Zima 2022 r. będzie wymagająca, zima 2023 r. jeszcze gorsza
Podczas jesiennych spotkań Międzynarodowego Funduszu Walutowego uderzał kontrast między wciąż przyzwoitymi liczbami z oficjalnych prognoz dla światowej gospodarki a pesymistycznym komentarzem do nich.
- Globalna inflacja ma osiągnąć swój szczyt na poziomie 9,5 proc. w tym roku i spadać do poziomu 4,1 proc. w 2024 r.
- MFW stawia sprawę jasno: lepiej nadmiernie zacieśnić politykę pieniężną niż zatrzymać się w walce z inflacją w pół drogi
- Polityka fiskalna nie powinna działać wbrew wysiłkom władz monetarnych zmierzających do obniżenia inflacji
- Politycy przez narosłe przez wiele lat zadłużenie nie mają zbyt dużego pola manewru, a rynki ostatnio nie wybaczają im błędów
Liczbowo wygląda to tak, że MFW pozostawił niezmienioną prognozę wzrostu na 2022 r. na poziomie 3,2 proc. i obniżył prognozę na 2023 r. tylko o 0,2 pkt. proc. do 2,7 proc.
Globalna inflacja ma osiągnąć swój szczyt na poziomie 9,5 proc. w tym roku i spadać do poziomu 4,1 proc. w 2024 r. Inflacja bazowa wciąż jest bowiem wysoka, w lipcu wynosiła aż 6,7 proc. dla medianowego kraju z bazy MFW.
Wypowiedzi przedstawicieli Funduszu każą jednak przypuszczać, że scenariusz bazowy jest w istocie optymistycznym, bowiem ryzyk dla jego realizacji jest sporo.
"Szacujemy, że istnieje prawdopodobieństwo około jeden na cztery, że globalny wzrost gospodarczy w przyszłym roku może spaść poniżej historycznie niskiego poziomu 2 procent. Jeśli wiele z tych ryzyk się zmaterializuje, globalny wzrost gospodarczy spadnie do 1,1 proc., a dochód na głowę mieszkańca w 2023 roku pozostanie niemalże w miejscu. Według naszych obliczeń, prawdopodobieństwo takiego lub gorszego wyniku to od 10 do 15 procent" - przyznaje Fundusz. Wymienia jednocześnie owe ryzyka, których materializacja może popchnąć globalną gospodarkę w kierunku prawie-stagflacji.
Na pierwszym miejscu jest ryzyko błędnej kalibracji polityki monetarnej, fiskalnej lub finansowej, które "gwałtownie wzrosło w warunkach wysokiej niepewności i rosnącej niestabilności". Na pierwszy plan wybija się oczywiście polityka monetarna. MFW przyznaje, że istnieje zarówno ryzyko niedostatecznego jak i nadmiernego zacieśnienia przez banki centralne.
"Zbyt słabe zacieśnienie spowodowałoby dalsze utrwalenie inflacji, osłabienie wiarygodności banków centralnych i odkotwiczenie oczekiwań inflacyjnych. Jak uczy nas historia, zwiększyłoby to tylko ostateczny koszt opanowania inflacji. Zbytnie zacieśnienie grozi wpędzeniem gospodarki światowej w niepotrzebnie poważną recesję. Rynki finansowe również mogą mieć problemy ze zbyt szybkim zacieśnieniem" - wymienia w artykule na IMF Blog Pierre-Olivier Gourinchas, główny ekonomista Funduszu.
Który błąd byłby jednak bardziej kosztowny? MFW stawia sprawę jasno: lepiej nadmiernie zacieśnić niż zatrzymać się w walce z inflacją w pół drogi, co jednak nie zawsze musi przekładać się na wprowadzenie twardej polityki fiskalnej, o czym wspomnimy jeszcze dalej.
"Koszty tych błędów nie są jednak symetryczne. Ciężko wypracowana wiarygodność banków centralnych może zostać podważona, jeśli po raz kolejny źle ocenią one uporczywość utrzymywania się inflacji. Byłoby to znacznie bardziej szkodliwe dla przyszłej stabilności makroekonomicznej. Tam, gdzie to konieczne, polityka finansowa powinna zapewniać stabilność rynków. Jednak banki centralne muszą trzymać rękę na pulsie, prowadząc politykę pieniężną mocno skoncentrowaną na powstrzymywaniu inflacji" - radzi MFW piórem swojego głównego ekonomisty.
- Jesteśmy w punkcie, w którym priorytetem numer jeden jest wygrać walkę z inflacją, bo jeśli nie wygramy to osłabi to wzrost i będzie złe dla ludzi, szczególnie tych na dole drabiny dochodów - podkreślała też Kristalina Georgiewa, dyrektor zarządzająca MFW.
Fundusz jednoznacznie rozstrzyga również dylemat czy polityka fiskalna w czasach zaostrzenia polityki monetarnej powinna iść w tym samym, czy w przeciwnym kierunku.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
"Polityka fiskalna nie powinna działać wbrew wysiłkom władz monetarnych zmierzających do obniżenia inflacji. Takie postępowanie jedynie przedłuży inflację i może spowodować poważną niestabilność finansową, co pokazały ostatnie wydarzenia" - uważa Pierre-Olivier Gourinchas. I choć nie jest to napisane wprost, słowa te należy chyba czytać wraz z wykresem rentowności brytyjskich obligacji skarbowych.
Trochę bardziej zniuansowana jest jednak sytuacja dotkniętej kryzysem energetycznym Europy, o czym za chwilę. Dla porządku wymieńmy ostatnie dwa ostatnie ryzyka przybliżające scenariusz globalnej prawie-stagflacji. To ryzyko, że inflacja będzie bardziej trwała, szczególnie, że wciąż silne są rynki pracy. MFW zauważa też, że "wojna na Ukrainie wciąż trwa i dalsza eskalacja może pogłębić kryzys energetyczny".
No właśnie - Europa, wojna, kryzys energetyczny. To chyba najważniejsze źródła pesymistycznego tonu jesiennych spotkań MFW.
"Kryzys energetyczny, zwłaszcza w Europie, nie jest szokiem przejściowym. Geopolityczne przeorganizowanie dostaw energii w następstwie wojny jest szerokie i trwałe. Zima 2022 będzie wymagająca, ale zima 2023 będzie prawdopodobnie gorsza" - ostrzegał główny ekonomista MFW.
Prognoza wzrostu PKB strefy euro na 2022 r. to 3,1 proc., na 2023 rok już tylko 0,5 proc., przy czym w lekkiej recesji nawet w całorocznym odczycie PKB mają być Niemcy i Włochy.
Nic więc dziwnego, że to na naszym kontynencie MFW zdaje się czynić wyjątek od zalecenia aby twardej polityce monetarnej towarzyszyła równie twarda polityka fiskalna. Podwyższone rachunki za ogrzewanie i gaz będą bowiem problemem przerastającym pojedyncze gospodarstwa domowe i firmy.
"Kontrola cen, nieukierunkowane subsydia lub zakazy eksportu są kosztowne z fiskalnego punktu widzenia i prowadzą do nadmiernego popytu, niedostatecznej podaży, niewłaściwej alokacji i racjonowania. Rzadko się sprawdzają. Polityka fiskalna powinna natomiast mieć na celu ochronę najsłabszych poprzez ukierunkowane i tymczasowe transfery" - radzi MFW. Zatem upraszczając: pomóżmy najsłabszym, ale nie wyłączajmy całkowicie rynku.
Co gorsza politycy przez narosłe przez wiele lat zadłużenie nie mają zbyt dużego pola manewru, a rynki ostatnio nie wybaczają im błędów.
- Poważnie się martwię. Myślę, że mamy ograniczoną przestrzeń polityczną na poziomie krajowym. Jeśli popełni się błąd, a Wielka Brytania popełniła błąd, reakcja jest taka, że trudno wrócić do miejsca, z którego się zaczęło (...) I nie mamy na razie (...) tak skoordynowanej globalnej polityki jak to potrzebne aby rozwiązać wspólny problem - mówił podczas debaty o światowej gospodarce 13 października Mohamed A. El-Erian z Uniwersytetu w Cambridge.
Rynki finansowe to zresztą osoby rozdział. Globalny Raport o Stabilności Finansowej w najnowszej edycji jest równie pesymistyczny co prognozy gospodarcze. Czytamy w nim i o umocnieniu się dolara, które nie pozostaje bez wpływu na resztę świata, o słabnącym sektorze nieruchomości w wielu krajach, który "budzi obawy o ryzyko, które może rozszerzyć się i przenieść na banki i sferę makro". Czytamy wreszcie takie zdanie: "Podczas gdy wiele rynków wschodzących jest zagrożonych niewypłacalnością na długu państwa, wiele największych rynków wschodzących jest jak dotąd bardziej odpornych na zewnętrzne słabości".
Podsumowując: MFW pisze wprost, że "najgorsze jeszcze przed nami" i "dla wielu ludzi dla wielu ludzi, 2023 r. będzie odczuwany jako recesja", nawet jeśli w oficjalnych prognozach przed wynikami PKB wciąż nie znajdziemy znaku minus.
Marek Pielach
Dziennikarz Obserwatora Finansowego, specjalizuje się w makroekonomii i finansach publicznych
***