Dlaczego bez sejmowej komisji śledczej nie naprawimy polskiego VAT-u?
Zgodnie z politycznymi zapowiedziami Sejm miał powołać komisję śledczą w sprawie wyłudzeń VAT-u jeszcze w pierwszej połowie zeszłego roku. Potem sprawa ucichła: resort finansów i jego poprzedni szef zaczęli opowiadać o skutecznym "uszczelnieniu" tego podatku, a przede wszystkim powtarzano bzdury o wyjątkowym przyroście dochodów z tego podatku. Miało być dobrze, choć w 2016 r. nie usunięto przecież żadnej istotnej luki w tym podatku. Pod koniec roku z hukiem pękła propagandowa bańka: dochody w 2016 r. były na tym samym (niskim) poziomie co za czasów liberałów. Wzrosły za to zwroty i wielkość bezpośrednio utraconych dochodów.
Aby wyrwać ten podatek z rąk dyletantów (?), którzy przez rok skutecznie bronili swoich wpływów, trzeba oficjalnie wyjaśnić sposób, w jaki rządzono nim przynajmniej od wejścia w życie obecnej ustawy, czyli od dnia 1 maja 2004 r., a na pewno od 2009 roku, gdy zaczęły spadać dochody; od tego roku gwałtownie rośnie kwota bezpowrotnie utraconych dochodów, czyli różnica między realnym, ekonomicznie zasadnym ich poziomem a wysokością rzeczywistą. Przypomnę tylko, że dochody w tym podatku są różnicą między wpływami (to co wpłacają podatnicy) a zwrotami, które wciąż rosną: w zeszłym roku przekroczyły już 90 mld zł, a w budżecie zostało około 125 mld zł czyli tyle samo co w złym 2015 r. Czasowy, zresztą pozorny przyrost bieżących dochodów osiągnięto w 2016 r. poprzez blokadę zwrotów do listopada tego roku. Jednak w ciągu ostatniego miesiąca zeszłego roku zwrócono kilkanaście miliardów złotych, a w budżecie zostało tylko 5 mld zł., co było wydarzeniem bez precedensu w historii tego podatku.
O sposobie rządzenia tym podatkiem wiele już wiemy, choć są również pewne niewiadome. Przykładowo: aby załatwić sobie niepłacenie tego podatku pod nazwą tzw. odwróconego VAT-u przećwiczono w latach 2011-2016 następujący scenariusz:
1) w mediach ukazywały się (zupełnie przypadkiem) serie alarmujących artykułów, że w obrocie określonymi towarami (np. stalą) pojawia się (jakoby) faktycznie nieopodatkowana sprzedaż,
2) potem wypowiadali się "eksperci" zajmujący się na co dzień optymalizacją podatkową, potwierdzający potrzebę wyeliminowania tych praktyk, które jakoby zagrażają "uczciwym podatnikom", czyli konieczność "uszczelnienia VAT" w ściśle określony sposób, czyli poprzez tzw. odwrócony VAT (nie inny),
3) nie wiadomo skąd pojawił się projekt ustawy, który wprowadzał na te towary tzw. odwrócony VAT, w którym nikt niczego nie płaci, bo:
sprzedawca tych towarów jest faktycznie nieopodatkowany (brak podatku należnego) i otrzymuje zwrot podatku naliczonego,
kupujący (formalny podatnik) też nic nie płaci, bo jego podatek należny równa się podatkowi naliczonemu.
4) resort finansów posłusznie wysyła ten projekt do Sejmu, który to uchwala: głosują za tym wszyscy: rządzący i opozycja.
Być może tak załatwiono brak opodatkowania na złom, stal, metale kolorowe i elektronikę. W 2016 roku, czyli za czasów nowego rządu, wprowadzono ten przywilej na kolejne wyroby elektroniczne; w prawie wszystkich mediach pojawiły się teksty i wywiady z osobą lobbującą za wprowadzeniem tych przepisów. I udało się: od dnia 1 stycznia 2017 r. kolejne towary z tej grupy nie są już opodatkowane.
Wiadomo jednak, że czym więcej towarów objętych odwróconym VAT-em, tym większe muszą być zwroty i muszą obniżyć się dochody budżetowe.
Komisja śledcza musi wyjaśnić, kto załatwił sobie przepisy legalizujące unikanie opodatkowania, ile to kosztowało oraz kto blokował wprowadzenie zmian w przepisach, które miały na celu eliminację tych luk. Przede wszystkim komu zawdzięczamy wyrzucenie do kosza programu wyborczego PiS, który zakładał usunięcie wszystkich patologii legislacyjnych tego podatku, a przede wszystkim:
* usunięcie tzw. odwróconego VAT-u; sprzedawcy stali, metali kolorowych, złomu, elektroniki i odpadów muszą przecież - tak jak wszyscy - zacząć płacić VAT,
* wprowadzenie płatności granicznej podatku z tytułu wewnętrznego nabycia towarów na wszystkie towary "wrażliwe" (nie tylko paliwa),
* tzw. podzielonej płatności z tytułu zakupu towarów i usług.
Patologia VAT-u tkwi w systemie politycznym, który ją chroni. Pora z tym skończyć. Na koniec pewna refleksja: niedawno w jednej z opozycyjnych stacji radiowych wypowiadał się były minister finansów Jacek Rostowski. Na bardzo przyjaźnie zadane pytanie co zrobił w czasie swoich rządów by ograniczyć wyłudzenia VAT-u, które wtedy osiągnęły obecny poziom, ów liberalny polityk stwierdził, że to on wprowadził "karuzelę obejścia prawa" oraz "jednolity plik kontrolny". Zawsze podejrzewałem, że wiedza tego polityka o podatkach jest dość skromna, ale widać, że nie ma on również wiedzy o faktach, bo:
* klauzula obejścia prawa, której przecież nie stosuje się do VAT-u, została wprowadzona 15 lipca 2016 r.,
* tzw. jednolity plik kontrolny, który jest tylko kolejnym sprawozdaniem składanym przez podatników nie będącym dotychczas przedmiotem jakichkolwiek badań ze strony organów skarbowych, wprowadzono 1 lipca 2016 r.
Chyba w tym czasie polityk ten nie tylko nie był ministrem finansów, ale nawet nie był parlamentarzystą. Oczywiście przyjaźnie nastawiona dziennikarka (pozdrowienia dla TOK FM) nawet nie skomentowała tych nieprawdziwych informacji (też nie wiedziała o czym jest mowa). Taka jest wiedza na temat VAT-u "najlepszego" (wśród liberałów) ministra finansów. Niezależnie od tego jaki mamy stosunek do obecnej władzy, chyba byłoby dobrze, aby już ten polityk nie wrócił na ulicę Świętokrzyską 12.
Witold Modzelewski