Felieton Gwiazdowskiego: Podatek od wdów i sierot

Polscy piłkarze odpadli z turnieju EURO 2020, ale za to polscy ekonomiści zapragnęli rozwiązać problemy finansowe świata przedstawiając mu swoje propozycje podatkowe. Ma to być globalny podatek majątkowy i klimatyczny oraz minimalna stawka podatku CIT.

Za przykład pokazywany jest Amazon, który zanotował w Europie w 2020 roku rekordową sprzedaż na poziomie 44 mld EUR, a wykazał stratę 1,2 mld EUR, co pozwoliło mu to na uniknięcie płacenia podatku dochodowego. Ale przecież, jak pisałem tydzień temu, na tym właśnie polega podatek dochodowy. Jak się wykazuje stratę, to się go  nie płaci. Podwyższenie stawki nie ma najmniejszego znaczenia. Nie ma różnicy, czy nie zapłaci się 5 proc., czy 10 proc., czy 15 proc. - bo taka ma byś stawka minimalna. Albo  w końcu przyjmiemy koncepcję podatku przychodowego, albo zapomnijmy o zwiększeniu wpływów z podatku dochodowego. Przecież onegdaj marginalna stawka podatku dochodowego w Wielkiej Brytanii wynosiła 83 proc., a w Stanach Zjednoczonych - 94 proc.

Reklama

Z kolei podatek klimatyczny miałby zostać przygotowany "z uwzględnieniem zróżnicowanej sytuacji społeczno-gospodarczej poszczególnych regionów" co pozwoliłoby na zebranie środków niezbędnych do walki z kryzysem klimatycznym  przy "dostosowaniu podatkowego narzędzia do potrzeb i możliwości poszczególnych państw". Już widzę jak Chiny, Rosja i USA  uzgadniają ze sobą, że firmy amerykańskie będą płacić wyższy podatek "klimatyczny" niż chińskie i rosyjskie.  Ale jakby ktoś się bardzo upierał to spieszę poinformować podatników, że to  oni zapłaciliby ten podatek, a nie jacyś mityczni "truciciele". Taki podatek jest całkowicie przerzucalny w cenę prądu. A na prąd większy procent swojego rozporządzalnego dochodu wydają biedniejsi niż bogatsi - nawet jeżeli więcej go zużywają do oświetlenia swoich większych domów i ogrodów.

No i wreszcie podatek majątkowy. Miałby on dotknąć 0,01 proc. najzamożniejszych obywateli na świecie. Ponoć  tylko w 2020 roku majątki miliarderów zwiększyły się o ponad 5 bln USD, aż do 13 bln USD.

Ci, którzy mają majątek ponad 10 milionów USD płaciliby 0,5 proc., a  ci, którzy mają powyżej 1 mld USD płaciliby 1,5 proc.

Tu problem jest taki, że to nie ich majątki się zwiększyły, tylko wyceny akcji spółek, pakiety których posiadają, a które składają się na ten "majątek". A wyceny te rosną głównie w skutek zwiększenia podaży pieniądza przez banki centralne,  która ma ratować świat od kryzysu, który uderza najbardziej w najbiedniejszych i klasę średnią. Skutej jest taki, że interwencjonizm państwowy mający pomagać najuboższym, pomaga najbardziej najbogatszym. Więc teraz potrzeby jest kolejny instrument państwowego interwencjonizmu. Ma być nim podatek, który zostanie nałożony na majątek, którego wycena wzrósł na skutek działania poprzedniego instrumentu interwencjonistycznego -  zwiększonej podaży pieniądza.

Jeżeli taki Jeff Bezos - główny, choć bynajmniej nie większościowy - akcjonariusz Amazona ma akcje warte 200 mld USD to miałby zapłacić 3 mld USD podatku. Co roku! W gotówce! A on tyle gotówki nie ma. Musiałby sprzedać część akcji. Ale jakby zaczął je sprzedawać, to ich cena zaczęłaby spadać. No i kto miałby je kupić? I zostać być może głównym akcjonariuszem Amazona? Może jest to jakiś ukryty plan - pozbycia się tych najbogatszych, którzy stali się najbogatsi dzięki swoim różnym przymiotom osobistym i oczywiście osobistemu szczęściu,  i zastąpić ich tymi, którzy jakoś niczym szczególnym się nie wykazali?

Mają też polscy ekonomiści pomysł dla Polski. Zwiększone wydatki państwa na zwalczanie pandemii będą wymagały reformy systemu podatkowego w kierunku ich większej progresywności, zminimalizowania negatywnego wpływu na aktywność zawodową osób o niższych dochodach oraz zwiększenia dochodów tych gospodarstw domowych, które mają większą skłonność do konsumpcji. Ma temu służyć podatek od wdów i sierot, nazywany dla zmyłki podatkiem "spadkowym".

Podatek ten w tych państwach OECD, które go stosują, przynosi średnio 0,51 proc. ich wpływów podatkowych. W Belgii, Francji, Japonii i Korei nawet powyżej  1 proc. , a w Polsce tylko 0,04 proc. Tymczasem wraz z wydłużaniem się życia następować będzie koncentracja majątku w starszych kohortach wiekowych, co oznaczać będzie wzrost przeciętnego wieku dziedziczenia majątku. Polityka niskich stóp  procentowych  wpłynie na wzrosty cen aktywów, a malejąca wielkość przeciętnej rodziny zwiększy średnią wielkość dziedziczonych majątków. Państwo powinno więc na tym skorzystać podatkowo.

Jak będzie zatem to wyglądało? Podatek spadkowy nie dotknie polskich miliarderów, bo oni nie są w Polsce rezydentami podatkowymi. Jakby byli nie byliby miliarderami. Maja założone trusty i fundacje za granicą. Ale wyobraźmy sobie milionera. Taki milioner ma dom. W którym mieszka z żoną, która nie pracuje i zajmuje się wychowaniem dzieci. I milioner z przepracowania dostaje zawału serca. Połowę domu dziedziczy żona, drugą połowę dzieci. Puk, puk... Przychodzą do nich ekonomiści. Macie zapłacić podatek. I co z tego, że sieroty nieletnie i jeszcze nie mogą pracować, a wdowa nie pracuje bo je wychowuje. Sprawiedliwość musi być. Aktywność zawodowa się poprawi - wdowa będzie musiała iść do pracy żeby utrzymać dzieci, a żeby płacić podatek spadkowy to się zaktywizuje jeszcze bardziej i będzie pracować na dwóch etatach.

Ciekawe, że gdy jak ojciec rodziny przed śmiercią przehula pieniądze w agencji towarzyskiej, pracujące tam dziewczyny w trudnej sytuacji materialnej nie zapłacą podatku dochodowego. Ale jak zostawi je córce, to ona zapłaci podatek spadkowy. Agencję towarzyską wyręcza państwo - zabiera córce część majątku odziedziczonego po ojcu i dokonuje redystrybucji.

Dlatego ten podatek jest płacony jeszcze mniej chętnie niż podatek dochodowy. Zwłaszcza, że dochodowy związany jest z pewną przyjemnością jaka jest uzyskanie dochodu, a spadkowy wręcz przeciwnie  - związany jest z dużą przykrością śmierci kogoś bliskiego. Dlatego na próby pobierania podatku spadkowego państwo wydaje więcej niż wynoszą wpływy z niego. Bo podatek ten płacony jest tylko w trzech przypadkach. Po pierwsze wówczas, gdy sprzedawano odziedziczoną nieruchomość (bez zezwolenia z urzędu skarbowego "na ujawnienie praw spadkowych" nie można tego zrobić). Ale gdy nieruchomości nie sprzedawano, podatku nie płacono, bo w ogóle nie prowadzono postępowania spadkowego. Po drugie, gdy przedmiotem spadku był samochód lub jakieś papiery wartościowe znajdujące się w publicznym obrocie i trzeba go było dokonać oficjalnego przerejestrowania (aczkolwiek mam znajomego, który wówczas gdy podatek ten obowiązywał dopóki go PiS w 2007 roku nie zlikwidował jeździł samochodem zmarłego ojca, aż się rozsypał). Nawet jak pieniądze spadkodawca trzymał w banku to przeważnie ktoś  z rodziny był pełnomocnikiem, więc zaraz po śmierci właściciela robi przelew zanim się bank dowie, że właściciel umarł. Po trzecie, gdy się rodzina pokłóciła o spadek i ktoś z zemsty donosił na innych o złotych monetach, albo pieniądzach zostawionych w bieliźniarce.

Wrażliwi społecznie ekonomiści likwidację tego podatku uznają za niesprawiedliwość. Bo dlaczego mamy dziedziczyć majątek rodziców? Nie dość, że dziedziczymy po nich lepsze geny (ci co zostawili jakiś majątek prawdopodobnie byli pracowici, zaradni i inteligentni) to jeszcze mamy odziedziczyć materialne efekty ich działania? To niweluje możliwość zapewnienia równości szans i jest niesprawiedliwe, gdyż niektórzy uzyskują majątek nie dzięki własnej pracy tylko przez biologiczny przypadek.

Ostatecznie zniesienia prawa dziedziczenia domagał się sam Karol Marks w Manifeście Komunistycznym. Tradycja zobowiązuje. Zwłaszcza jak podtrzymuje ją sam Thomas Piketty - nazywany Marksem 2.0.

Robert Gwiazdowski

Autor felietonu wyraża własne opinie.

***

Felietony Interia.pl Biznes
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »