Dla wielu zadłużonych Polaków obietnica nowego kredytu, nawet pomimo złej historii w Biurze Informacji Kredytowej (BIK), może brzmieć jak jedyna droga wyjścia. Właśnie na ten lęk - i tę nadzieję - postawili oszuści, którzy przez dwa lata prowadzili działalność "doradczą", stwarzając pozory legalności i kompetencji. Teraz śledztwo w tej sprawie dobiegło końca, a Komenda Wojewódzka Policji w Katowicach ujawniła, jak działał cały mechanizm.
"Oddłużenie" według scenariusza grupy przestępczej
W latach 2015-2017 pięcioosobowa grupa w wieku 35-40 lat stworzyła sieć punktów doradztwa finansowego, które reklamowała jako pomoc w oddłużaniu. Ulotki, ogłoszenia, ogólnodostępne reklamy - wszystko miało prowadzić do jednego: przyciągnięcia klientów, którym banki odmawiały finansowania.
Zgodnie z informacją przekazaną przez śląską policję, oszuści celowali w osoby zadłużone, z negatywną historią kredytową. Na spotkaniach doradcy obiecywali "usunięcie złych wpisów w BIK" i "odbudowę zdolności kredytowej". Proponowano nie tylko pomoc, ale wręcz nowy start. Jak wyjaśniają śledczy - nic nie było za darmo, gdyż klienci musieli opłacić usługę z góry. I nie była to jedynie drobna, symboliczna opłata.
Legalność tylko na papierze - rola "osoby wspomagającej"
Szczególnie perfidnym elementem całego schematu było wciąganie w układ tzw. osoby wspomagającej, czyli kogoś z nienaganną historią kredytową, kto formalnie miał zaciągać kredyt na rzecz klienta. Według oszustów, po kilku miesiącach kredyt miał zostać "przepisany" na właściwego zainteresowanego. To się jednak nigdy nie wydarzyło.
Zamiast tego, klienci podpisywali dokumenty, często nieświadomi ich treści, wierząc w to, co mówili "doradcy". Natomiast ci, jak ustaliła policja, prowadzili działania z pełną świadomością skutków - działali w ramach zorganizowanej grupy przestępczej i z popełnienia przestępstw uczynili sobie stałe źródło dochodu.
Sztuczne raty i prawdziwe długi
Pieniądze pozyskane z kredytów służyły m.in. do stworzenia tzw. funduszu zabezpieczającego, z którego przez kilka pierwszych miesięcy regularnie spłacano raty. Taki manewr budował zaufanie ofiar i pozory legalności. Po tym czasie wypłaty się kończyły, a kredytobiorcy - lub ich "wspomagający" - zostawali z niespłaconymi zobowiązaniami i windykacją na karku.
"W rzeczywistości klienci podpisywali wiele wniosków kredytowych, często nie wiedząc, co zawierają dokumenty" - informuje KWP w Katowicach.
Efekt? 427 umów kredytowych, które doprowadziły do wyłudzenia łącznie ponad 15,5 miliona złotych.
Zarzuty, zabezpieczenia, i groźba więzienia
W toku postępowania prokuratura zastosowała wobec podejrzanych środki zapobiegawcze: dozory policyjne, poręczenia majątkowe, zakazy kontaktów. Na mieniu o wartości blisko miliona złotych ustanowiono zabezpieczenie majątkowe.
Podejrzanym grozi do 12 lat pozbawienia wolności - nie tylko za udział w zorganizowanej grupie przestępczej, ale i za to, że z oszustw uczynili sobie regularne źródło zarobku.
Biznesowa lekcja od policji: Nie wierz w szybkie rozwiązania
Komenda Wojewódzka Policji w Katowicach podkreśla: "Osoby, które utraciły zdolność kredytową, powinny zachować szczególną ostrożność wobec ofert 'szybkich kredytów bez BIK' czy 'oddłużania'. Tego rodzaju ogłoszenia mogą być próbą oszustwa".
Zarówno osoby prywatne, jak i firmy powinny pamiętać, że każda decyzja finansowa - szczególnie ta podejmowana pod presją - powinna być poprzedzona chłodną analizą i konsultacją z zaufanym specjalistą. Przekonanie, że można "ominąć system" z pomocą zewnętrznych doradców, bywa bardzo kosztowne.
Agata Siwek