Zaklinanie elektoratu

Sondaże opinii publicznej od dawna nie pozostawiają wątpliwości co do stosunku głosów, które zostaną wyjęte z urn wieczorem 8 czerwca. Badania poszczególnych ośrodków trochę się różnią, ale z grubsza proporcje wśród GŁOSUJĄCYCH rozkładają się jak 2/3 do 1/3 na korzyść integracji Polski z Unią Europejską. Natomiast wciąż ciemna pozostaje sama liczba owych głosujących.

Głowę państwa od niedawna frasuje nowy wątek. Usłyszałem o nim w rozmowie towarzyskiej, ale ponieważ prezydent nie nałożył na swoje słowa embarga, sprawa zaś jest wagi państwowej - więc podaję ją dalej. Otóż Aleksander Kwaśniewski wyraził obawę o niską referendalną frekwencję wśród elektoratu... SLD! Jest to rozumowanie logiczne, albowiem systematyczny spadek poparcia społecznego dla rządu Leszka Millera oznacza ni mniej, ni więcej tylko odwracanie się JEGO zwolenników, nie zaś elektoratu antyunijnej opozycji. Jeśli w gwałtownie rosnącej grupie zawiedzionych postrzeganie UE pokryje się z obrazem ekipy rządzącej, to najprostszym odruchem protestu będzie pozostanie 7 i 8 czerwca w domu.

Trwoga frekwencyjna ogarnia coraz szersze kręgi. Jedynym organem nie ulegającym nerwówce jawi się Państwowa Komisja Wyborcza, która stoi na stanowisku przestrzegania prawa. Nic dziwnego, że najświeższym pomysłem polityków, kiełkującym w samym sercu rządowego sztabu, jest przeprowadzenie w tym tygodniu superekspresowej nowelizacji dopiero co ogłoszonej ustawy o referendum ogólnokrajowym. Chodziłoby o umożliwienie ogłaszania danych frekwencyjnych w czasie trwania referendum. Przypomnijmy, że według wersji obowiązującej jest to czyn PRZESTĘPCZY, zagrożony gigantyczną grzywną - od pół miliona do miliona złotych.