Inżynieria fiskalna
Projekt nowelizacji ustawy o podatku od dochodów osobistych zawiera zarówno możliwość odliczania odsetek od kredytów mieszkaniowych, jak i opodatkowanie dochodów z kapitału.
Po wielu dniach dyskusji, komentarzy i przecieków z resortu finansów Marek Belka przedstawił projekt nowelizacji ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych. Propozycja zawiera również to, o czym było wiadomo już od dawna - wprowadzenie 20-procentowego podatku od dochodów z lokat (i nie tylko) - ale też nowy pomysł: wprowadzenie możliwości odliczania od dochodu odsetek od kredytów mieszkaniowych zapłaconych w danym roku podatkowym.
Odsetki - mało czasu
Opodatkowanie dochodów z oszczędności ma być wyjątkowo szczelne. Obejmie ono dochody z lokat, rachunków oszczędnościowo-rozliczeniowych, a także z jednostek funduszy inwestycyjnych. Zgodnie z zapowiedziami, opodatkowane nie będą tylko oszczędności zgromadzone w systemie emerytalnym, zarówno w drugim, jak i w trzecim filarze. Podatek nie będzie dotyczył również polis ubezpieczeniowych z funduszem inwestycyjnym.
Nowy, w stosunku do wcześniejszych informacji, jest terminarz wprowadzenia podatku. Ponieważ znajduje się on w ustawie o podatku dochodowym od osób fizycznych, to zmiany muszą być opublikowane do końca listopada. Od dnia, w którym nowelizacja ukaże się w Dzienniku Ustaw, zostanie nią objęta każda nowa lokata, z tym że podatek nie będzie odprowadzany do końca lutego przyszłego roku. Osoba, która założy roczną lokatę 20 listopada, nie zapłaci podatku w ogóle, natomiast klient banku, który zdeponuje pieniądze na rok 1 grudnia, nie zapłaci podatku w pierwszych trzech miesiącach, natomiast fiskus zażąda części odsetek naliczanych od 1 marca przyszłego roku.
Rozpoczęcie naliczania podatku od marca wygląda na ustępstwo wobec banków uważających, że kilka tygodni to zbyt mało czasu na zainstalowanie nakładek na systemy informatyczne, które pozwolą na wspomożenie aparatu skarbowego.
Część bankowców nadal jest sceptycznie nastawiona do możliwości usprawnienia swoich systemów. A wicepremier Marek Belka na spotkaniu z dziennikarzami, na którym przedstawiono projekt nowelizacji, podtrzymał swój pogląd, że banki nie powinny z tym mieć problemu, skoro większość ma inwestorów strategicznych z krajów, w których taki podatek jest doskonale znany.
Minister finansów nie obawia się specjalnie spadku oszczędności w wyniku wprowadzenia nowego podatku.
Gryzonie i budżet
Jego zdaniem stopy w Polsce są i tak wysokie, więc banki nadal będą atrakcyjnym miejscem oszczędzania. Rentowność oszczędności w materacach jest zerowa, nawet nominalnie. Chyba że dobiorą się do nich myszy, wtedy może być nawet ujemna - tłumaczył wicepremier różnicę między korzystaniem z oferty instytucji finansowych, a wycofaniem się z nich.
Jednak głosy wyrażające obawę o stan oszczędności padają na przykład ze strony Rady Polityki Pieniężnej. Dariusz Rosati z RPP powiedział po ostatniej obniżce stóp procentowych, że gdyby nie plan wprowadzenia podatku od dochodów z kapitału, skala cięć mogłaby być większa. Bogusław Grabowski, inny członek RPP, mówi, że dokonujący się spadek oprocentowania depozytów w połączeniu z podatkiem sprawi, że realne zyski z lokat bankowych staną się ujemne, co z pewnością negatywnie wpłynie na tendencje w oszczędnościach. Natomiast w ocenie prof. Andrzeja Wernika z Instytutu Finansów WSUiB, błędem jest pomysł jednakowego opodatkowania dochodów z lokat i obligacji. W przypadku tych drugich należałoby pomyśleć o stawce preferencyjnej, bo budżet będzie musiał w przyszłym roku sprzedać ich o 35 procent nominalnie więcej niż w tym roku.
Tańsza za droższą
Ile budżet zarobi na wprowadzeniu podatku od zysków z lokat? Marek Belka nie odpowiedział na takie pytanie, podtrzymuje jedynie ostrożną jego zdaniem prognozę, że wszystkie zmiany (także opodatkowanie bonów towarowych i paczek, jakie firmy dają swoim pracownikom) dadzą budżetowi w przyszłym roku ok. 4 mld zł. Jego zdaniem, korzystna będzie również próba ucieczki najbardziej aktywnych deponentów w lokaty długoterminowe - wydłuży się średni czas utrzymywania depozytów w bankach, który w tej chwili wynosi ok. czterech miesięcy.
Podatek od dochodów z oszczędności da fiskusowi dodatkowe pieniądze, natomiast zastąpienie starej ulgi budowlanej możliwością odpisania od dochodów w danym roku zapłaconych bankowi w danym roku odsetek od kredytów mieszkaniowych (nie tylko hipotecznych) pozwoli na oszczędności. Jak można szacować, będą one w przyszłym roku jeszcze niewielkie (kilkaset milionów złotych), bo większość osób korzystających z ulgi mieszkaniowej, zachowa do niej prawo (aż do 2004 r.). Oszczędności będą więc rosły stopniowo.
Powoli będzie się też budował portfel kredytów, od których odsetki będą refundowane przez skarb państwa. Odliczenia będą możliwe już od przyszłego roku, jednak zdecydowana większość osób, które spełniają dwa podstawowe warunki, czyli spłacają kredyt w banku i zakończyły inwestycję mieszkaniową, nie skorzysta z nich z innego powodu - korzystała wcześniej z ulgi budowlanej. Koszty, jakie budżet poniesie w związku z refundowaniem odsetek bankowych, w pierwszych latach obowiązywania nowego rozwiązania, powinny być bardzo małe. Jedynymi osobami, które w najbliższym czasie zakwalifikują się do korzystania z ulgi, będą kupujący mieszkania od deweloperów.
Odliczenie od dochodów będzie możliwe dopiero wtedy, gdy inwestycja zostanie zakończona. Ulga jest ściśle związana z efektem. Chcemy bowiem zapobiec temu, z czym mamy dzisiaj do czynienia. Ulgę inwestycyjną obecnie możemy kontynuować przez wiele, wiele lat i stąd mamy w budowie około 700 tysięcy domów. Podatnicy nie są zainteresowani kończeniem inwestycji, bo wydłuża im się czas korzystania z ulgi - uważa Irena Ożóg, wiceminister finansów.
Złoty wygra z walutą
Nie będzie natomiast żadnego limitu odliczenia (o którym mówi obok Piotr Cyburt, prezes Rheinhyp-BRE Banku Hipotecznego). Całe odsetki zostaną odliczone od dochodów, tak przy kredycie na kilkupiętrowy dom, jak i niewielkie mieszkanie. Z punktu widzenia banków większe znaczenie może mieć fakt, że odliczeniu będzie podlegać całość odsetek. W takiej sytuacji stracą na atrakcyjności kredyty walutowe, a w tej chwili popyt na złotowe kredyty mieszkaniowe przecież praktycznie zamarł. Bo też - jak wynika z projektu ustawy - konkurencja cenowa przy kredytach mieszkaniowych może w ogóle stracić na znaczeniu. Ponieważ budżet będzie oddawał całość odsetek, limitem wysokości oprocentowania kredytów na mieszkania będzie wysokość dochodów klientów. Projektowana konstrukcja nowej ulgi nie ma elementu ograniczenia, jaki jest przy istniejącej uldze budowlanej.
Ulga powinna mieć pozytywny wpływ na rynek kredytów mieszkaniowych, który już w tej chwili jest praktycznie jedyną rozwijającą się częścią rynku kredytów dla osób fizycznych.
PIOTR CYBURT, prezes Rheinhyp-BRE Banku Hipotecznego:
Propozycja ministra Belki brzmi interesująco. Jest to rozwiązanie, które z powodzeniem było i jest stosowane w wielu krajach m.in. w Stanach Zjednoczonych, w niektórych krajach skandynawskich, a w okresie powojennym również w niektórych landach niemieckich. Jego skuteczność zależy oczywiście od szczegółowych rozwiązań, a wiec np. tego, czy wysokość ulgi będzie w jakiś sposób ograniczona, jakie warunki będą musiały być spełnione, aby można było z niej skorzystać. Z punktu widzenia budżetu największe ryzyko tkwi w oszacowaniu wielkości wpływów, których może być on pozbawiony na skutek jej wprowadzenia. Sądzę jednak, że warto zaryzykować, co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, przy spadających stopach procentowych może wzrosnąć popyt na kredyty hipoteczne, a co za tym idzie szybszy rozwój budownictwa mieszkaniowego, co może przynieść ostatecznie wyższe dochody budżetowi z tytułu podatku dochodowego i VAT. Po drugie, wprowadzenie ulgi wiązałoby się z szansą ograniczenia szarej strefy w tej gałęzi gospodarki, ponieważ rozliczenie ulgi wiązałoby się z koniecznością udokumentowania w postaci faktur VAT wydatków poniesionych przez klienta. W przeciwnym razie bank nie uruchamiałby kredytu. Budżet zatem też by skorzystał na takim rozwiązaniu.
Jestem przekonany, że ta propozycja może być skuteczniejsza niż uchwalona przed paroma miesiącami ustawa o dopłatach do kredytów mieszkaniowych, która ze względu na stopień skomplikowania i przewidziane zaangażowanie różnego rodzaju urzędników podzieli los innych "potworków" legislacyjnych. Warto wreszcie dodać, że takie rozwiązanie było już od dawna postulowane przez część środowiska bankowego, zajmującą się na co dzień kredytowaniem potrzeb mieszkaniowych swoich klientów.