Inwestycje w czasie burzy

Czasy są tak niepewne, że firmy ograniczają inwestycje i obserwują rynek. Banki muszą walczyć o klienta. Tym bardziej że konkurencja ze strony funduszy inwestycyjnych rośnie.

Czasy są tak niepewne, że firmy ograniczają inwestycje i obserwują rynek. Banki muszą walczyć o klienta. Tym bardziej że konkurencja ze strony funduszy inwestycyjnych rośnie.

Wygląda na to, że firmy nie potrzebują kredytów. Mają zdeponowane w bankach 175 mld zł i czekają z inwestycjami na rozwój sytuacji w Europie. Rafał Antczak, wiceprezes Deloitte, uważa, że duże firmy nie mają żadnych problemów z dostępnością do kredytów.

- Płynność firm jest na rekordowo wysokim poziomie - przekonuje Antczak.

- Rynek jest trudny, ale nie dla firm, tylko dla instytucji finansowych, które muszą proponować przedsiębiorcom coś ekstra. Popyt ze strony firm na kredyty inwestycyjne jest prawie zerowy, więc banki mają problem z pozyskaniem klientów. Niedługo będą musiały znaleźć sobie niszę, na której będą mogły zarabiać, bo za chwilę nie będzie chętnych do pożyczania.

Reklama

Opinia banków w tej sprawie jest... zupełnie przeciwna. Jarosław Myjak, wiceprezes PKO BP, podkreślił, że wprawdzie polski system bankowy wyszedł obronną ręką z ostatniego kryzysu, ale zawirowania na rynkach światowych, a szczególnie sytuacja w strefie euro, mogą odbić piętno na dostępności kapitałów także nad Wisłą.

- Rodzime przedsiębiorstwa i samorządy mogą mieć w nadchodzących miesiącach znacznie bardziej utrudniony dostęp do finansowania. Niższa dostępność płynności na rynku bankowym prowadzić może nie tylko do ograniczenia źródeł finansowania, ale także do wzrostu jego kosztów - uważa wiceprezes PKO BP.

Płynnie i selektywnie

Duże, europejskie grupy finansowe będą musiały zwiększyć swoje kapitały.

Możliwe jest, że w konsekwencji zdecydują o ograniczaniu akcji kredytowej w spółkach-córkach, w tym w Polsce.

Nadzorcy twierdzą, że będą dbali, aby do takiej sytuacji nie doszło, jednak ich możliwości wpływu na politykę kredytową banków są limitowane.

- Banki, których właścicielami nie są zagraniczne grupy finansowe, z pewnością będą się inaczej zachowywać, ponieważ nie są ograniczane decyzjami spółki-matki - uważa Maciej Stańczuk, prezes Polskiego Banku Przedsiębiorczości.

- Banki w trakcie spowolnienia gospodarczego czy czasu większej niepewności w gospodarce mogą żądać od klientów, których finansują, dodatkowych lub lepszych zabezpieczeń.

Nie sądzę jednak, żeby doszło do tego, że banki będą wypowiadać swoim klientom umowy kredytowe. Natomiast duże jest prawdopodobieństwo, że będą bardziej selektywnie dobierać nowych klientów.

Stańczuk zapewnia, że polskie banki mają środki, które mogą pożyczać swoim klientom. Oczywiście trzeba pamiętać, że każdy bank bada wiarygodność kredytową potencjalnego klienta, sprawdza, jak firma może prosperować także w trakcie spowolnienia gospodarczego.

To, czy zapał banków do kredytowania przedsiębiorstw w Polsce będzie malał, w dużej mierze zależy do ich zagranicznych właścicieli.

Z obserwacji rynku bankowego wynika, że nie jest on niechętny udzielaniu kredytów. To raczej przedsiębiorcy wolą się dziś nie zadłużać w bankach.

Wynika to z dużej niepewności co do sytuacji gospodarczej. Widać też wyraźnie, obserwując wskaźnik wyprzedzający koniunktury PMI, że przedsiębiorcy bardzo ostrożnie, a nawet pesymistycznie, oceniają perspektywy gospodarcze.

- W związku z tym nie sądzę, żeby banki podnosiły wymogi dotyczące zabezpieczeń i żeby to była bariera dla inwestycji - mówi Adam Kosiński, dyrektor biura ubezpieczeń finansowych STU Ergo Hestia SA. - Nie widzimy zapotrzebowania na dodatkowe ubezpieczenia związane z kredytami inwestycyjnymi, bo nie ma też potrzeby ich stosowania.

Nastroje i inwestycje

Firmy podejmując decyzje o inwestowaniu, muszą przede wszystkim znać stopę zwrotu, a w obecnej sytuacji jest to niemal niemożliwe. Część dużych firm z sektora przemysłowego po 2008 roku weryfikowało plany inwestycyjne na 2010 rok. Tylko że to był rodzaj odreagowania.

Teraz sytuacja się zmieniła i wcale nie jest wykluczone, że wzrost gospodarczy nie przekroczy 2 proc. PKB.

- Sytuacja gospodarcza Europy Środkowo- Wschodniej jest zdecydowanie lepsza niż pozostałej części kontynentu.

To mogłoby skłaniać duże firmy do inwestowania, ale wydaje mi się, że przedsiębiorstwa czekają na rozstrzygnięcia globalne - przypuszcza Rafał Antczak. - Niektóre mogą podjąć decyzje inwestycyjne, inne mogą się wstrzymywać, patrząc na konkurencję.

W tej sytuacji nie ma co budować prognoz i trendów, bo ich po prostu nie ma. Nawet gaz łupkowy nie obudził zapału inwestycyjnego w sektorze energetycznym. Może dlatego, że globalny sektor surowcowy to obecnie "generator" złych nastrojów.

Z cyklicznego badania optymizmu biznesowego przeprowadzonego przez firmę doradczą Deloitte wynika, że w Europie Środkowej mamy do czynienia ze znaczącym pogorszeniem nastrojów przedsiębiorców. Przodują w tym Polacy, którzy z dużym niepokojem patrzą w przyszłość. 60 proc. z nich jest przekonanych, że w najbliższym czasie sytuacja ekonomiczna w naszym kraju ulegnie pogorszeniu.

Paradoksalnie nie zakładają jednak, że będzie to miało negatywne przełożenie na wyniki ich firmy.

Niemal 80 proc. polskich prezesów twierdzi, że w nadchodzących miesiącach perspektywy dla ich biznesu będą pozytywne.

- Wydaje się, że w obecnych czasach najważniejsze dla przedsiębiorców to zachować spokój i nie popadać w nadmierny defetyzm. Nie sądzę, aby sytuacja była aż tak dramatyczna, aby dobre firmy miały się martwić o dostęp do finansowania, niezależnie od poziomu niepewności panującej na rynkach - uważa Jacek Siwicki, prezes Enterprise Investors.

Chociaż statystyki i sondaże wskazują, że firmy wstrzymują inwestycje, nie widać tego w najważniejszych sektorach gospodarki. Boom inwestycyjny w infrastrukturze (transport, przesył gazu) trwa, choć apogeum za nami.

Polimex-Mostostal podpisał umowę na budowę Zakładu Produkcji Części Samochodowych w Wałbrzychu (wartość kontraktu 87,2 mln zł). O kolejnych inwestycjach mówi PGNiG.

- Znajdujemy się w szczycie inwestycyjnym. Kwoty, jakie obecnie przeznaczamy na inwestycje, to miliardy złotych - przyznała Barbara Koba, dyrektor Departamentu Inwestycji PGNiG.

- W naszym kraju przez wiele lat za mało inwestowano. Na szczęście także i w branży gazowej nastąpił przełom - mówił szef rady nadzorczej PGNiG prof. Stanisław Rychlicki. Obok PGNiG-u największymi inwestycjami może się pochwalić Gaz-System.

A może z funduszem

Jeśli faktycznie sprawdzi się scenariusz, że banki będą zmuszone stosować bardziej restrykcyjną weryfikację przedsiębiorców ubiegających się o kredyty, firmy zawsze mają alternatywę.

Jeśli nie giełda, która ostatnio stała się synonimem niestabilności, to np. fundusze private eqity i venture capital. To one w czasie dekoniunktury nabierają nowego znaczenia. Tym bardziej w sytuacji, gdy wyceny spółek już notowanych na rynku kapitałowym są mało atrakcyjne dla sprzedających akcje.

Z najnowszego raportu przygotowanego przez Uniwersytet Nawarry we współpracy z firmą doradczą Ernst & Young wynika, że Polska zajmuje 36. miejsce w rankingu najatrakcyjniejszych krajów dla funduszy venture capital i private equity.

Wśród krajów, z którymi Polska najczęściej rywalizuje o napływ kapitału, nasza gospodarka została sklasyfikowana zdecydowanie najwyżej w rankingu atrakcyjności inwestycyjnej. Najbliżej Polski znaleźli się Czesi (37. pozycja), Turcy (39.) i Węgrzy (40.).

Jacek Siwicki, prezes Enterprise Investors, przekonuje, że w czasach niepewności na giełdzie fundusze private equity stają się jeszcze bardziej interesującym źródłem kapitału niż zazwyczaj.

- Wiemy z doświadczenia, że zainteresowanie przedsiębiorców współpracą z funduszami private equity rośnie wraz ze wzrostem niepewności co do alternatywnych źródeł kapitału - mówi Siwicki.

Jego zdaniem, zaletą jest w tym przypadku dostępność środków z posiadanych funduszy, bardzo jasne kryterium decyzji inwestycyjnych (znaczące pomnożenie wartości spółki w okresie kilku lat), brak nacisku na osiąganie wyników w krótkich okresach oraz przewidywalność procesu podejmowania decyzji i zasad współpracy (określanych w dokumentach inwestycyjnych).

- Na dodatek jesteśmy skłonni rozmawiać zarówno o dofinansowaniu rozwoju firmy w zamian za mniejszościowy udział w firmie, jak i o wykupie kontrolnego pakietu akcji od właściciela, który z różnych względów chciałby zamienić swoje akcje na gotówkę - podkreśla prezes Enterprise Investors.

Siwicki przyznaje jednak, że nie widzi ustawiającej się do funduszy kolejki po kapitał.

Zdaniem Jarosława Myjaka, wiceprezesa PKO BP, fundusze venture capital poszukują teraz okazji do fuzji i przejęć, niechętnie angażując się w inwestycje rozwojowe.

- Płytki i ograniczony wydaje się też być rynek korporacyjnego kapitału dłużnego w Polsce. Stąd zrozumiałe wydają się niepokoje co do możliwości ograniczenia finansowania kapitałowego, dłużnego czy bankowego - mówi Myjak.

Fundusze private equity i venture capital szukają możliwości inwestycyjnych, które dają wysokie stopy zwrotu. Sytuacja, w której firmy są zmuszone pozyskać kapitał, a nie mogą tego zrobić ani poprzez giełdę, ani emisję obligacji czy wsparcie unijne, dla tego typu funduszy jest okazją do pozyskania do własnego portfela przedsiębiorstw, które zwykle nie szukają możliwości podwyższenia kapitałów dzięki funduszom private equity. Wydaje się też, że polski rynek private equity jest na tyle słabo rozwinięty, że ktoś, kto wejdzie z dobrym pomysłem inwestycyjnym, może skorzystać.

Katarzyna Walterska

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »