Fiskus rewolucjonista?

Czy to rzeczywiście przełom? Od 1 stycznia płacimy niższe podatki i więcej gotówki zostanie w naszych portfelach. Zwiększone wydatki na konsumpcję mają wpłynąć na złagodzenie skutków dekoniunktury.

Ekonomiczne kalkulacje są oparte na liczbach, a te nie kłamią. Jeszcze w tym roku podatkowym rozliczaliśmy się według stawek 19, 30 i 40 proc. Najwyższa z nich została zlikwidowana, a najniższa obniżona do 18 proc. Co więcej, wyższą stawkę 32 proc. zapłacimy dopiero po przekroczeniu wysokiego progu zarobków, takiego jak w tym roku dla stawki 40 proc., czyli 85 528 zł. Zyski mogą być naprawdę znaczące.

Na przykład: podatnicy z pensją około 5 000 zł brutto zapłacą roczny podatek niższy o ponad tysiąc złotych.

Brnijmy dalej w rachunki. Aż 94,66 proc. podatników, którzy dotąd płacili podatek według stawki 19 proc., zapłaci podatek niższy o 1 proc. w porównaniu z rozliczeniem za 2008 rok. Z portfeli tej przeważającej części obywateli raczej nie będą się wysypywały nadplanowe pieniądze. Wzbogacą się ci, którzy obecnie "przeskakiwali" do drugiej stawki podatkowej. Ale takich podatników jest zaledwie 4,5 procenta. Najbardziej fi skus ulży garstce tych, którzy dotychczas rozliczali się według stawki 40 proc., a od 2009 r. obejmie ich stawka 32 proc. Jest ich raptem 0,86 proc.

Reklama

W wystąpieniu sejmowym premier Donald Tusk mówił, że w portfelach podatników przybędzie aż 35 mld zł. To bardzo dużo, o wiele więcej, niż wyliczyli eksperci rządowi. Ich zdaniem, w efekcie tej reformy podatkowej wpływy do budżetu będą w przyszłym roku niższe o 8 mld zł. Na co Polacy przeznaczą tych 8, a może aż 35 mld zł? Resort finansów liczy, że... po prostu je wydadzą. A zwiększone wydatki na konsumpcję wpłyną na wzrost gospodarczy, co pozwoli złagodzić skutki dekoniunktury.

Jednak recesja powoduje ograniczenie produkcji, grozi bankructwami, masowymi zwolnieniami, utratą części lub całości dochodów, a w rezultacie zmienia zachowania obywateli - hamuje bieżącą konsumpcję... Jeśli recesja będzie się pogłębiać, to wszystkie te kalkulacje w skali globalnej biorą w łeb.

Analizując obecne zarobki Polaków, ponad 99 proc. podatników będzie płacić podatek według stawki 18 proc. Zatem można stwierdzić, że de facto będziemy mieli do czynienia w 2009 roku z... podatkiem liniowym. Rozwiązanie obiecywane przez jednych, niechciane przez innych, wchodzi w życie kuchennymi drzwiami.

- Takie twierdzenie jest dużym uproszczeniem - ostrzega Rafał Garbarz, doradca podatkowy, manager w Ernst & Young. - Przepisy prawa przewidują różne stawki oraz progi podatkowe, pozostaną ulgi, odliczenia. Wszystko to powoduje dodatkowe utrudnienia i komplikacje systemowe oraz stoi w opozycji z ideą podatku liniowego.

Niestety, resort finansów nie pomyślał o żadnej rewolucji dla przedsiębiorców.

Raczej skazał część z nich na rozterkę związaną z wyborem sposobu rozliczania się z fiskusem. Stawka liniowa PIT nadal pozostanie na poziomie 19 proc.

W konsekwencji może się okazać, że rozliczenia na zasadach ogólnych będą dla części podatników prowadzących działalność gospodarczą, tych o dochodach mniejszych niż 85 tys. zł, korzystniejsze.

Wybór metody liniowej nie będzie się wówczas opłacał. Decydując się na stawkę 18 proc., od razu zyskuje się jeden procent, a jeszcze można skorzystać z kwoty wolnej od podatku, ulgi na internet, ulgi na wychowywane dzieci czy, wreszcie, będzie można rozliczać się razem ze współmałżonkiem.

Oczywiście, dla podatników osiągających wyższe dochody opodatkowanie 19-proc. podatkiem liniowym wciąż może być bardziej korzystne.

Reforma podatków jest już przesądzona - czy jej wpływ na ożywianie gospodarki nie jest przeceniany? Zdaniem ekspertów, nie ma żadnych dowodów naukowych na to, iż jedna stawka sprawi, że nagle zacznie szybciej tętnić życie gospodarcze.

Jak twierdzi Michał Grzybowski, doradca podatkowy, dyrektor w Ernst & Young, w rezultacie taka sytuacja może spowodować wzrost konsumpcji i złagodzić skutki kryzysu. Oczywiście, skala tego zjawiska uzależniona będzie od szeregu innych czynników, co powoduje, że trudno ją oszacować. Jest to jednak krok zdecydowanie w dobrym kierunku.

Z punktu widzenia gospodarki jako całości, wskazane byłoby - według Grzybowskiego - również uproszczenie systemu podatkowego, aby stał się dla podatników bardziej zrozumiały i przejrzysty.

Dopiero takie zmiany, w połączeniu z obniżką podatków, mogłyby zadziałać zdecydowanie bardziej stymulująco na gospodarkę w dobie kryzysu.

Tadeusz Garczarczyk

Dowiedz się więcej na temat: podatek | fiskus | ulgi | stawki | wydatki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »