak wielu uchodźców pojawi się w twoim sklepie w najbliższa niedzielę i jaki procent polskich klientów odwiedzi twoją placówkę, żeby kupić towary nie dla siebie, lecz z przeznaczeniem na zbiórki na rzecz Ukrainy. Zrób to, by podczas ewentualnej kontroli mieć jakieś argumenty na swoją obronę.
Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc!
Warto zauważyć, że przeciwko otwarciu sklepów w niedziele "niehandlowe" protestuje pomysłodawca zakazu handlu, czyli NSZZ Solidarność. Szef sekcji handlowej tego związku Alfred Bujara w komentarzu dla "Dziennika Gazety Prawnej" stwierdził, że "nie ma powodów do otwierania sklepów w niedziele" oraz że "migracja nie może być pretekstem do wykorzystywania słabszych i zwiększania zysków przez przedsiębiorstwa, w tym także poprzez próby poluzowywania ograniczeń w handlu w niedziele".
- Przypomnę, że system zaopatrzenia w żywność jest częścią infrastruktury krytycznej i na podstawie art. 6 pkt 8 ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele można wydać przepisy wykonawcze, które przewidywałyby otwieranie konkretnych placówek handlowych z uwagi na obecną sytuację kryzysową. Nie skorzystano z tej możliwości, bo nie ma takiej potrzeby - powiedział Bujara "DGP".
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Wygląda na to, że rząd może nawet próbował coś zrobić, ale następnie wycofał się z tego po cichu pod wpływem nacisku związkowców. O tym, że Prawo i Sprawiedliwość chyba jednak nie ma zamiaru poluzować przepisów o handlu w niedziele, przekonaliśmy się w ubiegłym tygodniu. Poparta przez pięć senackich komisji poprawka znosząca tymczasowo (do 30 czerwca) zakaz handlu w niedziele na terytorium całego kraju przepadła podczas głosowania w Senacie (47 głosów za, 47 głosów przeciw, 1 głos wstrzymujący się). Przeciwni poprawce zgłoszonej przez senatora Krzysztofa Kwiatkowskiego byli właśnie senatorowie PiS.
Paweł Jachowski