Felieton Gwiazdowskiego: Co by tu jeszcze, panowie, co by tu jeszcze... opodatkować
Pojawił się pomysł opodatkowania pracowników, którzy pracują zdalnie w domach. Bo "praca z domu będzie w przyszłości przywilejem". Pracujący z domu "są w stanie zaoszczędzić pieniądze" - bo nie ponoszą kosztów dojazdu do pracy, a ich pracodawcy mogą ponosić mniejsze koszty na czynsz, czy energię elektryczną...
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Gdyby był to jakiś kolejny koncept Pana Wiceministra Patkowskiego, bym się już nawet nie zdziwił. Ale nie. To analitycy Deutsche Banku wymyślili. Co potwierdza moją teorię, że "korpoludki" z "rynków finansowych" - podobnie jak urzędnicy państwowi - zdolni są do wszystkiego. Z wyjątkiem myślenia. Moim ulubionym podatkiem dochodowym chcą objąć brak kosztów! Ale przecież jego istotą jest ponoć opodatkowanie różnicy między przychodami a kosztami. Jak kosztów nie będzie, albo będą niższe, to z definicji podatek kwotowo będzie wyższy. Nieprawdaż?
Na razie wzięli na warsztat USA i RFN, licząc ile to miliardów dolarów i euro przyniósłby taki podatek. Dodatkowe 5 proc. podatku dałoby 48 mld dolarów w USA i 16 mld euro w RFN.
Łatwo policzyć w Excelu, że dodatkowe 10 proc. dałoby odpowiednio 96 mld dolarów i 32 mld euro. A dodatkowe 50 proc. to by w ogóle przyczyniło się do boomu gospodarczego! Nie? Przecież Krzywa Laffera - mówiąca o tym, że zwiększenie stawek podatkowych czasem powoduje zmniejszenie wpływów podatkowych do budżetu państwa - ponoć nie działa? No chyba, że jednak działa - o czym napiszę w przyszłym tygodniu - i dlatego tylko 5 proc., bo inaczej nikt by się na pracę zdalną z domu nie zdecydował.
Co nas to obchodzi? My od "Niemca" to respiratorów nie weźmiemy, ale głupie pomysły podatkowe wziąć możemy. O tym śmiałym koncepcie można już przeczytać nie tylko w Bloombergu, ale także w polskich mediach. A wpisuje się on w światłe myśli o tym, że "z powodu zamknięcia siłowni, kin, teatrów i restauracji konsumenci mamy więcej pieniędzy". Ja bym ich opodatkował. Skoro mają więcej, to - zgodnie z teorią zdolności podatkowej, z której się tu naśmiewałem kilka tygodni temu - mogą się z państwem "podzielić". Bo przecież państwo potrzebuje bardziej niż oni.
Kiedyś w sumeryjskim Lagasz 2,5 tys. lat p.n.e. był podatek od małżeństwa. Nie wiadomo tylko czy żeby opodatkować przyjemność z posiadania żony, czy może żeby ostrzec młodzieńców przed taką przyjemnością. Było to dawno temu, więc nie ma źródeł pozwalających stwierdzić, czy liczba małżeństw po jego wprowadzeniu nie zmalała.
W Anglii od 1696 roku obowiązywał podatek od okien wychodzących na ulicę. I tu już dane są - nawet dziś można je dostrzec "gołym okiem" w fasadach starych budynków, w których otwory okienne są po prostu zamurowane, a w budynkach wznoszonych po wprowadzeniu podatku ich prawie w ogóle nie ma. Nie był on zresztą najgłupszym z podatków wymyślonych za Kanałem La Manche gdyż od 1784 roku obowiązywał także podatek na męskie kapelusze. Zgodnie z zasadami sprawiedliwości społecznej zakładano, że bogatsi gentelmani z Londynu mają więcej kapeluszy, a biedni mniej albo nawet wcale.
Wcześniej - w 1535 roku - Henryk VIII wprowadził podatek od posiadania brody. Elżbieta I opodatkowała jedynie brody zapuszczane "od dwóch tygodni". Nie zachowały się informacje jak poborcy podatkowi sprawdzali tę przesłankę opodatkowania. Także w Rosji był podatek od brody. Wprowadził go w roku 1705 car Piotr I Wielki. Ale on przynajmniej nie ukrywał, że ten podatek ma na celu zniechęcenie bojarów do noszenia bród. I - zgodnie z zasadą "upraszczania podatków" - się nie ceregielił z ustalaniem jak stary jest zarost.
W Grecji obowiązuje podatek od basenu. W czasie kryzysu finansowego w 2010 roku zdjęcia Aten zrobione z satelity unaoczniły, że prawie nikt go nie płacił. Z 17 tys. uwidocznionych na zdjęciach basenów zgłoszono do opodatkowanych 300. Ateńczycy nie poszli śladem Anglików, którzy zamurowywali okna i nie zalewali basenów betonem, a jedynie zaczęli przykrywać je zieloną folią imitującą trawę.
W Wenecji od 1993 roku obowiązuje podatek od cienia. Płacą go właściciele budynków których cień pada na uliczki i kanały. Za to turyści przyjeżdżający na Baleary płacą podatki od... słońca. My w Polsce mamy podatek od powietrza - czyli "opłatę klimatyczną".
W średniowieczu mieliśmy "podymne" - czyli podatek od komina w dachu. Za "komuny" było "bykowe" - czyli podatek od nieposiadania dzieci. Nazwa była nie do końca adekwatna, bo "stare panny" po trzydziestce też go musiały płacić. Dla odmiany dziś pojawiają się pomysły - na przykład w Australii - żeby opodatkować tych, którzy mają więcej niż dwoje dzieci. Ma to być podatek "proekologiczny", bo dzieci emitują Co2.
Dziś mamy jeszcze podatek od psów, od telewizora - czyli "abonament", od magnetofonów, nagrywarek, czy kserokopiarek - czyli "opłata reprograficzna" (ma być także na tablety i smartfony). Jest nawet "podatek od podatku" - czyli podatek VAT od akcyzy, gdyż VAT od towarów opodatkowanych akcyzą płaci się nie od ceny netto, tylko od ceny powiększonej już o akcyzę.
Postępowych pomysłów usprawiedliwiających zabieranie ludziom pieniędzy przez państwo jest na świecie dużo. W przodującej w budowie socjalizmu Szwecji w latach 60. ubiegłego wieku chciano opodatkować niepracujące żony. Uzasadnienie było dość oczywiste - żona w domu prasuje mężowi koszule i ceruje skarpetki (kiedyś żony rzeczywiście dokonywały takich cudów) a... państwo z tego nic nie ma. Gdyby poszły do pracy i zarabiały, państwo by je opodatkowało, a mąż musiałby nosić koszule do pralni albo zatrudnić pomoc do cerowania skarpetek i płacić jej wynagrodzenie, które też zostałoby opodatkowane.
Kilka lat temu Gudrun Schyman z Partii Lewicy chciała opodatkować dodatkowo wszystkich mężczyzn, bo są odpowiedzialni za przemoc wobec kobiet. Dla nas w Polsce to normalka, bo obowiązuje już u nas zasada odpowiedzialności zbiorowej podatników, nazywana odpowiedzialnością "solidarną" - żeby się źle nie kojarzyło z odpowiedzialnością zbiorową w czasach niemieckiej okupacji.
Robert Gwiazdowski, prawnik, przewodniczący Rady Programowej Centrum im. Adama Smitha