Zatajony raport w sprawie imigracji
Telewizja BBC ujawniła informację o zatajnieniu przez brytyjski rząd raportu w sprawie wpływu imigracji na bezrobocie wśród własnych obywateli. Raport nie potwierdza wcześniejszych wypowiedzi ministrów, że imigracja odbiera szanse pracy znacznej liczbie Brytyjczyków.
Dotychczas brytyjski rząd powoływał się na wyliczenia komitetu doradczego do spraw imigracji, że przyjazd każdej setki imigrantów pozbawia zatrudnienia 23 Brytyjczyków. Telewizja BBC dokopała się tymczasem informacji o wewnętrznym raporcie rządowym, który podaje inną liczbę - nie wiadomo jaką, ale niższą. Brytyjski rząd twierdzi, że nie zataił raportu, tylko nie jest on jeszcze gotowy do publikacji. Rzecznik opozycyjnej Partii Pracy, David Hanson mówił jednak telewizji BBC, że rząd raport utajnił.
Luke Johnson z Ośrodka Przedsiębiorczości wyjaśnił w rozmowie z radiem BBC, dlaczego poprzednie wyliczenia mogą być przesadzone. "Imigranci to z konieczności grupa ludzi z inicjatywą. Wielu z nich nie może się posłużyć swoimi kwalifikacjami i nie ma wyboru - są zmuszeni do samozatrudnienia" - powiedział. Zdaniem Luke'a Johnsona, wielu imigrantów nie zajmuje więc istniejących miejsc pracy, tylko tworzy nowe.
- - - - -
Nowe zasady przyznawania zasiłków na Wyspach, które uderzą również w imigrantów z Polski, trafią do Trybunału Europejskiego. Przekonany jest o tym szef centrum badań nad imigracją na uniwersytecie UCL, profesor Christian Dustmann.
Nowe reguły weszły w życie na początku miesiąca. Zakładają one, że prawo do zasiłków mają tylko ci imigranci z UE, którzy przepracowali na Wyspach przynajmniej przez trzy miesiące, zarabiając w tym czasie 150 funtów tygodniowo.
Rząd tłumaczy to tym, że by korzystać z systemu świadczeń, najpierw trzeba dla niego wypracować trochę pieniędzy. Czy w Unii wypłatę zasiłków można uzależnić od stażu pracy lub wynagrodzeń? Zdaniem profesora Dustmanna sprawa jest otwarta.
"Unijne regulacje są tu bardzo luźne. W przeszłości, w podobnych sprawach, sądy orzekały bardzo różnie. Jestem przekonany, że i to prawo trafi wkrótce do Trybunału" - mówi profesor Polskiemu Radiu.
Profesor Dustmann nie chce spekulować na temat tego, co może powiedzieć Trybunał. Dodaje jednak, że uważa iż sama zasada, na której opierają się wprowadzone przez konserwatystów zmiany, jest logiczna.
"Przesłanka, która legła u podstaw tych zmian jest zrozumiała. Wyzwanie stanowi jednak uniwersalna implementacja zmian w prawie europejskim" - tłumaczy rozmówca Polskiego Radia. Bo, jak dodaje, łatwo jest tu naruszyć zasadę zakazu dyskryminacji pracowników z innych krajów unijnych.
W lutym wątpliwości co do legalności zmian wyraziła już Komisja Europejska.