Czy estoński CIT pomoże polskim firmom w inwestycjach?

Eksperci od lat mówili rządowi - samą konsumpcją daleko nie zajedziemy. Przyszedł kryzys i konsumpcja się zapadła, ale jeszcze mocniej - inwestycje. Rząd wymyślił na to panaceum i chce wprowadzić w Polsce od przyszłego roku "estoński" CIT. Co to takiego i czy rzeczywiście zachęci przedsiębiorstwa do inwestycji?

- (Po kryzysie) potrzebujemy silnego impulsu inwestycyjnego właśnie skierowanego do małych firm (...) Pozytywny efekt wdrożenia tego narzędzia miał (w Estonii) charakter zarówno krótko- jak i długoterminowy - mówił na konferencji prasowej wiceminister finansów Jan Sarnowski, który jest współautorem właśnie opublikowanego raportu "Estoński CIT dla Polski. Potencjał, model wdrożenia i oczekiwane efekty". 

Inwestycje prywatne są kulą u nogi polskiej gospodarki

Wprowadzenie estońskiego CIT zapowiadał już jesienią premier Mateusz Morawiecki, gdy w końcu zauważył, że inwestycje prywatne są kulą u nogi polskiej gospodarki. W ciągu pięciu lat udział inwestycji ogółem w polskim PKB zmniejszył się o 4,8 punktu procentowego. Słowem nakłady brutto na środki trwałe stanowiły w Polsce w ubiegłym roku 18,6 proc. PKB, gdy w Unii średnio 21,2 proc. PKB. W samej Estonii natomiast było to aż 26,1 proc. PKB. 

Reklama

To nie znaczy, że w Polsce nie ma zachęt inwestycyjnych dla przedsiębiorstw. Można wymienić ich cały katalog - jest Polska Strefa Inwestycji, czyli rozciągnięcie dawnych SSE na cały kraj, jest ulga na badania i rozwój, w ramach której za jedną wydaną złotówkę można odliczyć od podatku nawet 2,5 zł, jest w końcu niedawno wprowadzone rozwiązanie IP Box, które przynosi korzystne rozwiązania dla strat-upów. Ale przedsiębiorstwa dalej nie inwestują. Dlaczego?

Wysoki próg

- Jest bardzo wysoko postawiony próg wejścia do korzystania z tego rodzaju wsparcia inwestycji. W bardzo wielu przypadkach jest wiele dodatkowych formalności i raportowania, co oznacza duże nakłady na samym początku. Jest ryzyko straty kosztu dostosowawczego, postępowania z administracją. Tego efektem jest wykluczenie małych i średnich firm z tego rodzaju rozwiązań - mówił Sarnowski.

Dlatego powstał pomysł, żeby w Polsce wprowadzić estoński CIT, który w samej Estonii przyniósł wzrost nakładów inwestycyjnych o 6,2 punktu procentowe PKB w ciągu pięciu lat. Estonię naśladują już Łotwa i Gruzja, z częściowo zamierza to robić Ukraina. Nieco inne, ale wzorowane na estońskim CIT rozwiązania wprowadziły Niemcy, Austria i Węgry.

Na czym polega estoński CIT? 

Na przesunięciu momentu, w którym następuje pobór podatku. Firma nie płaci go wtedy, gdy osiąga roczny dochód, ale dopiero wtedy, gdy wypłaca zysk - właścicielom, udziałowcom lub akcjonariuszom. A wiec jeśli jest zyski zostają dalej w przedsiębiorstwie są nieopodatkowane. I dopóki pozostają w firmie lub zostają wydane na inwestycje - dalej opodatkowane nie są. 

Estoński CIT ma obowiązywać w Polsce od przyszłego roku. Ministerstwo Finansów przygotowało już projekt ustawy i niebawem ma go poddać konsultacjom społecznym. Oczywiście estoński CIT w polskiej wersji będzie znacznie "okrojony". Będą mogły z niego korzystać tylko małe i średnie spółki kapitałowe (z ograniczoną odpowiedzialnością i akcyjne), których przychody nie przekraczają 50 mln zł rocznie, a także spółki, w których udziałowcami są wyłącznie osoby fizyczne. Obejmie on również przedsiębiorstwa z kapitałem zagranicznym mające rezydencję w Polsce.

Dlaczego w tak ograniczonym zakresie? 

Bo wprowadzenie estońskiego CIT wiąże się z pewnymi ryzykami dla systemu podatkowego. Są sposoby, żeby wykorzystać go do "agresywnej optymalizacji międzynarodowej". Jakie? Nie będziemy podpowiadać. Ale z tych powodów Ukraina cały czas nie ma przekonania, czy go wprowadzić, czy nie. Przedstawiciele Ministerstwa Finansów podzielają część tych obaw i dlatego mechanizm będzie "okrojony".  
- Traktujemy to jako pewnego rodzaju pilotaż - mówił Sarnowski. 

Ale wprowadzenie estońskiego CIT - jak szacuje Sarnowski - objęłoby w Polsce ok. 200 tys. firm z sektora MŚP. A wiadomo, ze małym i średnim firmom o inwestycje najtrudniej, a z drugiej strony sektor ten uważany jest za mający duży potencjał rozwojowy. 

Większa płynność

- To powoduje większą płynność przedsiębiorstw, zwiększa inwestycje - mówił Sarnowski.  Co więcej dodaje, że skutkiem wprowadzenia tego mechanizmu będzie "dodatkowe uszczelnienie systemu podatkowego". Choć przyznaje, że w pierwszym roku z powodu wprowadzenia tego mechanizmu Ministerstwo Finansów spodziewa się mniejszych wpływów z podatku CIT o ok. 5 mld zł.

- Wyszło, że to nie całe 5 mld zł (mniejszych wpływów) w pierwszym roku. W ciągu trzech lat wpływy wracają do normy - powiedział na konferencji Aleksander Łożykowski, dyrektor Departamentu Podatków Dochodowych w MF. 

Takie uszczuplenie wpływów z CIT nastąpiło też w Estonii w ciągu trzech lat, ale już w  czwartym roku były one większe niż przed reformą. Udział inwestycji w PKB Estonii pięć lat po wprowadzeniu tego rozwiązania przekroczył 35 proc. PKB tego kraju. Dlatego warto przejściowo zmniejszyć wpływy z CIT, żeby rozkręcić gospodarkę i inwestycje. 

Co, jesli będzie sukces?



- Jeśli estoński CIT okaże się sukcesem w dłuższym terminie nie wykluczamy objęcia nim szerszego kręgu podatników, także tych większych. Nie ma lepszego momentu, żeby system estoński CIT wprowadzić - powiedział Łożykowski. 

Z estońskim CIT jest jednak jeden problem. Od początku nowego cyklu koniunkturalnego, czyli od końca 2013 roku polskie przedsiębiorstwa osiągają coraz większe zyski. Na bankowych rachunkach przybywają nieustannie miliardy złotych ich depozytów. Banki sygnalizują, że już tych pieniędzy nie chcą. Ale firmy ich nie inwestują. Gdy nadszedł kryzys rządowe "tarcze" zaopatrzyły firmy w jeszcze większą płynność. Trudno jednak znaleźć taką, która myśli o inwestycjach. Czy zatem system opodatkowania jest tu problemem i estoński CIT go rozwiąże?

Tego nie wiemy, bo firma, która rozlicza się w ramach estońskiego CIT może inwestować, ale może też zwiększać swoje zasoby gotówki tak samo nie płacąc podatku. Nie jest więc pewne, czy polskie firmy będą inwestować, czy też dalej gotówkę gromadzić. Zresztą dane z Estonii pokazują, że zasoby gotówki w stosunku do aktywów firm wzrosły w ciągu pięciu lat o 10 punktów procentowych. Niemal o jedną trzecią w tym czasie zmniejszyło się natomiast ogólne zadłużenie tamtejszych przedsiębiorstw.

ram

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: CIT
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »