Koalicyjny spór o mieszkalnictwo trwa. W tle trwa wyprzedaż za ułamek wartości
Trwa koalicyjny spór o to, czy lepiej wydawać pieniądze podatników na dopłaty do kredytów, czy na budowę mieszkań komunalnych i społeczne. Tymczasem, jak się okazuje, duża liczba gmin nadal wyprzedaje mieszkanie komunalne z bonifikatą - w skali kraju kilkadziesiąt tysięcy rocznie, podczas gdy buduje się zaledwie 1-2 tys. nowych. Wiceminister rozwoju chce, by gminy, które będą korzystać z Funduszu Dopłat, miały zakaz takiej wyprzedaży oraz prawo do rewizji czynszów. Są wątpliwości, czy się uda, ale bez tego pieniądze podatników wpadną w czarną dziurę.
Polityczny spór o to, w jakim kierunku ma iść wsparcie mieszkalnictwa, trwa w najlepsze. Głównie o to, czy większy strumień skierować na dopłaty do kredytów, czy na budownictwo komunalne i tanie mieszkania na wynajem. W czwartek w Sejmie iskrzyło nawet między Lewicą a Polską 2050, mimo że oba ugrupowania opowiadają się za zwiększeniem nakładów na budownictwo społeczne i komunalne.
Zanim jednak popłyną kolejne miliardy na budowę i remonty mieszkań komunalnych, trzeba uszczelnić system, bo jak się okazuje wyprzedaż dotychczasowego zasobu wcale nie została zatrzymana, a do tego część lokatorów wykorzystuje słaby system kontroli przez gminy.
W latach 1995-2022 zasób mieszkań komunalnych zmniejszył się o ponad połowę. Obecnie, nie licząc pustostanów, takich lokali jest ok. 600 tys. Największy spadek liczby mieszkań komunalnych odnotowano pomiędzy 1995 a 2000 r., ale jak się okazuje proceder wyprzedaży nadal jest duży.
W poniedziałkowym wywiadzie dla Interii obecny wiceminister rozwoju z Lewicy Tomasz Lewandowski przyznał, że samorządy wciąż na potężną skalę wyprzedają mieszkania komunalne z bonifikatą.
- Rocznie sprzedawanych jest w ten sposób kilkadziesiąt tysięcy mieszkań. Chcemy m.in., żeby od 2026 roku korzystanie z Funduszu Dopłat na nowe budownictwo komunalne wiązało się z tym, że gmina nie może sprzedawać z bonifikatą należących do niej mieszkań - zapowiedział.
Na problem zwracała uwagę także Najwyższa Izba Kontroli w raporcie z ubiegłego roku, stwierdzając m.in. że lokale komunalne są prywatyzowane bez przetargu, a najemcy którzy mieli bezterminową umowę mogli korzystać z pierwszeństwa zakupu i bonifikat sięgających w niektórych przypadkach nawet 99 proc. wartości mieszkania. - To istotny przywilej uzyskiwany kosztem środków publicznych i niewątpliwie stawiający nabywcę w lepszej sytuacji od osób, które swoje potrzeby mieszkaniowe mogą zaspokoić jedynie kupując nieruchomość po cenie rynkowej. Prywatyzując lokalne komunalne, gminy muszą więc działać nie tylko zgodnie z przepisami, ale również w oparciu o jasne i sprawiedliwe zasady - stwierdziła wówczas NIK. Do tego w 1/3 przypadków zniżkę naliczano niezgodnie z ustawą o gospodarce nieruchomościami.
Wiceminister Lewandowski w rozmowie z Interią zapowiedział też, że chce możliwości weryfikacji wszystkich umów najmu. Także tych sprzed 2019 roku i zmiany progów dochodowych, "które dziś są fikcją". Jak tłumaczył, chodzi m.in. o to, że często wnioski o mieszkania komunalne składają ludzie, którzy pracują w szarej strefie. Chce też likwidacji dziedziczenia umów najmu mieszkań komunalnych.
Analitycy śledzący od lat rynek mieszkaniowy, w tym zasób komunalny przyznają, że problem jest, choć jego rozwiązanie nie będzie łatwe od strony politycznej, zwłaszcza w odniesieniu do weryfikacji dochodów w przypadku starych umów najmu.