Eksperci: Na razie nie ma zagrożenia w użytkowaniu stadionu w Białymstoku
Nadzór budowlany nie widzi na razie zagrożenia bezpieczeństwa przy użytkowaniu stadionu miejskiego w Białymstoku. Podobnego zdania są specjaliści przygotowujący opinię sądową dotyczącą obiektu, ale zwracają uwagę na niejasności w konstrukcji zadaszenia.
O braku bezpieczeństwa konstrukcji mówi firma Eiffage, która była pierwszym wykonawcą obiektu. Powołuje się na wnioski z opinii biegłych w procesie cywilnym związanym z tą inwestycją.
Polsko-francuskie konsorcjum z udziałem Eiffage w 2010 r. wygrało przetarg na budowę stadionu w Białymstoku. Kiedy jednak inwestycja się opóźniała, miasto zerwało z nim umowę i skierowało sprawę do sądu. Rozpoczęty prawie dwa lata temu proces dotyczy zapłaty kilkunastu milionów złotych kar umownych za przerwaną budowę.
Miasto podkreśla, że do odstąpienia od umowy doszło z przyczyn leżących po stronie wykonawcy i chce od niego zapłaty. Natomiast wykonawca uważa wypowiedzenie umowy za bezskuteczne i też chce naliczenia kar, ale od miasta.
Od powołania biegłych, proces przed Sądem Okręgowym w Białymstoku jest zawieszony. Sąd otrzymał ich opinię ale strony złożyły swoje uwagi, więc biegli będą ją uzupełniali. Eiffage dotychczasowe wnioski biegłych interpretuje tak, że konstrukcja stalowa zadaszenia stadionu zagraża bezpieczeństwu.
- Jako obywatele, oczekujemy od właściwych władz, aby zweryfikowały poziom bezpieczeństwa (stadionu) w oparciu o nowe dane. Mamy nadzieje, że tak się stanie - powiedział na wtorkowej konferencji w Warszawie mec. Norbert Sawicki, pełnomocnik Eiffage Budownictwo Polska.
W ubiegłym tygodniu pismo w tej sprawie Eiffage skierował m.in. do wojewódzkiego nadzoru budowlanego w Białymstoku, a ten zlecił kontrolę. Szef powiatowego nadzoru budowlanego w Białymstoku Tadeusz Kołota powiedział we wtorek PAP, że na razie nic niepokojącego nie stwierdzono ale zastrzegł, iż kontrola jeszcze trwa. Dodał, że biegli ze sprawy sądowej też nie zawiadamiali nikogo o tym, iż jest coś niepokojącego. - Na bazie tych informacji nie można zakładać, że będzie jakiekolwiek wstrzymywanie użytkowania obiektu - powiedział Kołota.
Konstrukcję zadaszenia stadionu miejskiego w Białymstoku należy uznać za "nie w pełni rozpoznaną - uważa prof. Krzysztof Żółtowski z Politechniki Gdańskiej, współautor opinii biegłych dla potrzeb procesu cywilnego dotyczącego tej inwestycji. Pytany jednak we wtorek przez PAP, czy podpisałby się pod stwierdzeniem, że zadaszenie stadionu w Białymstoku jest niebezpieczne, odpowiedział, że nie.
- Dzisiaj to, co zostało zrobione, nie wydaje mi się, żeby było niebezpieczne (...) Natomiast jeśli miałbym się wypowiedzieć na temat pracy całości konstrukcji, po jej skończeniu, to wydaje mi się, że sprawa nie jest jeszcze wyjaśniona na tyle, na ile powinien zasługiwać tego typu obiekt - powiedział profesor.
Na razie oddana do użytkowania jest bowiem połowa stadionu z zadaszeniem, trwa budowa pozostałej części obiektu, która również będzie zadaszona. Żółtowski dodał, że jeszcze "konstrukcja nie jest w pełni rozpoznana".
Jego zdaniem, obiekt wymaga dalszego audytu. Wskazał, że autorzy opinii nie zawiadamiali nadzoru ale napisali w opinii do sądu, że - ich zdaniem - konstrukcja "wymaga jeszcze przeanalizowania".
- Podaliśmy w jakim zakresie i co powinno być zrobione, żeby mieć pewność, że ona (konstrukcja) pracuje tak jak należy. Ponieważ niektóre rozwiązania, które tam były zastosowane, naszym zdaniem nie pokrywają się z teoretycznymi założeniami - dodał biegły.
W piątek na stadionie odbędzie się mecz piłkarskiej ekstraklasy. - Nie ma obaw. Nie ma zimy, nie ma obciążenia, nie wydaje mi się żeby coś tam zagrażało - powiedział prof. Żółtowski.
Zwrócił jednak uwagę, iż po zakończeniu budowy obiekt będzie pracować inaczej, niż teraz i biorąc pod uwagę zastosowane rozwiązania i model konstrukcyjny, może to - zdaniem biegłych - "zagrażać awarią". - Założenia, które były sformułowane przez projektantów nie odzwierciedlają tego, co jest w naturze. Krótko mówiąc, nie jest jasne, jak to pracuje - dodał.