Dopłaty do kredytów "nigdy nie wrócą"? Są nowe pomysły na mieszkalnictwo
Nie robimy z naszej strategii tajemnicy czy elementu gry politycznej. Nasza koncepcja leży od dwóch tygodni w Departamencie Mieszkalnictwa, który w części podlega ministrowi Paszykowi. Nie prezentowaliśmy jej w formule konfrontacyjnej - mówi Interii wiceminister rozwoju i technologii Tomasz Lewandowski z Lewicy. Zapowiada rejestr mieszkań w oparciu o Centralną Ewidencję Emisyjności Budynków (CEEB), porządki w systemie mieszkań komunalnych, weryfikację wszystkich umów i "ukrócenie cwaniactwa".
- Myślę, że powszechnie krytykowane w ostatnich miesiącach programy dopłat do kredytów, które zwiększają ceny nieruchomości na rynku i marże deweloperów, są przeszłością i już nigdy do nas nie wrócą - mówi wiceszef MRiT;
- Każdy z właścicieli - bez względu na to, czy prywatny, czy gmina, będzie zobowiązany do wpisania swojego lokalu do Centralnej Ewidencji Lokali. Następnie nadany będzie indywidualny cyfrowy numer, z literą wskazującą sposób użytkowania - zapowiada;
- Chcemy dać gminom prawo weryfikacji dochodowej wszystkich umów najmu w mieszkaniach komunalnych, także tych sprzed 2019 roku - mówi wiceminister;
- Ochrona praw lokatorów powinna służyć uczciwym osobom, a nie kombinatorom i cwaniakom - uważa Lewandowski.
Monika Krześniak-Sajewicz, Interia: - Nowa Lewica we wtorek przedstawiła program mieszkaniowy, który pan prezentował na konferencji prasowej w Sejmie. Jak on się ma do programu rządowego, nad którym pracuje Ministerstwo Rozwoju i Technologii, którego jest pan wiceministrem i, jak rozumiem, współuczestniczy w jego tworzeniu?
Tomasz Lewandowski, wiceminister rozwoju i technologii: - Kwestia poprawy sytuacji mieszkaniowej była i jest dla Nowej Lewicy priorytetowa, tymczasem mamy za sobą już rok rządów Koalicji 15 października i wciąż jesteśmy w fazie dyskusji, która odbywa się wokół fragmentarycznej kwestii, niedotyczącej całego systemu mieszkaniowego.
Dlatego jako Nowa Lewica zdecydowaliśmy się przedłożyć kompleksowy program, który w długiej perspektywie, na pewno nie tej kadencji, ale dłuższej, poprawi dostępność mieszkaniową.
Ale, jak rozumiem, mówi pan o efektach, natomiast program wprowadzany miałby być już w tej kadencji?
- Tak. Propozycje, które w zeszły wtorek zaprezentowała Nowa Lewica, są rozwiązaniami szerszymi niż to, czym obecnie zajmuje się Ministerstwo Rozwoju i Technologii, bo są tam obszary regulacji, które do tej pory nie był dotykane legislacyjnie.
Będzie pan chciał, żeby niektóre elementy były już teraz wciągnięte do programu rządowego?
- Tak, Nowa Lewica jest częścią koalicji i będę chciał, żeby wszystkie elementy, które zaprezentowaliśmy, przełożyć na procesy legislacyjne inicjowane przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii. Podzieliliśmy nasze prace prawodawcze na te najpilniejsze i systemowe. Ta pierwsza kategoria czyści obecne przepisy z bubli prawnych dotyczących np. Społecznych Agencji Najmu, współczynnika miejsc parkingowych czy wnoszenia aportów do spółek komunalnych. To swego rodzaju pakiet przepisów ratunkowych, który został przygotowany przez mojego poprzednika Krzysztofa Kukuckiego w kwietniu tego roku. Projekt ustawy przeszedł prawie cały rządowy proces legislacyjny i czeka już tylko na skierowanie na Radę Ministrów.
Ale blokuje go tzw. kredyt 0 proc. ...
- To pani powiedziała. Ja mówię o tym, że jest gotowy projekt dotyczący mieszkalnictwa komunalnego i społecznego, który przeszedł już przez Komitet Stały Rady Ministrów, przez komisję prawniczą i nie ma żadnych powodów, dla których nie mógłby być przyjęty i skierowany na obrady Rady Ministrów, a następnie do Sejmu. A są tam niezwykle ważne przepisy umożliwiające zwiększenie wydatków na budownictwo komunalne, społeczne, zabezpieczające środki na budowę i remonty akademików.
- Przy czym chciałbym dodać, że jeśli chodzi o wydatki na budownictwo komunalne, jest tu pewne nieporozumienie, bowiem projekt zawiera przepisy zwiększające limity wydatków, co jednak nie oznacza, że takie środki w danych latach będą zabezpieczone. Oznacza tylko tyle, że w budżecie minister finansów może do tych wyższych limitów zabezpieczyć środki. Projekt zawiera też przepisy likwidujące błędy naszych poprzedników, potrzebne zmiany w funkcjonowaniu Społecznych Agencji Najmu, tak, aby było jasne, że mogą realizować swoje zadania w oparciu o Fundusz Dopłat. Dziś samorządy boją się zakładać SAN, bo boją się, że wówczas nie będą mogły korzystać z bezzwrotnego wsparcia z Funduszu Dopłat.
- To przykład, bo jest tam sporo innych przepisów naprawczych, także dotyczących zniesienia tego nieszczęsnego odgórnego limitu miejsc parkingowych ze specustawy mieszkaniowej. Widząc wydłużającą się dyskusję na temat różnych rozwiązań, które mają zwiększyć dostępność mieszkań, oraz smutny fakt, że w przestrzeni publicznej skupiamy się na niewielkim fragmencie polityki mieszkaniowej, Nowa Lewica opracowała kompleksowy program reform. Obejmuje on wszystkie segmenty polskiej sfery mieszkalnictwa: nie tylko budownictwo socjalne i komunalne, ale także i społeczne (czyli system TBS/SIM), spółdzielcze oraz prywatne, własnościowe. Chcemy, żeby w dyskusji rządowej nasza strategia mogła stać się punktem odniesienia.
Rozmawiał pan z ministrem Paszykiem na ten temat?
- Tak, nie robimy z naszej strategii tajemnicy czy elementu gry politycznej. Nasza koncepcja leży od dwóch tygodni w Departamencie Mieszkalnictwa, który w części podlega ministrowi Paszykowi. Co istotne, absolutnie nie prezentowaliśmy tej strategii w formule konfrontacyjnej. Chodzi nam o to, żeby kompleksowo zająć się tematem mieszkalnictwa, a nie skupiać się jedynie na jednym elemencie, czyli dopłatach do kredytów
W programie Nowej Lewicy ciekawy jest pomysł stworzenia centralnej bazy mieszkań z oznaczeniem sposobu ich wykorzystywania. Faktycznie do tej pory państwo prowadziło politykę mieszkaniową po omacku, bo nie wiadomo nawet jaka jest luka mieszkaniowa, ile jest pustostanów. Powtarzane od lat "2 mln brakujących mieszkań" to raczej legendy miejskie niż rzeczywisty stan. Ale jak ta baza ma być stworzona i skąd mają być pobierane do niej dane, skoro teraz takie informacje są w totalnej rozsypce?
- Baza ma nam dać przede wszystkim dane, by planować i prowadzić mądrą politykę mieszkaniową. W oparciu o te informacje i np. dane dotyczące demografii, będzie wiadomo, gdzie kierować środki państwa na budowę nowych mieszkań, a gdzie np. dopłaty dla najmu lokali prywatnych już istniejących. Gminy będą mogły wprowadzać podatki od pustostanów czy ograniczać najem krótkoterminowy, gdy będzie negatywnie wpływał on na lokalny rynek najmu.
- Mamy wiele rejestrów dotyczących nieruchomości. Podjąłem działanie skierowane na stworzenie jednego, który byłby możliwy do uruchomienia w jak najkrótszym czasie. Stąd rozważam nakładkę na Centralną Ewidencję Emisyjności Budynków. A przypomnę, że każdy właściciel lub zarządca budynków musiał wpisać sposób ogrzewania budynku do tej ewidencji, która dziś jest prowadzona przez Główny Urząd Nadzoru Budowlanego, czyli jednostkę podległą Ministerstwu Rozwoju i Technologii.
- To będzie się oczywiście wiązało z pewną uciążliwością, ale taką, która jest do przejścia, a z punktu widzenia państwa - niezbędna. Każdy z właścicieli - bez względu na to, czy jest to właściciel prywatny, gmina, państwo czy inny - będzie zobowiązany do wpisania swojego lokalu do Centralnej Ewidencji Lokali, którą chcemy stworzyć w ramach naszej strategii mieszkaniowej. Następnie mieszkaniu lub domowi nadany będzie indywidualny cyfrowy numer, do którego system doda odpowiednie litery wskazujące na sposób użytkowania - np. na potrzeby własne, w oparciu o umowę użyczenia, na wynajem krótko- lub długoterminowy. Każda z tych form będzie inaczej oznakowana. Jednocześnie, jeżeli ktoś będzie chciał stworzyć fikcję i deklarować, że jest to bezpłatne użyczenie, to będzie musiał liczyć się z tym, że urząd skarbowy będzie mógł to skontrolować. Jeśli będzie to użyczenie poza pierwszą grupą podatkową, to osoba korzystająca będzie musiała wpisać przychód z tego tytułu, co będzie opodatkowane inną, wyższą stawką. System nie tylko dostarczy ważnych danych dla reformy mieszkalnictwa, ale da lepszą kontrolę nad szarą strefą.
Centralna baza będzie obejmowała mieszkania i domy?
- Tak, bo chcemy prowadzić politykę mieszkaniową uwzględniającą obecną sytuację, ale także demografię, rynek pracy i do tego powinniśmy mieć wiedzę na ten temat, a obecnie jej nie ma.
- Poza tym, że w Centralnej Ewidencji Lokali będzie zawarte oznaczenie sposobu wykorzystywania lokalu, będzie też informacja, jaka jest stawka czynszu, co pozwoli wreszcie stworzyć na terenie danego miasta czy dzielnicy lustro czynszowe z prawdziwego zdarzenia. Będzie też inne oznakowanie dla lokali w najmie krótkoterminowym - regulacje unijne i tak zobowiązują nas do tego, by stworzyć taką ewidencję, więc da się to zrobić przy okazji w ramach szerszego rejestru. Podejmę w tym temacie dyskusję z Ministerstwem Sportu i Turystyki, czy zrobić to od razu w ramach szerszego projektu, czy poczekamy aż MSiT uruchomi ten rejestr, ale w takiej formule, by był kompatybilny z Centralną Ewidencją Lokali. To pozwoli też sterować przez gminy najmem krótkoterminowym, który już dziś w wielu miejscach jest problematyczny, więc będzie większy monitoring i możliwość ograniczenia tego zjawiska, bo w tym obszarze nie ma sensu wprowadzać limitów z poziomu kraju. Baza pozwoli też na ustalenie liczby pustostanów i tego, gdzie one są, osobno dla prywatnych, a osobno do zasobu komunalnego.
To teraz gminy tego nie raportują?
- Teoretycznie raportują, ale ja przez osiem lat zarządzałem zasobem 13 tys. mieszkań gminnych w Poznaniu i wiem, jak to w praktyce wygląda. W największym skrócie te raporty nie są wiarygodne ani miarodajne. Przy okazji chcemy też rozwiązać inny problem, bo w ewidencji będzie osobny numer z innym oznaczeniem literą dla mieszkań prywatnych i gminnych, a na portalach ogłoszeniowych i na umowach najmu trzeba będzie podawać ten indywidualny numer, więc wyłapiemy sytuacje, w których ktoś chce podnająć mieszkanie komunalne, co oczywiście jest nielegalne, ale w praktyce się zdarza. Chcemy też dać gminom możliwość wprowadzenia podatku od pustostanów w zasobie prywatnym.
Jak będzie weryfikowana ta baza i jak będzie można zmieniać i uaktualniać status lokali?
- Myślę, że zrobimy to podobnie jak w Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków, czyli elektronicznie. Będziemy o tym rozmawiać z Ministerstwem Cyfryzacji, ale zakładam, że wypełnienie i zaktualizowanie zmian w ankiecie można będzie zrobić w podobny sposób. Nawet jeśli nie powstanie od razu pełna baza, bo np. nie zostaną wciągnięte niektóre domy na wsiach należące do starszych ludzi, to i bez tego rejestr da nam dużo lepszy ogląd sytuacji niż obecnie. Może się okazać, że zamiast gdzieś budować nowe mieszkania gminne, lepiej dogadać się ze Społecznymi Agencjami Najmu, które podpiszą umowy na wykorzystanie pustostanów prywatnych, na czym skorzystają obie strony.
Tylko czy faktycznie zbudowanie tego rejestru jest możliwe, skoro integrowany system informacji o nieruchomościach (ZSIN) buduje się chyba od 20 lat i nadal go nie ma? Czyli na ile pomysł uruchomienia CEL jest zoperacjonalizowany?
- Proces standaryzacji i łączenia różnych systemów informatycznych z informacjami o nieruchomościach ma teraz wyznaczoną datę uruchomienia na 2035 rok, a my jako administracja rządowa nie mamy tyle czasu, by czekać z uruchomieniem mądrej polityki mieszkaniowej w regionach. Jestem zdeterminowany, by stworzyć coś obok, ale tak, by były to systemy kompatybilne i żeby wszystkie dane mogły być eksportowane do systemów zintegrowanych. Jeśli będziemy czekać, aż te zaplanowane przed laty systemy się wreszcie zbudują i zintegrują, to nie ruszymy z miejsca. Problem mieszkaniowy jest tu i teraz, a musimy go rozwiązywać w oparciu o dane, a nie o to, co się komuś wydaje.
Będzie pan namawiał ministra Paszyka i całe kierownictwo resortu, żeby projekt ustawy umożliwiającej stworzenie centralnej ewidencji lokali wyszedł jak projekt rządowy, czy to będzie poselski projekt Lewicy?
- Chcę, żeby projekt wyszedł z Ministerstwa Rozwoju i Technologii. Nowa Lewica jest członkiem koalicji rządzącej i to jest nasz wkład we wspólną mądrość tego rządu i będziemy o te projekty walczyli. Oczywiście, jesteśmy otwarci na głosy konstruktywnej krytyki, ale proszę zauważyć, że kompleksowych rozwiązań dziś nie ma. Przez kilka miesięcy w przestrzeni publicznej toczyła się dyskusja na temat tego, czy uruchomić kolejny program dopłat do kredytów na zakup własnej nieruchomości, a to jest tylko wycinek całej polityki państwa. My od samego początku mówimy, że jesteśmy gotowi na ten temat rozmawiać, ale w kontekście całego programu.
Według deklaracji, nowa odsłona dopłat ma być wkrótce zaprezentowana przez ministra Paszyka. Pan zna tę nową wersję "kredytu na start", którą ostatnio zapowiedziano jako MdM 2.0.?
- Czekamy na prezentację pana ministra Paszyka. Z grubsza wiem, jakie pomysły są w tym programie, ale byłoby niestosownością, gdybym wyszedł przed szereg i opowiadał o tym teraz.
Uczestniczył pan w pracach albo przynajmniej wewnętrznych konsultacjach nad nową wersją "kredytu na start"?
- Nie uczestniczyłem. Skupiam się na budowaniu komponentów mieszkalnictwa społecznego, które w tych koncepcjach będą uwzględnione, ale tylko w części. Dlatego jako Nowa Lewica zaprezentowaliśmy kompleksową strategię, a przy tym proszę zauważyć, że celowo nie odnosiliśmy się do programu dopłat do kredytów.
Przy prezentacji strategii nie, ale wcześniej ze strony Lewicy padało stanowcze "nie" dla "kredytu na start"...
- Oczywiście, wcześniej były mniej lub bardziej fortunne wypowiedzi w tym temacie, ale ogłaszając naszą strategię mieszkaniową nie odnosiliśmy się do dopłat do kredytów. To nie jest moment, żeby szukać konfrontacji. Myślę, że powszechnie krytykowane w ostatnich miesiącach programy dopłat do kredytów, które zwiększają ceny nieruchomości na rynku i marże deweloperów, są przeszłością i już nigdy do nas nie wrócą. Po co więc grzać ten temat i szukać konfrontacji? Nasi partnerzy koalicyjni pracują nad innymi rozwiązaniami, które nie będą miały wpływu ani na ceny mieszkań, ani na marże deweloperów. Dziś na stole leżą propozycje Nowej Lewicy i to właśnie o nich chcemy dyskutować.
Czy to oznacza, że jeśli program dopłat do kredytów będzie elementem szerszego programu zawierającego pomysły Lewicy, to pana ugrupowanie go poprze?
- Trudno mówić dzisiaj o poparciu przez Nową Lewicę jakiegoś programu, skoro nie ma na stole jego założeń. Moje ugrupowanie od lat zwraca uwagę na to, że środki publiczne powinny być inwestowane w publiczne mieszkania pod najem, a nie we wsparcie zakupu mieszkań. Nasi koalicjanci mają jednak większe przywiązanie do wspierania obywateli w zakupie mieszkania. To inna filozofia. Nowa Lewica jest gotowa rozmawiać, ale żebyśmy mogli złożyć jakiekolwiek deklaracje, musimy znać ostateczny kształt i szczegóły tego pomysłu. Na razie ich nie ma, nie ma projektu ustawy, więc trudno się do tego odnieść.
W prezentowanej we wtorek strategii padła propozycja zróżnicowania czynszów w mieszkaniach komunalnych. Jak to ma działać?
- Chcemy dać gminom prawo weryfikacji dochodowej wszystkich umów najmu w mieszkaniach komunalnych. Przy przekroczeniu progów dochodowych gmina będzie mogła podwyższyć czynsz. Nadal będzie on korzystniejszy niż rynkowy, ale da przestrzeń do właściwej eksploatacji nieruchomości i inwestowania w nowe mieszkania. To jest sprawiedliwe.
- Nowa Lewica chce skokowego zwiększenia środków na budownictwo komunalne i socjalne z budżetu państwa, stąd ważne jest, by lokatorzy tego zasobu płacili czynsz odpowiedni do swojego statusu zarobkowego. Zwiększone środki będą jednak wiązały się z racjonalizacją ich wydatkowania. Chcemy m.in., żeby od 2026 roku korzystanie z Funduszu Dopłat na nowe budownictwo komunalne wiązało się z tym, że gmina nie może sprzedawać z bonifikatą należących do niej mieszkań.
Ta wyprzedaż majątku gminnego z upustami cały czas ma miejsce?
- Tak, i to na potężną skalę. Rocznie sprzedawanych jest w ten sposób kilkadziesiąt tysięcy mieszkań.
To może trzeba wprowadzić ustawowy zakaz, bo inaczej mieszkalnictwo komunalne to będzie worek bez dna?
- W nieoficjalnych rozmowach samorządy sugerują wprowadzenie tego zakazu na poziomie krajowym, tak, żeby na poziomie samorządowym burmistrzowi łatwiej było wytłumaczyć ludziom, że jest odgórny zakaz. Choć te mądrzejsze samorządy już dawno wycofały się z polityki wyprzedaży mieszkań komunalnych z bonifikatą, jednak większość nadal to robi. Przy czym racjonalne zarządzanie zasobem komunalnym - jeśli ich utrzymanie jest zbyt drogie - nie wyklucza sprzedaży takich mieszkań, ale po cenach rynkowych, a nie z bonifikatą.
- Nie przyjmuję takiej argumentacji, że ktoś przez lata tam mieszkał, więc teraz może wykupić na własność za niewielką część wartości, bo skoro ktoś przez lata tam mieszkał, to znaczy, że przez lata płacił kilka razy niższy czynsz niż rynkowy, więc odniósł z tego tytułu korzyści i nie ma powodów, dla których miałby dodatkowo wykupić to mieszkanie po mocno zaniżonej cenie i w ten sposób powiększyć swój majątek.
Może więc, zanim popłyną kolejne miliardy na mieszkalnictwo komunalne, najpierw trzeba uszczelnić ten system?
- Wartością nadrzędną powinna być stałość stosunku najmu, polegająca na pewności, że jeśli ktoś chce, może mieszkać tam do końca życia, ale nie oznacza to akceptacji jednolitej stawki czynszu. Jeśli czyjeś zdolności zarobkowe rosną, powinien płacić wyższy czynsz. Będziemy chcieli weryfikacji dochodowej, by gmina miała możliwość podniesienia czynszu, co da dodatkowe dochody i pozwoli utrzymać zasób w odpowiednim stanie technicznym.
Chciałbym, żeby w nowo wybudowanych czy nowo zmodernizowanych budynkach umożliwić wynajęcie 20 proc. mieszkań po cenie zbliżonej do rynkowej.
A co z weryfikacją umów sprzed 2019 roku, co do których samorządy mają ograniczone możliwości ich zmiany?
- Będę dążyć do tego, żeby również umowy sprzed 2019 roku mogły być weryfikowane, łącznie ze zmianą progów dochodowych, które dziś są fikcją. Często wnioski o mieszkania komunalne składają ludzie, którzy pracują w szarej strefie, co w efekcie oznacza, że na te mieszkania szans nie mają nauczyciele czy pracownicy sfery budżetowej, którzy mają relatywnie niskie, ale oficjalne dochody. Dziś progi dochodowe to jest kompetencja samorządów, ale będziemy pracowali nad umożliwieniem weryfikacji zarówno nowych, jak i starych umów najmu, także tych sprzed 2019 roku. Chciałbym też likwidacji dziedziczenia umów najmu mieszkań komunalnych, bo nie znajduję żadnego uzasadnienia do tego. Gdy zarządzałem tym systemem w Poznaniu, najwięcej wniosków miałem od wnuków, którzy twierdzili i próbowali udowadniać, że przez ostatnie lata mieszkali z dziadkiem czy babcią, którą się opiekowali, co zazwyczaj nijak się miało do rzeczywistości. Trzeba to w końcu przeciąć. Empatia nie oznacza naiwności.
- To samo dotyczy niepłacenia czynszów. Jeżeli ktoś nie płaci za mieszkanie i przez kilka lat nie uiszcza nawet opłat śmieciowych, to okrada swoich sąsiadów. Bo jeśli są sytuacje, kiedy ktoś jest ciężko chory, na zakręcie życia, to trzeba mu stworzyć wsparcie i możliwości spłacenia czynszów w realny sposób, rozłożony w czasie, możliwości odpracowania tego w przyszłości. Natomiast jeśli jest sytuacja, kiedy ktoś latami nie płaci i nawet nie chce odpracować długów, to takie osoby nie powinny korzystać z ochrony praw lokatorów, bo to prawo powinno służyć osobom uczciwym, a nie kombinatorom, którzy uczynili sobie z tego tarczę dla cwaniactwa.
- Jednocześnie chciałbym odkłamać jedno przewijające się przekonanie dotyczące zadłużenia lokatorów mieszkań komunalnych z tytułu niepłaconych czynszów. Jest duże zróżnicowanie w samorządach, jeśli chodzi o ściągalność czynszów. Nie wszędzie jest tak słabo. Gdy przez pięć lat zarządzałem spółką komunalną zawiadującą zasobem komunalnym w Poznaniu, mieliśmy blisko 100-procentową ściągalność czynszów, a nawet zaległego zadłużenia z poprzednich lat. Jeśli ktoś był w rzeczywistych kłopotach, otrzymywał pomoc przy spłacie, ale jak widzieliśmy, że ktoś hardzieje na propozycję odpracowania długów, to były realizowane wnioski eksmisyjne.
- Byliśmy tu konsekwentni, bo z jednej strony mieliśmy kombinatora-złodzieja, który przez długie lata nie płacił niskiego czynszu komunalnego, ma dług rzędu 100 tys. zł i nie chce tego nawet odpracować, a z drugiej strony mieliśmy osoby oczekujące na mieszkania komunalne, znajdujące się w naprawdę trudnej sytuacji.
- Oczywiście, mamy stary dług, trudny do odzyskania, ale są też nowe dobre praktyki w niektórych samorządach, które powinny być przenoszone na inne. Przez bezczynność czy niską skuteczność niektórych samorządów tworzymy krzywdę wizerunkową wszystkim lokatorom komunalnym, podczas gdy nie płaci tylko część.
W strategii zaprezentowanej przez Lewicę jest zapowiedź drugiego podejścia do ustawy antyflipperskiej. I pewnie jakieś przepisy ograniczające to zjawisko są potrzebne, ale nie zmieni to znacząco sytuacji. Mam wrażenie, że akurat w programie partii lewicowej, która na sztandarach ma hasło "mieszkanie prawem, nie towarem" wygląda to na zasłonę dymną, która ma przysłonić fakt, że nie proponujecie podatku katastralnego od drugiego czy trzeciego mieszkania. Zwłaszcza, że mieszkania stały się produktem inwestycyjnym dla zamożnych Polaków.
- Jestem pragmatykiem i realistą, uważam, że w tej kadencji Sejmu nie będzie zgody na wprowadzenie podatku katastralnego, więc po co proponować coś, wobec czego z góry wiadomo, że nie będzie na to zgody. Jedocześnie wywołałoby to duże emocje, które z kolei mogłyby spowodować, że wszystkie inne rozsądne pomysły ugrzęzłyby w szufladzie. Dlatego robimy pierwszy krok, by wprowadzić ustawę antyflipperską opartą na podatku dochodowym, który miałby wysoką podstawę przez pierwsze pięć lat, ale byłby malejący w czasie. Wówczas każdy inwestor kupujący mieszkanie z perspektywą sprzedaży w relatywnie krótkim czasie zastanowiłby się dwa razy, czy mu się to będzie opłacać.
Rozmawiała Monika Krześniak-Sajewicz