Podatek za bezpotomność. Co to jest bykowe i kogo obejmowała opłata?
W doniesieniach medialnych znaleźć można informację, że rządzący planują wprowadzenie nowej opłaty, czyli tzw. bykowego. Miałaby ona dotyczyć osób bezdzietnych. Co ciekawe, nie jest to nowy “wynalazek". Bykowe funkcjonowało w Polsce w okresie PRL. Jak działał ten podatek, kogo obejmował i jaka jest szansa na to, że powróci?
Bykowe często kojarzone jest z opłatą od bycia singlem, jednak nie jest to do końca prawda. Bykowe miało za zadanie zachęcić (lub jak ktoś woli - zmusić) do założenia rodziny i najczęściej nakładane było na osoby nieposiadające małżonka i bezdzietne.
W Polsce bykowe ostatni raz obowiązywało w PRL i wraz z poprzednim ustrojem przeminęło, przez co mylnie może być przez nas postrzegane jako przeżytek. Tymczasem we współczesnych Niemczech bykowe obowiązuje, chociaż nie jest zbyt wysokie - wynosi 0,25 proc. składki odprowadzanej na ubezpieczenie zdrowotne.
Warto sobie zdawać sprawę, że jest to rodzaj podwyższania podatku dochodowego, a nie osobny podatek, o którego zapłaceniu trzeba pamiętać: w ten sposób opłata ta funkcjonowała w przeszłości, jak i obecnie w krajach, w których wybrano ten sposób opodatkowania.
W zamierzchłych z naszej perspektywy czasach, czyli w XVI wieku, “bykowe" było opłatą za krycie krowy, ale też... spłodzenie nieślubnego potomka płci męskiej z panną. Można zatem powiedzieć, że opłata o tej niezbyt eleganckiej nazwie była formą alimentów.
Z czasem bykowym zaczęto nazywać opłatę, którą wnosiło się za taniec z panną młodą i która była z kolei formą prezentu dla nowożeńców.
We współczesnym rozumieniu bykowe pojawiło się dopiero w PRL i było podatkiem od bycia singlem i singielką lub, jak wtedy określano osoby żyjące samotnie - kawalerem i starą panną.
Bykowe w PRL zostało wprowadzone zaraz po wojnie, w 1946 roku i funkcjonowało aż do 1973. Nazwę “bykowe" w tym wypadku łączy się z faktem, że singli, czyli tzw. starych byków, było w ówczesnych czasach więcej niż singielek. Jednak nie oznacza to, że podatek dotyczył wyłącznie osób w wieku podeszłym! Bykowe dla panów obowiązywało już od 21. roku życia. Później “zlitowano" się nad młodymi i opóźniono konieczność odprowadzania podatku do wieku... 25 lat.
Co ważne, bykowe wcale nie było niską opłatą, jak ma to miejsce w obecnych Niemczech. Tym bardziej, że podatkiem obłożone były bardzo młode osoby, które “miały jeszcze czas" na wybranie swojego partnera i spłodzenie dzieci.
Podatek dla singli i singielek powyżej 25. roku życia, niebędących mężem ani żoną i nieposiadających dzieci, wynosił 20 proc. rocznego dochodu, jeśli przekraczał on 9420 złotych. Jeśli dochód przekraczał 11 640 złotych, dodatkowo należało uiścić jeszcze 10 proc.
Jak widać, dla władz PRL nacisk na zwiększanie liczby obywateli był olbrzymi. Czy współcześnie możemy spodziewać się powrotu tego podatku?
Na ten moment możemy spokojnie przyjąć, że podatek bykowy i jego rzekomy powrót jest typową kaczką dziennikarską. Chociaż co pewien czas wątek ten pojawia się w mediach czy nawet w pojedynczych wypowiedziach mniej prominentnych polityków, nie ma oficjalnych przesłanek do tego, aby uważać prace nad nowym prawem za rozpoczęte.
Należy jednak mieć świadomość, że gdyby podatek taki został wprowadzony, objąłby zdecydowanie więcej osób niż w czasach PRL. Wiele osób nie decyduje się żyć w związkach prawnie usankcjonowanych, ponadto coraz mniej osób decyduje się na posiadanie dzieci. Czy jednak bykowe obejmujące singli, od którego nie chroniłby konkubinat sprzyjałoby zawieraniu małżeństw we wcześniejszym wieku i zachęcało do zakładania rodzin? Specjaliści są bardzo sceptyczni.
KO