Podatek przychodowy zamiast obecnych podatków
Wprowadzenie podatku przychodowego zamiast większości obecnych podatków to pomysł nowego systemu podatkowego Związku Przedsiębiorców i Pracodawców przedstawionego podczas posiedzenia parlamentarnego Zespołu na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego.
Nowy system podatkowy, firmowany przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, zakłada np. likwidację dotychczasowych podatków: PIT, CIT, składek na NFZ, ZUS, Fundusz Pracy oraz Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.
Zamiast nich wprowadzony byłby powszechny podatek przychodowy. Byłby to np. wynoszący 27 proc. podatek od funduszu płac, który zastępowałby dotychczasowy PIT oraz wszystkie pozapłacowe koszty pracy, wynoszące, według autorów pomysłu, 60 proc.
Byłyby także: podatek przychodowy od działalności gospodarczej osób fizycznych, podatek przychodowy od przedsiębiorstw i banków, podatek od usług publicznych dla działalności gospodarczej, a także podatek od dywidend.
Podatek przychodowy od działalności gospodarczej osób fizycznych, jak mówił podczas prezentacji pomysłu Mariusz Pawlak z ZPP, wynosiłby średnio 3,9 proc., choć stawka dla różnych podmiotów wahałaby się między 1,5 proc. a 15 proc. Dodatkowo byłby ryczałtowy podatek od usług publicznych, w wysokości 550 zł.
- To będzie wszystko, co będzie płacił przedsiębiorca - mówił Pawlak, - Skończy się gra operacyjna z urzędem skarbowym, co jest uzasadnionym kosztem uzyskania przychodu - dodał.
W przypadku osób prawnych stawka podatku przychodowego wynosiłaby 1,49 proc. od wartości przychodu plus dodatkowo 550 zł miesięcznie. - Też żadnych kosztów uzyskania przychodu, żadnej kontroli 5 lat wstecz - mówił autor prezentacji.
Emerytury i renty byłyby, według tego pomysłu unettowione, składki OFE nierefundowane, a stawka VAT jednolita na poziomie 16,25 proc.
- Nowy system jest prosty, szczelny, przejrzysty i neutralny dla budżetu - przekonywał Pawlak. O ile aktualne wpływy podatkowe z tytułu obowiązujących podatków to 334,1 mld zł, nowy system da - zdaniem autorów pomysłu - 347,6 mld zł. Nowy system ich zdaniem da także wzrost wynagrodzenia netto dla pracowników o 22 proc.
Z kolei, w wyniku "eliminacji patologii przy podatku VAT", a także wzrostu Funduszu Płac o 5 proc. oraz powrotu wielu przedsiębiorców z szarej strefy, państwo uzyska, według autorów koncepcji, 13,6 mld zł. System ten, przekonywał Pawlak, jest również zgody z dyrektywami unijnymi.
- Przedsiębiorcy chcą płacić podatki, ale chcą, by były one proste, sprawiedliwe i powszechne - mówił szef zespołu parlamentarnego Adam Abramowicz (PiS). A nowy system, dodał, oznacza podwyżkę wynagrodzeń, obniżkę płaconych składek dla przedsiębiorców oraz uproszczenie podatków.
- Poza tym jest to podatek nie do uniknięcia - przekonywał Abramowicz. Beneficjentami nowego systemu będą przede wszystkim obywatele, ale także przedsiębiorcy - mówił. Bo proponowany system jest tani w poborze i naliczaniu, będzie oszczędzać czas przedsiębiorcom, a także likwiduje szarą strefę zatrudniania, znacznie obniżając koszty pracy.
Jak mówił podczas zorganizowanej po prezentacji debaty prezes Instytutu Jagiellońskiego Marcin Roszkowski, grupa, której nowy system nie będzie się podobał, to doradcy podatkowi. - Nie będzie się podobał też tym, którzy CIT-u w Polsce nie płacą - dodał.
- Polska jest dziś rajem podatkowym dla dużych międzynarodowych korporacji, a my chcemy, żeby była rajem dla zwykłego przedsiębiorcy - argumentował szef Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski.
Prezes ZPP Cezary Kaźmierczak zwracał uwagę, że podatki przychodowe w Polsce istnieją, np. tzw. podatek Belki, i nie ma z nimi większych problemów. - Żadnych rewolucji nie proponujemy, proponujemy to, co w Polsce się sprawdziło i działa - mówił.
Podczas obrad szef zespołu parlamentarnego Adam Abramowicz (PiS) prostował medialne informacje, że to projekt rządowy lub popierany przez klub PiS. Na posiedzeniu zespołu nie pojawił się też, mimo zapowiedzi organizatorów, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk. Abramowicz zaznaczył jednak, że liczy na przekonanie rządu do tego pomysłu.
---------------
- Ani rząd, ani klub, ani partia nad zmianami w podatkach nie pracują - tak rzeczniczka PiS Beata Mazurek skomentowała projekt zmian podatkowych, nad którym pracuje Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego kierowany przez posła PiS.
Chodzi o projekt zapowiedziany przez szefa Parlamentarnego Zespołu na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego Adama Abramowicza (PiS). Szczegóły mają zostać przedstawione w środę w Sejmie. Zmiany przewidują, że płacona przez pracodawcę suma obciążeń dla funduszu płac wyniosłaby 25 proc., co spowodowałoby 25-30 proc. wzrost płac pracowników. Ponadto dla podatników CIT wprowadzony byłby podatek przychodowy w wysokości 1,5 proc. bez możliwości odliczania kosztów. Firmy rozliczające się PIT-em płaciłyby podatek na wzór obecnego ryczałtu.
Mazurek podkreśliła na środowej konferencji prasowej w Sejmie, że "ani rząd, ani klub, ani partia nad zmianami w podatkach nie pracuje".
Szef klubu PiS Ryszard Terlecki zaznaczył, że wiadomości dotyczące planów zmian podatkowych, które pojawiły się w mediach są "całkowicie niesprawdzone". - To jest praca spokojna i obliczona na lata, zespołu, który jest międzypartyjny. I to nie jest inicjatywa PiS-u, chociaż poseł Abramowicz jest przewodniczącym tego zespołu - dodał.
- Oni sobie rozmawiają, chcą przygotować jakieś propozycje, czy pomysły dla rządu, ale one są jak już powiedziałem ekumeniczne, międzypartyjne i nie wypływają z inicjatywy Prawa i Sprawiedliwości - dodał Terlecki. Jak zaznaczył, w środę szczegóły projekty powinien wyjaśnić poseł Adam Abramowicz.
Pytany, czy podoba mu się pomysł Abramowicza odpowiedział, że nie zna tego projektu. - To jest na takim etapie ogólności i nie ma zaczepienia w rzeczywistości politycznej, że nie widzę powodu, żeby się tym interesować - mówił Terlecki.
Abramowicz powiedział w zeszłym tygodniu PAP, że projekt, który z wyliczeniami ma zostać przedstawiony w środę przybliży zarobki Polaków do płac w Europie Zachodniej, a jednocześnie uprości system podatkowy. Zgodnie ze zmianą firma płaciłaby jeden podatek w wysokości 25 proc. od całego funduszu płac. W efekcie ktoś, kto dziś zarabia na rękę np. 3 tys. zł po zmianach otrzymałby 3 tys. 750 zł.
Poseł przyznał, że zmiana wiązałaby się z ubytkiem dochodów państwa, dlatego też planowane są regulacje, które zbilansują system. Wprowadzony byłby zakaz odliczania kosztów uzyskania przychodów z jednoczesnym podatkiem przychodowym w wysokości 1,5 proc. Przedsiębiorcy rozliczający się PIT-em płaciliby podatek przychodowy na wzór obecnego podatku ryczałtowego ze średnią stawką w wysokości 3,6 proc. Przewidziane jest też obniżenie składki ZUS do 550 zł, którą płaciłyby także spółki. W przypadku małej działalności gospodarczej wszystkie obciążenia pobierane przez państwo, zarówno składkowe, jak i podatkowe miałyby wynieść 15 proc. od przychodu.