Falstart w sprawie płacy minimalnej na 2026 r. "Duże zaskoczenie"

To, że Ministerstwo Rodziny Pracy i Polityki Społecznej już na tym etapie informuje o swojej propozycji wzrostu płacy minimalnej, która nawet nie trafiła jeszcze na posiedzenie Rady Ministrów, a jedynie na Komitet Stały, jest dużym zaskoczeniem. W praktyce utrudnia rozmowy w ramach RDS - mówi Łukasz Kozłowski, główny ekonomista FPP i członek Rady Dialogu Społecznego. Jak zaznacza, rząd chętnie podnosi płacę minimalną, ale bardzo niechętnie zwiększa wynagrodzenia w sferze budżetowej, gdzie płace są zbyt niskie. - Taka sytuacja jest nie do zaakceptowania - dodaje w rozmowie z Interią.

Monika Krześniak-Sajewicz, Interia Biznes: Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zaproponowało - podał "Fakt" - podwyżkę płacy minimalnej o 7,6 proc., do poziomu 5020 zł. Czy partnerzy społeczni Rady Dialogu Społecznego, w której pan uczestniczy, są tym zaskoczeni czy można było się spodziewać takiej skali?

Łukasz Kozłowski, główny ekonomista FPP i członek Rady Dialogu SpołecznegoZaskoczeniem jest przede wszystkim tryb i moment, w którym ta propozycja się pojawiła. Zgodnie z procedurą, rząd do połowy czerwca przedstawia swoją propozycję dotyczącą wysokości płacy minimalnej. W międzyczasie jako partnerzy społeczni prowadzimy rozmowy i negocjacje. Tymczasem, tym razem informacja o propozycji pojawiła się znacznie wcześniej.

Reklama

Dlatego to, że ministerstwo już na tym etapie informuje o swojej propozycji, która nawet nie trafiła jeszcze na posiedzenie Rady Ministrów, a jedynie na Komitet Stały, jest dużym zaskoczeniem. Zwykle rząd przedstawia swoją propozycję w połowie czerwca, co daje przestrzeń partnerom społecznym do negocjacji. Tym razem tej przestrzeni zabrakło, ponieważ ministerstwo zaproponowało kwotę wyższą niż ta, którą wstępnie sugerowały związki zawodowe. To w praktyce utrudnia rozmowy w ramach RDS.

A wydawało się, że ten rok daje większe pole do negocjacji, ponieważ ustawowy minimalny wzrost płacy minimalnej był relatywnie niski. Tymczasem propozycja ministerstwa, ogłoszona w takiej formie i w takim czasie, znacząco ogranicza możliwości osiągnięcia porozumienia.

Czy to zaskoczenie dotyczy tylko strony pracodawców?

- Sądzę, że zaskoczenie dotyczy całej strony społecznej, również związków zawodowych. Propozycja ministerstwa jest wyższa od tego co zaproponowały związki, co jest niespotykane. Ministerstwo, ogłaszając swoją propozycję w ten sposób, niejako usztywnia stanowiska i utrudnia dalsze negocjacje.

Dotychczas rząd zachowywał większą powściągliwość informacyjną i pozwalał partnerom społecznym na wcześniejsze konsultacje. Propozycja pojawiała się zazwyczaj około 15 czerwca. W tym roku ta sekwencja została wyraźnie zaburzona.

Czyli wcześniej było tak, że ministerstwo nie ogłaszało swojej propozycji, tylko robił to dopiero rząd?

- Tak, zazwyczaj była ogłaszana propozycja wypracowana przez rząd, a nie wewnętrzna zgłoszona przez samo ministerstwo do ustalenia na poziomie rządowym. Nawet jeśli pojawiały się wcześniej jakieś informacje, to były one publikowane tuż przed posiedzeniem Rady Ministrów, a nie kilka tygodni wcześniej, jak ma to miejsce teraz.

Rozumiem, że nie tylko tryb zaskoczył, ale skala podwyżki zaproponowanej - na razie przez MRiPS, a nie przez cały rząd. Jest znacznie wyższa niż się spodziewano?

- Tak, ta propozycja jest ponad ośmiokrotnie wyższa niż ustawowe minimum wynikające z przepisów. To bardzo duża różnica. Naszą główną obawą jest to, że tak znaczny wzrost płacy minimalnej może mieć poważne konsekwencje dla gospodarki. W ostatnich latach płaca minimalna rosła bardzo dynamicznie, często szybciej niż inflacja czy przeciętne wynagrodzenie. To wywołało silną presję kosztową w przedsiębiorstwach, szczególnie tych, które muszą dostosowywać inne wynagrodzenia do rosnącego minimum.

- Widzimy już pierwsze sygnały, że niektóre firmy — zwłaszcza z sektora przemysłowego — przenoszą produkcję poza Polskę z powodu rosnących kosztów. Mamy z jednej strony wysokie ceny energii, a z drugiej — coraz wyższe koszty pracy. Do tego dochodzi jeszcze słaby popyt na rynkach eksportowych. Choć w skali makro nie widać wpływu na wzrost bezrobocia, to w mniejszych miejscowościach, gdzie dominują pojedyncze zakłady pracy, skutki i tak mogą być odczuwalne i dotkliwe. Kolejny problem dotyczy małych firm z sektora usług i handlu. Dla nich tak wysoka płaca minimalna jest trudna do udźwignięcia w relacji do generowanych przychodów.

Czyli płaca minimalna może być trudna do udźwignięcia dla pracodawców w mniejszych miejscowościach czy wręcz paradoksalnie, finalnie niekorzystna także dla pracowników ze względu na negatywne konsekwencje na rynku pracy?

- Zbyt wysoka płaca minimalna ogranicza zdolność mniejszych podmiotów do zatrudniania pracowników, a w większych i silniejszych ekonomicznie prowadzi do przerzucania kosztów na konsumentów, co z kolei napędza inflację. Wzrost płacy minimalnej był jednym z czynników, które w ostatnich latach wpływały na wzrost cen, co musiała równoważyć Rada Polityki Pieniężnej, podnosząc stopy procentowe.

- Jest jeszcze jeden efekt, a mianowicie spłaszczenie struktury wynagrodzeń. Gdy płaca minimalna w skali kraju stanowi już 53 proc. średniego wynagrodzenia, a w niektórych regionach wyraźnie więcej, dochodzi do sytuacji, w której różnice między wynagrodzeniem osoby bez doświadczenia a pracownika z wieloletnim stażem są minimalne. To demotywuje pracowników i utrudnia wynagradzanie za kompetencje, doświadczenie czy wykształcenie. To tworzy ogromną lukę i prowadzi do sytuacji, w której pracownicy z wieloletnim stażem zarabiają tyle samo, co nowo zatrudnieni. Nawet związki zawodowe zwracają uwagę na ten problem, szczególnie w sferze budżetowej.

- Tu warto zwrócić uwagę, że rząd chętnie podnosi płacę minimalną, ale bardzo niechętnie zwiększa wynagrodzenia w sektorze publicznym. W latach 2020-2025 skumulowana płaca minimalna wzrosła o 79 proc., podczas gdy skumulowana waloryzacja płac w budżetówce wyniosła zaledwie 36 proc. Tu jest ogromna luka i do tego w sferze budżetowej płace się najmocniej wypłaszczają i pracownicy z kilkunastoletnim stażem pracy zarabiają tyle ile ci, którzy dopiero zdobywają pierwsze doświadczenia zawodowe.

Czyli propozycja płacy minimalnej, która obowiązuje przedsiębiorców prywatnych powinna iść w podobnym tempie jak dla pracowników budżetówki, opłacanych z pieniędzy publicznych?

- Tak, bo rządy w ostatnich latach wykazywały się brakiem konsekwencji. Wzrost wynagrodzeń w sferze budżetowej powinien iść w parze ze wzrostem płacy minimalnej, aby nie pogłębiać wypłaszczenia struktury wynagrodzeń. Rząd powinien kształtować propozycje płacy minimalnej w taki sposób, by proponować taki wzrost, który będzie możliwy też w sferze budżetowej, w której płace są zbyt niskie.

- Przez wiele lat waloryzacja w budżetówce była niska lub jej w ogóle nie było, a wynagrodzenia były zamrożone. Sytuacja, w której rząd szybciej podnosi płace w sektorze prywatnym, a nie przeznacza adekwatnych środków na budżetówkę, jest nie do zaakceptowania.

- To również jest kwestia, o którą będziemy wspólnie zabiegać — w pełni popieramy postulaty dotyczące podwyżek w sferze budżetowej, formułowane przez stronę związkową. Rzeczywiście, wynagrodzenia w tym sektorze, po wielu latach zamrożenia i zbyt niskiej waloryzacji, są obecnie zdecydowanie niewystarczające. Im bardziej rząd będzie podnosił płacę minimalną, tym silniejsza będzie presja na proporcjonalne wzrosty wynagrodzeń w budżetówce.

Rozmawiała Monika Krześniak-Sajewicz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Płaca minimalna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »