Zwolnienia obejmą listonoszy. Związkowcy pytają: Kto będzie roznosił listy?
W Poczcie Polskiej sprawdzają się ostatnie pogłoski dotyczące planowanych zwolnień. Jak podał "Dziennik Gazeta Prawna", pracę może stracić nawet 8518 osób - wśród nich listonosze i pracownicy okienek. Zarząd przekazał związkowcom treść porozumienia dotyczącego zwolnień grupowych. Związkowcy twierdzą, że to najgorszy czas na zwolnienia, a poza tym "nie są one w ogóle potrzebne".
Z pisma zarządu Poczty Polskiej przekazanego związkowcom, do którego dotarł "DGP", wynika, że spółka zamierza zwolnić pięcioro dyrektorów, 1478 kierowników, 506 pracowników sprzedaży, 4936 pracowników działu "operacje eksploatacyjne" (która dotyczy m.in. listonoszy), oraz maksymalnie 1593 osoby ze wsparcia funkcjonalnego.
W podgrupie "operacje eksploatacyjne", gdzie zatrudnionych jest 33,8 tys. pracowników, pracę ma stracić ponad 3,5 tys. osób - wyliczył dziennik. To właśnie w niej najliczniejszą grupę zatrudnionych stanowią listonosze - w sumie ok. 20,1 tys. osób. Do podgrupy należą także kontrolerzy (1,3 tys. osób), pracownicy ekspedycji i rozdzielni (blisko 7 tys.), a także kierowcy transportu pocztowego (3,2 tys.) oraz pracownicy ochrony (2,2 tys.).
Związkowcy mówią, że w dalszym ciągu nie widzą, ilu dokładnie pracowników w konkretnych grupach zostanie zwolnionych. Redukcję zatrudnienia potwierdziła jednak Poczta Polska.
"W przekazanych stronie społecznej dokumentach określona została propozycja liczby etatów, których Program miałby dotyczyć. Zostały one ujęte w obszarach oraz grupach zawodowych według klasyfikacji Poczty Polskiej. Skala Programu Dobrowolnych Odejść oraz ostateczna jego forma będzie znana po zakończeniu konsultacji - przekazało "DGP" biuro prasowe Poczty Polskiej. Proces - jak zapewniła PP - ma nie wpłynąć na funkcjonowanie spółki.
Od wielu miesięcy głośno mówi się o tym, że w całej Polscy brakuje listonoszy, przez co ludzie muszą nie tylko długo czekać na przesyłki, ale niejednokrotnie muszą odbierać je w placówkach. Problem, który opisują lokalne media, dotyczy nie tylko małych miejscowości, ale również dużych miast - m.in. Krakowa czy Poznania.
Problem z brakami kadrowymi miał rozwiązać system e-doręczeń. Jednak w pierwszych tygodniach jego funkcjonowania system napotkał na wiele problemów - wysyłka cyfrowego listu za pomocą systemu trwa nawet kilka dni, o ile po drodze pismo nie zgubi się w systemie. I choć resort cyfryzacji zapewnia, że początkowe kłopoty zostały już rozwiązane, to system pewnie będzie docierał się jeszcze przez wiele miesięcy.
Dlatego związkowcy twierdzą, że to najgorszy czas na zwolnienia. "Zwolnienia w Poczcie Polskie w ogóle nie są potrzebne. Po pierwsze dlatego, że mamy Program Dobrowolnych Odejść, który ma objąć 8,5 tys. osób" - powiedział w rozmowie z "DGP" Robert Czyż, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty. Dodatkowo, jak wskazał, kilka tysięcy osób nabyło uprawnienia emerytalne, a wielu pracowników posiada umowy na czas określony. "Dla nas to się dzieje za szybko. Po co siać panikę i ogłaszać 8500 zwolnień grupowych?" - dodał szef ZZPP.
Poczta Polska poinformowała, że termin rozpoczęcia dobrowolnych odejść zostanie określony w odrębnej uchwale zarządu.