Oto 6 sposobów na poprawienie programu "Mieszkanie dla młodych"

Program "Mieszkanie dla młodych" (MdM) miał pomóc około 130 tysiącom rodzin w zakupie własnych czterech kątów. Już dziś wiemy, że celu tego nie uda się osiągnąć. Martwi to tym bardziej, że do wydania była kwota prawie 3,6 mld zł, która przy efektywnie działającym programie wsparcia mogłyby pomóc w zakupie własnej nieruchomości nawet dwóm milionom rodzin.

Projektem nowelizacji ustawy normującej program "Mieszkanie dla młodych" zajmuje się Komitet Stały Rady Ministrów. Znany dziś kształt nowelizacji wciąż pozostawia wiele do życzenia zmieniając jedynie kosmetycznie program, który powinien zostać poddany rewolucji. Nawet jeśli rząd przyjmie ten dokument w aktualnym kształcie, to wciąż czekają go prace parlamentarne. Wciąż nie jest więc za późno, aby doszło do rewolucyjnej zmiany w działającym dziś na "pół gwizdka" programie dopłat do kredytów. Lion's Bank proponuje 6 zmian, które poprawiłyby wykorzystanie i efektywność tego mechanizmu zmniejszając oddziaływanie programu na rynkowe relacje między popytem i podażą.

Reklama

Czy jest to potrzebne? Na to pytanie najlepiej odpowiedzą liczby. Bazując na danych Eurostatu można szacować, że nawet co trzeci trzydziestolatek mieszka w Polsce z rodzicami. Z drugiej strony w 2014 roku z budżetu programu "Mieszkanie dla młodych" wydano jedynie 34,5 proc. kwoty zarezerwowanej na dopłaty do kredytów. Jakby tego było mało, ponad połowa z wydanej kwoty trafiła na rynki zaledwie 5 dużych miast (Warszawa, Gdańsk, Poznań, Kraków, Wrocław) i ich okolic. Powodem jest skomplikowany system, który zapewnia dopłaty jedynie przy zakupie nowych, a więc relatywnie drogich mieszkań i to tylko tam, gdzie działają deweloperzy na szerszą skalę, co wyłącza z programu mniej więcej trzy na cztery powiaty w Polsce.

1. Pieniądze lepiej pożyczać niż dawać

Najważniejszą zmianą, jaka mogłaby poprawić efektywność wykorzystania publicznych pieniędzy, byłoby kompletne przemodelowanie samej idei programu. Obecnie zakłada on dopłaty idące w dziesiątki tysięcy złotych dla osób chcący kupić nowe mieszkanie. Dlaczego nie skorzystać z zachodnich doświadczeń i zrezygnować z jednorazowych dopłat na rzecz gwarancji lub nieoprocentowanych pożyczek? Plus byłby taki, że pomoc pojedynczemu beneficjentowi kosztowałaby znacznie mniej, a więc z dobrodziejstw programu mogłoby skorzystać więcej osób. W drugim rozwiązaniu (pożyczki) pieniądze, które raz zasiliłyby program można by wykorzystać powtórnie.

Przykładów takiego mechanizmu można szukać w Wielkiej Brytanii. Działa tam program "Help to buy", w którym można liczyć na gwarancje kredytowe ułatwiające dostęp do finansowania lub bezpłatną pożyczkę na 5 lat, która po tym okresie zmienia się w niskooprocentowaną (1 pkt. proc. ponad inflację).

Jak mechanizm ten mógłby działać w rodzimych warunkach? Przyjmijmy, że aby skorzystać z dobrodziejstw programu, konieczne byłoby posiadanie wkładu własnego w wysokości 5 proc.. Celem programu rządowego byłoby zaś zwiększenie wkładu do 20 proc., co pozwoliłoby korzystać z atrakcyjnych ofert kredytowych. Gdyby mechanizm miał działać na zasadzie gwarancji, można szacować, że za prawie 3,6 mld złotych zarezerwowanych na program "Mieszkanie dla młodych", możliwe byłoby wsparcie ponad 2 mln rodzin w nabyciu własnego mieszkania. Trzeba bowiem zauważyć, że dziś koszt komercyjnego ubezpieczenia niskiego wkładu własnego można oszacować na około 5 proc. kwoty gwarancji za 8 lat ochrony. Czyli po prostu jeśli komuś brakowałoby 34 tys. zł wkładu własnego, to za zagwarantowanie takiej kwoty przez 8 lat trzeba zapłacić około 1,5 tys. zł. Czemu 8 lat? Tyle mniej więcej trwa w obecnych warunkach rynkowych spłacanie 30-letniego kredytu zaciągniętego na 95 proc. wartości nieruchomości, zanim LtV (stosunek kwoty długu do wartości nieruchomości) kredytu spadnie do 80 proc.. Kwota 34 tys. zł też nie jest przypadkowa. Przeciętna nieruchomość kupiona w 2014 roku z pomocą programu "Mieszkanie dla młodych" miało wartość 228,1 tys. zł. Jeśli potencjalni nabywcy mieliby trochę ponad 11 tys. zł na wkład własny, to brakujące do 20 proc. ceny 34 tys. zł mógłby zagwarantować rządowy program, a dzięki temu wcześniej wspomniane 3,6 mld zł starczyłoby na dopłaty dla 2,1 mln rodzin. Dla porównania autorzy działającego dziś "Mieszkania dla młodych" zakładali, że pomogą dzięki niemu tylko około 130 tys. rodzin. Po pierwszym roku działania programu już wiadomo, że celu tego nie uda się osiągnąć, bo z budżetu na 2014 rok nie wykorzystano 392,8 mln zł. Ta kwota już z punktu widzenia beneficjentów programu przepadnie.

Innym rozwiązaniem mogłyby być pożyczki, które przez 5 lat byłyby nieoprocentowane, a potem ich oprocentowanie wynosiłoby 1 pkt. proc. ponad inflację. Przy pożyczce na kwotę 34 tys. zł (jak w poprzednim scenariuszu) oznaczałoby to przy inflacji na poziomie 2,5 proc. roczny koszt pożyczki na poziomie 1190 zł (niespełna 100 zł miesięcznie). Jeśli angielskim wzorem kredytobiorca miałby dowolność co do mementu spłaty pożyczki, niezbędne byłoby zbudowanie mechanizmu, zgodnie z którym musiałoby dojść do spłaty najpóźniej w momencie sprzedaży nieruchomości kolejnemu nabywcy lub w momencie całkowitej spłaty kredytu zaciągniętego na zakup. W tym przypadku raz pożyczone pieniądze trafiłyby z powrotem do systemu i mogłyby być powtórne wykorzystane, aby wspierać sektor budownictwa.

2. Przenoszenie pieniędzy na kolejne lata

W tym miejscu warto więc zastanowić się, na ile sensowne jest budżetowanie środków jedynie na jeden rok. Powoduje to, że niewykorzystane na dany rok kwoty wracają do budżetu i nie mogą być dalej wykorzystywane. Tworząc program wsparcia dla rynku mieszkaniowego nie należy działać tak krótkoterminowo. Przeciętna inwestycja deweloperska od momentu zakupu gruntu, poprzez uzyskanie niezbędnych pozwoleń, późniejszą budowę aż po oddanie do użytkowania niejednokrotnie trwa w Polsce 3-5 lat. Przy tak długim horyzoncie czasowym inwestycji program dopłat, który działa co najwyżej kilka lat ("Mieszkanie dla młodych" działać będzie tylko do 2018 roku) i łatwo może być poddawany zmianom, jest daleki od ideału. Dla rodzimego rynku nieruchomości niezbędny jest przemyślany, długoterminowy program ułatwiający drogę do własnego lub wynajmowanego "M". Problem w tym, że przez ostatnie 25 lat takiego mechanizmy takie nie działały przez więcej niż kilka lat.

3. Prawdziwe włączenie domów ułatwi dostęp połowie obywateli

Kolejnym zarzutem, jaki można sformułować na podstawie dotychczasowego funkcjonowania programu "Mieszkanie dla młodych", jest ograniczenie jego działania wyłącznie do mieszkań i na dodatek wyłącznie tych kupowanych od deweloperów. Problem w tym, że zgodnie z danymi Eurostatu ponad połowa Polaków mieszka w domach, a poza tym w przeważającej większości powiatów w Polsce deweloperzy bloków nie budują. Co prawda w sposób bardzo ograniczony do programu dopłat włączono domy, ale w praktyce beneficjenci z możliwości zakupu takiej nieruchomości prawie nie korzystają. Powód? Maksymalna powierzchnia domu, którą można kupić z udziałem dofinansowania z "Mieszkania dla młodych", to przeważnie do 100 m kw. O 10 metrów więcej mogą kupić rodziny z przynajmniej trójką pociech. Tymczasem takich nieruchomości prawie nie ma w ofercie deweloperów, czego dowodem jest fakt, że przez cały 2014 rok w całym kraju domów kupionych z dopłatą było jedynie 215. Dla porównania osoby fizyczne w ciągu tego samego roku oddały do użytkowania 76,6 tys. nieruchomości (przede wszystkim domy jednorodzinne) - wynika z danych GUS.

Rozwiązaniem w tym wypadku nie jest jednak podniesienie limitu wielkości domu, który kwalifikowałby do dopłat. Nie można przecież zapomnieć, ze w większości polskich powiatów deweloperzy nie budują, a więc w praktyce program dofinansowania ograniczony jest terytorialnie do największych miast. Zmiana tego stanu rzeczy możliwa byłaby dzięki rozszerzeniu katalogu celów, na jakie udzielany jest kredyt z rządowym wsparciem, o budowę domu. Warto zauważyć, że to właśnie osoby fizyczne budujące na własne potrzeby domy odpowiadały w 2014 roku za 53,4 proc. wyniku całego budownictwa mieszkaniowego w Polsce. Dla porównania deweloperzy oddali w 2014 roku do użytkowania 41,1 proc. wszystkich mieszkań, które powstały nad Wisłą.

4. Wprowadzenie używanych obniży koszt zakupu o 16 proc.

Wyżej wspomniane zmiany w programie wpłynęłyby pozytywnie na liczbę osób, które korzystałyby z rządowego wsparcia, stymulując gospodarkę i rynek pracy (poprzez budowę większej liczby nowych nieruchomości) oraz powiększając wpływy do budżetu, ponieważ z budową nieruchomości łączą się znaczne wpływy z danin publicznych z tytułu VAT, PIT, CIT i podatków lokalnych. Nie powinno się to jednak odbywać kosztem rynku nieruchomości używanych. Często bowiem zakup nowej nieruchomości finansuje się częściowo pieniędzmi ze sprzedaży używanej. W tym sensie rozszerzenie programu o rynek wtórny stymulowałoby zakupy nowych nieruchomości, co z punktu widzenia budżetu generuje spore przychody.

"Mieszkanie dla młodych" powinno być poszerzone o rynek wtórny też z innego powodu. Dane NBP pokazują bowiem dobitnie, że nowe mieszkania są wyraźnie droższe niż używane i to nawet pomijając fakt, że nowe lokum trzeba wykończyć. W poszczególnych miastach dysproporcje są oczywiście zróżnicowane i wynoszą od 3 do 32 proc., ale w każdym przypadku wskazują na to, że nowe "cztery ściany" są droższe niż używane - średnio o ponad 16 proc.. Skrajnym przykładem są Katowice, gdzie w IV kwartale 2014 roku za metr używanego "M" płacono 3 348 zł, a nowego 4 907 zł, czyli o 31,8 proc. więcej. Jeśli więc rządowy program ma za zadanie wspierać osoby młode o niższych dochodach nie ma podstaw do tego, aby ograniczać im wybór jedynie do nowych, a więc droższych w zakupie nieruchomości.

5. Urealnienie limitów cen

Pomysłem upraszczającym zasady programu byłaby też rezygnacja z wykorzystania w jego mechanizmie z aż trzech różnych cen. Tak przecież jest dziś, że jedna cena jest podstawą do naliczenia kwoty dopłaty (np. w Warszawie 5 984,68 zł za m kw.), inna decyduje, czy dana nieruchomość może być kupiona na kredyt z dopłatą (w Warszawie maksimum 6583,14 zł za m kw.), a dopiero trzecia to cena, jaką za mieszkanie się płaci (np. 6500 zł za m kw.). Co więcej pierwsze ze wspomnianych cen ustalane są arbitralnie niejednokrotnie w oderwaniu od cen faktycznie płaconych na danym terenie. Jak inaczej można uzasadnić sytuację, w której przeciętna cena transakcyjna płacona za nowe mieszkanie w Zielonej Górze wynosi prawie 3750 zł za m kw., a limit cen kwalifikujących do dopłat to prawie 4152 zł (10,7 proc. więcej), a z drugiej strony w Krakowie nowe mieszkanie kosztuje średnio 6 168 zł za m kw., a limit kwalifikujący do dopłat to 5 083 zł (17,6 proc. mniej).

Jak można ten system uprościć i urealnić? Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wyznaczyć maksymalną cenę kwalifikującą do dopłat, ustalając, że na dofinansowanie będą mogli liczyć tylko Ci, którzy decydują się na zakup mieszkań z taniego segmentu rynku. O tym czy dana nieruchomość kwalifikowałaby się do programu powinny decydować ceny faktycznie występujące w transakcjach na terenie danej gminy czy dzielnicy. Można przyjąć, że jeśli na danym terenie sprzedano 1000 mieszkań, to do programu kwalifikowałyby się tylko te, których cena nie będzie wyższa niż 100 czy 200 mieszkań najtańszych z tej grupy. Wymagałoby to oczywiście stworzenia ogólnopolskiej bazy danych o cenach transakcyjnych nieruchomości. Tylko na pierwszy rzut oka wydaje się to trudne. Pamiętajmy przecież, że informacje o transakcjach na rynku nieruchomości trafiają do starostw powiatowych, sądów rejonowych, urzędów skarbowych, spółdzielni, a na dodatek umowy przeniesienia praw do nieruchomości zawsze zawierane są przed notariuszami. We wszystkich tych miejscach komputeryzacja jest już faktem, a więc stworzenie ogólnopolskiego systemu zbierającego informacje o cenach transakcyjnych nie powinno być aż tak skomplikowane. Co więcej taki system pozwoliłby udostępniać, wzorem krajów zachodnich, informacje dotyczące cen nieruchomości w powiatach, miastach i dzielnicach obywatelom, którzy w domowym zaciszu, korzystając z interentu, mogliby łatwo sprawdzić, ile warta jest ich nieruchomość, albo jaka jest rynkowa wartość nieruchomości, którą chcieliby kupić.

Alternatywą byłoby szukanie innych rozwiązań sprawdzonych na Zachodzie. Na przykład w Wielkiej Brytanii do wcześniej przytoczonego "Help to buy" kwalifikują się tylko angielskie domy o cenie nieprzekraczającej 600 tys. funtów. To prawie trzy razy więcej niż średnia cena transakcyjna w Wielkiej Brytanii, którą firma Nationwide pod koniec 2014 roku oszacowała na 189 tys. GBP. W warunkach polskich mnożnik ten powinien być raczej znacznie niższy, bo na podstawie danych GUS można szacować, że w 2013 roku przeciętna cena transakcyjna zapłacona za mieszkanie wyniosła 209 tys. zł. Dobrym pomysłem byłoby też różnicowanie tej kwoty w zależności od faktycznie obserwowanych na danym terenie cen transakcyjnych.

6. Zmiana mechanizmu na antycykliczny

Dużą uwagę prawodawców powinna zaprzątać chęć zbudowania programu antycyklicznego, a więc takiego, który wspiera rynek wtedy, gdy mamy do czynienia ze spowolnieniem, ale z drugiej strony nie dolewa oliwy do ognia, gdy popyt dynamicznie rośnie, o kredyt jest coraz łatwiej, transakcji jest zawieranych coraz więcej, a ceny rosną. Póki co działający dziś program dopłat działa zupełnie odwrotnie. Warto przypomnieć, że w rok 2013 rokiem wkroczyliśmy już bez programu dopłat "Rodzina na swoim", co znacznie ograniczyło popyt na mieszkania w pierwszych miesiącach tego roku. W drugim półroczu popyt został jednak wyraźnie wzmocniony kolejnymi obniżkami stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Zawierano coraz więcej transakcji, a na rynek wkroczyło ożywienie. Wraz z początkiem 2014 roku rozpoczyna działanie program "Mieszkanie dla młodych". Dodatkowo wzmaga on popyt na mieszkania, przez co deweloperzy rok ten mogą zaliczyć do szczególnie udanych. Jak sugerują dane firmy doradczej REAS w 2014 roku deweloperzy z 6 dużych miast sprzedali 20 proc. więcej lokali niż w dotychczas rekordowym 2007 roku. Trudno o lepszy przykład programu działającego procyklicznie, a więc wzmagającego popyt w momencie i tak już trwającego ożywienia.

Wdrożenie zmiany postulowanej w punkcie piątym mogłaby zmienić procykliczny charakter "Mieszkania dla młodych". Wspierając nabywców jedynie najtańszych mieszkań można liczyć na to, że w okresie lepszej koniunktury z programu korzystałoby mniej osób, bo wtedy większa część nabywców omija nieruchomości z najniższej półki. W okresach spowolnienia natomiast grupa nabywców nieruchomości najtańszych w sposób naturalny by rosła, bo większej części osób nie stać byłoby na zakup nieruchomości z wyższej półki.

Podstawowe zasady działania programu "Mieszkanie dla młodych" i planowane zmiany: Jest to mechanizm pozwalający uzyskać dopłatę do zakupu mieszkania na kredyt. W latach 2014-2018 ma on pozwolić osobom w wieku do 35 lat (w wypadku małżeństw wystarczy, że jedno z małżonków ma maksymalnie 35 lat) otrzymać ze środków publicznych substytut wkładu własnego. Nieruchomość musi być nabywana na kredyt, ma pochodzić od dewelopera, a beneficjentami mogą być jedynie osoby, które nigdy wcześniej nie posiadały nieruchomości mieszkalnej. Dopłata może wynieść: 1) 10 proc. wartości odtworzeniowej kupowanej nieruchomości - dla singli i rodzin bezdzietnych, 2) 15 proc. wartości odtworzeniowej kupowanej nieruchomości - dla rodzin wychowujących dzieci, 3) dodatkowe proc. wartości odtworzeniowej kupowanej nieruchomości, jeśli w ciągu pięciu lat od nabycia nieruchomości urodzi się w rodzinie przynajmniej trzecie dziecko. W wypadku mieszkania metraż nie może być większy niż 75 m kw. (dla rodzin z trójką dzieci 85 mkw.), a w wypadku domu 100 m kw. (dla rodzin z trójką dzieci 110 m kw.). Dopłata liczona jest jednak tylko do 50 mkw. nabywanej nieruchomości. Zakwalifikować się do dopłat mogą mieszkania i domy, w wypadku których cena metra kwadratowego nie przekracza limitu - ten okresowo będzie publikowany przez BGK i wynosić będzie 110% średniego wskaźnika, który odzwierciedla koszt odtworzenia metra kwadratowego mieszkania na danym terenie (w Warszawie do niemal 6,6 tys. zł za m kw.). Planowana nowelizacja zakłada dopuszczenie do dofinansowania osób, które chcą kupić mieszkanie od spółdzielni lub od dewelopera, który zrewitalizował kamienicę (w pierwotnej wersji ustawy było to niemożliwe). Na większe dopłaty mogą też liczyć rodziny z przynajmniej dwójką dzieci (nawet do 25% wartości odtworzeniowej liczonej dodatkowo od powierzchni 65, a nie 50 m kw.). Nowelizacja ustawy ma także pozwolić osobom niespokrewnionym na wspólne przystąpienie do kredytu (podżyrowanie).

Bartosz Turek

Lion's House
Dowiedz się więcej na temat: program wsparcia | Mieszkanie dla Młodych | młody | Mieszkanie+ | młoda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »