Znacznie wzrosną koszty obsługi długu

ROZMOWA PG z posłem MARKIEM WIKIŃSKIM z sejmowej Komisji Finansów Publicznych.

ROZMOWA PG z posłem MARKIEM WIKIŃSKIM z sejmowej Komisji Finansów Publicznych.

- Czy w związku ze zwiększoną podażą papierów dłużnych o 8,6 mld zł nie obawia się Pan, że zagraniczni inwestorzy zaczną masowo wyprzedawać obligacje, które obecnie mają w swych portfelach?

- Myślę, że inwestorzy zagraniczni czekają na zmianę ekipy rządzącej w naszym kraju. Jeśli to będzie rząd mający stabilne zaplecze polityczne, to sytuacja Polski i jej wiarygodność ulegnie znacznej poprawie. W związku z tym nie musimy się obawiać masowej ucieczki inwestorów z naszego rynku, która mogłaby znacznie osłabić złotego i spowodować w konsekwencji znaczny wzrost inflacji. Trzeba pamiętać, że zachodni inwestorzy, przy utrzymujących się w naszym kraju wysokich stopach procentowych, mogą uzyskać wysoką stopę zwrotu zakupując nasze papiery skarbowe. Optymistycznie patrzę w przyszłość i nie spodziewam się, aby sytuacja w naszym kraju uległa pogorszeniu. Jest ona już na tyle zła, że może już tylko być lepiej.

Reklama

- Koszty obsługi długu jednak znacznie wzrosną, czy w związku z tym nie byłoby lepszym rozwiązaniem wyemitować euroobligacje i sprzedać je na Zachodzie?

- Będzie problemem uzyskać dobre ceny przy tak znacznym zwiększeniu emisji papierów dłużnych, pamiętając, że obecnie rentowność rocznych bonów skarbowych i dwuletnich obligacji jest zbliżona do stopy interwencyjnej NBP - 15,5 proc. Jeśliby jednak taka emisja nie miała miejsca, to trzeba by szukać w wydatkach bieżących. Przy obecnej sytuacji społecznej w Polsce byłoby to bardzo trudne. Oczywiście koszty obsługi tego zadłużenia zostaną przeniesione na lata następne. Będzie to zmartwieniem nowego rządu, który będzie musiał sobie poradzić z tą bardzo skomplikowaną sytuacją finansową. Jeśli chodzi o emisje euroobligacji, to przy zawirowaniach na rynkach wschodzących w związku z problemami Argentyny, to ceny tych papierów denominowanych w euro mogłyby znacząco spaść, a brak popytu na nie mógłby nawet spowodować zmniejszenie naszego ratingu. Tego zapewne obawiało się Ministerstwo Finansów powstrzymując się od emisji euroobligacji.

- Czy wraz ze spowolnieniem gospodarki i wysoką ceną złotego nie grozi nam załamanie eksportu?

- Wiele polskich firm boryka się z kłopotami, a inwestycje na Zachodzie balansują na granicy opłacalności. Wynika to niewątpliwie z wysokiej ceny złotego. Odbiorcą największej części naszego eksportu są Niemcy. Jesli marka jeszcze kilka miesięcy temu kosztowała około 2,2 zł, a obecnie niecale 1,8 zł, to tak znaczny spadek wartości waluty niemieckiej musi się odbić na rentowności eksporterów. Myśle, że niewiele firm może sobie pozwolić na dopłacanie do eksportu jedynie po to, aby utrzymać się na rynku. Do tego potrzebne są instrumentty wspierające ze strony rządu.

Samo zwolnienie z podatku VAT nie rozwiązuje bowiem problemów eksporterów.

- Minister Jarosław Bauc uważa, że nowa ekipa rządząca nie będzie miała problemów związanych z deficytem budżetowym, ze względu na większe przychody pod koniec roku.

- W ciągu sześciu miesięcy deficyt budżetowy osiągnął 91 proc. sumy zakładanej na cały 2001 rok. Warto przypomnieć, że na koniec maja ten wskaźnik wyniósł 99,8 proc., a spadek wykorzystania deficytu wynika z jednorazowej wpłaty zysku Narodowego Banku Polskiego. W następnych miesiącach już niestety takiego prezentu nie będzie. Dodatkowo znacznie zmniejszają się wpływy do budżetu. Ze względu na złą sytuację gospodarczą w kraju spadają wpływy podatkowe. Samo zaklęcie gospodarki przez ministra Bauca nic w tym momencie nie pomoże. Uważam też, że zakładane wpływy z prywatyzacji, które zostały w tym roku zaplanowane na poziomie 18 mld zł, stoją pod wielkim znakiem zapytania. Do tej pory przychody budżetu z tego tytułu osiągnęły zaledwie 2 mld zł. W związku z aferą wokół PZU Życie nie widzę też możliwości uzyskania korzystnej ceny z tytułu prywatyzacji PZU. Mimo zapewnień ministra finansów, że przyszły rząd nie będzie się musiał martwić o przyszłoroczny budżet, to bez względu na to, kto będzie tworzył ten rząd, nie będzie miał łatwej sytuacji. Tym bardziej, że podczas prac w Sejmie nad nowelizacją ustawy budżetowej obecny rząd nie przedstawił konkretnych planów cięć wydatków.

- Podatki, a szczególnie podatek akcyzowy, który był wielokrotnie podwyższany, nie przynoszą spodziewanych wpływów do budżetu, a wręcz przeciwnie - wpływy się zmniejszają. Wynika to z wzrostu przemytu. Czy nie powinno to być zmienione?

- Bez wątpienia. Jest to bardzo palący problem. W ostatniej debacie nad ustawą budżetową przedstawiałem dane pokazujące, że co czwarty papieros wypalany na Ścianie Wschodniej pochodzi z przemytu. Z tego tytułu nie ma żadnych wpływów do budżetu. Podobnie wygląda problem związany z alkoholem. Potrzeba jednak dużej odwagi, aby pozornie redukując potencjalne wpływy do budżetu, poprzez zmniejszenie akcyzy, spróbować poprzez zwiększenie wolumenu sprzedawanych legalnie wyrobów jednocześnie w sposób znaczący doprowadzić do wzrostu przychodów budżetowych. Poprzez redukcję cen, uszczelnienie granic i wprowadzenie ustaw antyprzemytniczej (podobnie jak to zrobiono we Włoszech), można doprowadzić do tego, że z Polski będzie wywożony alkohol, tak jak to miało miejsce dawniej. Obecnie tańsze wyroby alkoholowe można zakupić w Niemczech, Czechach czy na Ukrainie. Sprowadzane z tych krajów wyroby zalewają krajowy rynek, a traci na tym cały sektor budżetowy.

Prawo i Gospodarka
Dowiedz się więcej na temat: inwestorzy | obsługa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »