7 września zatrzymamy ceny?
Zdaniem ministra budownictwa Mirosława Barszcza, jest szansa na przyjęcie w tej kadencji Sejmu definicji budownictwa społecznego, zapobiegającej podwyżce od 2008 r. stawki VAT w budownictwie.
W wywiadzie dla PAP minister powiedział, że uważa również za "realny" scenariusz uchwalenia w "trybie ekspresowym" tzw. specustawy znoszącej bariery w budownictwie, co może zahamować wzrost cen mieszkań.
PAP: Czy jest szansa na uchwalenie jeszcze w tej kadencji Sejmu projektu ustawy w sprawie definicji budownictwa społecznego? Jeszcze niedawno Pan w to wątpił.
Mirosław Barszcz: Faktycznie, było to jednak po posiedzeniu połączonych komisji finansów publicznych i infrastruktury, na którym doszło do zablokowania prac. Wyglądało na to, że nie uda się osiągnąć konsensu. Są jednak duże szanse, że Sejm uchwali projekt, i bardzo dobrze, bo definicja budownictwa społecznego powinna się znaleźć w ustawie, a nie w rozporządzeniu ministra finansów, które jest "miękkim" aktem prawnym.
Takie rozporządzenie może być przecież w każdej chwili zmienione. Inwestor musi wiedzieć, jaka stawka VAT będzie obowiązywała, kiedy będzie sprzedawał mieszkania. Taką pewność daje wyłącznie ustawa.
PAP: Zgodnie z projektem, wypracowanym w podkomisji infrastruktury, od 1 stycznia 2008 r. preferencyjną 7-proc. stawką VAT mają być objęte nowe mieszkania o powierzchni do 150 m kw. oraz domy jednorodzinne do 300 m kw., kupowane od deweloperów i spółdzielni mieszkaniowych. To znacznie więcej, niż przewidywał projekt rządowy (220 m kw. dla domów i 120 m kw. dla mieszkań). Czy te kryteria są wystarczające?
MB: Przyjęcie kryterium metrażu nie jest w ogóle dobrym pomysłem. Zdaniem UE definicję budownictwa mieszkaniowego można stosować do wszystkich nieruchomości, z wyłączeniem luksusowych rezydencji. Wielkość mieszkania ma się nijak do tego, czy jest ono luksusowe czy nie - lepiej byłoby przyjąć jakieś inne rozwiązanie. W tej chwili za późno jednak na zmiany.
PAP: Uważa Pan, że przygotowany przez resort projekt tzw. specustawy dotyczący budownictwa mieszkaniowego zatrzyma wzrost cen na rynku nieruchomości?
MB: Taki jest dokładnie zamysł tego projektu. Po wejściu Polski do Unii Europejskiej, wielu rodaków wyjechało za granicę. Z szacunków ministerstwa finansów wynika, że 80 proc. pieniędzy zarobionych za granicą trafia w rynek mieszkaniowy. To pokazuje, że większość ludzi, zwłaszcza młodych, wyjeżdża za granicę, by zarobić na mieszkanie.
Efektem tego zjawiska jest kilka miliardów euro, które napłynęły do Polski w zeszłym roku. Te gigantyczne pieniądze trafiły w rynek budowlany, który nie był przygotowany do aż takiego boomu, co spowodowało naturalne zjawisko wzrostu cen.
PAP: Dodatkowo do tej gry rynkowej dołączyły osoby, które inwestowały swoje oszczędności w mieszkania.
MB: I to również zwiększyło popyt, podczas gdy podaż stała w miejscu. Nagle okazało się, że obowiązujące w Polsce procedury administracyjne są na tyle niewydolne, że ten popyt nie może być zaspokojony w odpowiednim czasie.
PAP: Jak duży może być wzrost cen mieszkań w najbliższym czasie?
MB: To jest bardzo trudne do przewidzenia. W tej chwili mamy zwiększoną liczbę wydanych pozwoleń na budowę. W metropoliach dynamika wzrostu cen mieszkań powinna przyhamować. Mogą za to ruszyć ceny mieszkań w średnich miastach - zwłaszcza jeśli nie uda się przepchnąć naszej ustawy. Zjawisko migracji zarobkowej do UE jest powszechne, często dotyczy ludzi z mniejszych miast. Ta fala pieniędzy z emigracji może w pewnym momencie przyblokować czy zatkać podaż mieszkań w tych miastach.
Chcemy uniknąć tego wzrostu cen, przeznaczając więcej gruntów pod budownictwo mieszkaniowe. Uchwalenie specustawy istotnie zahamowałoby ten wzrost. Być może w niektórych miejscach - tam gdzie bańka spekulacyjna jest szczególnie rozdęta - dałoby się zaobserwować spadek cen mieszkań.
PAP: Kiedy projekt może zostać uchwalony?
MB: Wszystko wskazuje na to, że Sejm rozwiąże się 7 września. W trybie ekspresowym projekt mógłby trafić na drugie i trzecie czytanie. To jest bardzo realny scenariusz. Prawie wszyscy posłowie sejmowej komisji infrastruktury wypowiadają się bardzo dobrze na temat tego projektu. Choć oczywiście są pewne uwagi.
PAP: Czego dotyczą?
MB: Tego, że można było pójść jeszcze dalej, zwłaszcza jeśli chodzi o procedury odrolnienia gruntów (projekt zakłada, że grunty rolne w obrębie większych miast oraz grunty klasy od IV do VI poza miastami miałyby być przekwalifikowane na budowlane, bez decyzji administracyjnej-PAP).
Niektórzy posłowie chcą, by odrolnienie gruntów dotyczyło wszystkich miast, a nie tylko prezydenckich. Ale nasza propozycja to był pewien kompromis z ministrem rolnictwa, do tego kwestia podaży gruntów jest przecież najbardziej problematyczna w dużych miastach.
PAP: Od kilku dni słyszymy o zamiarach utworzenia ministerstwa infrastruktury, łączącego sprawy transportu i budownictwa. Chciałby Pan mu szefować?
MB: Nie, nie mam takich planów. Myślę, że obecny minister transportu Jerzy Polaczek doskonale poradzi sobie z zarządzaniem połączonym resortem. Ja wprawdzie bardzo lubię być ministrem, ta praca daje niewiarygodną satysfakcję, kiedy można zrobić coś sensownego, ale nie jestem "przyspawany" do stołka. Na pewno nie zostanę w ministerstwie ani chwili dłużej niż to będzie konieczne z punktu widzenia realizacji zadań, które postawiłem sobie i resortowi.
PAP: Ilu wiceministrów ds. budownictwa powinien mieć Pana zdaniem nowy resort?
MB: W moim przekonaniu jeden, być może dwóch wiceministrów ds. budownictwa na pewno by wystarczyło.
PAP: Czy w związku z reorganizacją resortu planowane są masowe zwolnienia pracowników? Obecnie ministerstwo budownictwa zatrudnia 256 osób.
MB: Aż takich rzeczy nie będziemy robić. Nie można doprowadzić do tego, by w krótkim czasie ubyło więcej niż 10 proc. pracowników. Zbyt wcześnie jednak na podawanie szczegółów, wszystko jest na razie na etapie koncepcji i przemyśleń. Na pewno oszczędności poczynione na optymalizacji tej struktury chciałbym przeznaczyć w całości lub istotnej części na podwyżki dla najbardziej kompetentnych pracowników, którzy stanowią o wartości urzędu.
Rozmawiała Dorota Lewandowska