Firmy tworzą własne ośrodki kwarantanny dla Ukraińców
Firmy rekrutujące pracowników zza wschodniej granicy, ostrzegają przed konsekwencjami wyjazdu Ukraińców z Polski i proponują rozwiązania, które mogą złagodzić skutki obostrzeń na granicy. W przygotowaniu są także prywatne ośrodki kwarantanny dla tych Ukraińców, którzy zdecydują się przyjechać teraz do Polski.
- W obecnej sytuacji, kiedy granica polsko-ukraińska jak zamknięta, a samo przejście przez nią - obostrzone, może się zdarzyć, że niektórym Ukraińcom pracującym w Polsce, akurat kończy się prawo do pobytu albo prawo do pracy - mówi Interii Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service, ekspert ds. rynku pracy. I wyjaśnia konsekwencje, które się z tym wiążą.
- Ludzie zostaną na kwaterze zapewnionej przez polskiego pracodawcę, a nie będą mogli zarabiać, bo to nielegalne. Jeżeli stracą status pracownika, to nie będą mogli pracować. Pracodawca płaci za zakwaterowanie tylko pracowników, więc osoby te zostaną usunięte nie tylko z miejsca pracy, ale i z miejsca zamieszkania, a mają utrudniony powrót do domu - tłumaczy Inglot. Stąd postulat, żeby wprowadzić przepisy, które pozwolą - do momentu otwarcia granic - na automatyczne odnawianie zezwoleń na pracę Ukraińcom. - Ci ludzie mają problemy z powrotem do domu, a my ich zostawiamy samych sobie i bez szansy za zarabianie - wskazuje Inglot.
Obecnie ukraińskie służby starają się udrożnić ruch na granicy, ale część przejść granicznych została zamknięta, co spowodowało duże kolejki. Ambasada Ukrainy uruchomiła zapisy na transport autobusowy. W poniedziałek wyjechało w ten sposób 3,5 tys. osób. Po przekroczeniu granicy ukraińskiej czeka je, podobnie jak w Polsce, dwutygodniowa kwarantanna.
- Rozumiemy wprowadzone restrykcje w przemieszczaniu się ludzi i są one istotne z punktu widzenia walki z koronawirusem, ale w Polsce mamy ok. 1 mln Ukraińców, którzy na co dzień budują naszą gospodarkę i większość z nich przebywa w Polsce na podstawie oświadczeń o woli powierzenia pracy, paszportów biometrycznych i wiz. To są dokumenty czasowe. Miesięcznie około 20 proc., a nawet do 30 proc. tych dokumentów się kończy. Tracimy więc jako gospodarka 200 tys. pracowników z Ukrainy w skali miesiąca - wyjaśnia Andrzej Korkus, prezes EWL. I dodaje, że w normalnych warunkach na miejsce tych, którzy wyjechali, przyjeżdżają nowi, ale w sytuacji gdy przekroczenie granicy jest utrudnione, trzeba zatrzymać tych Ukraińców, którzy w Polsce jeszcze są.
- Zwłaszcza, że pracownicy z Ukrainy pracują w kluczowych dla przetrwania społeczeństwa sektorach gospodarki, głownie w sektorze rolno-spożywczym, przetwórczym i handlowym, które są bardzo ważne w tym okresie - mówi Korkus. Około połowa Ukraińców pracuje w Polsce na podstawie dokumentów zezwalających na pobyt 3-miesięczny, a ok. 20 proc. na pobyt 6-miesięczny.
Druga strona medalu to sytuacja polskich pracodawców, którzy zatrudniają Ukraińców. - Osoby, które mają prawo do pracy w Polsce mogą wjechać do kraju, ale pod warunkiem odbycia dwutygodniowej kwarantanny po przekroczeniu granicy. Ten ruch nie za bardzo się jednak odbywa. Nie ma wytycznych, jak te osoby mają być traktowane na granicy. Czy powinny podlegać kwarantannie gdzieś w szpitalu przy przejściu granicznym, czy już blisko miejsca pracy. Polskim pracodawcom zabraknie za chwilę kilkudziesięciu tysięcy pracowników, bo taka jest rotacja tygodniowa tych, którym się kończą dokumenty i tych którzy wyjeżdżają - tłumaczy Krzysztof Inglot. Pracodawca nie może zatrzymać niektórych z dotychczasowych pracowników, bo skończyły się im dokumenty, a nowi pracownicy mają problem z przekroczeniem granicy. - Pracodawca zostaje bez szans. Nie zatrudni Polaków bo ich nie ma, a Ukraińcy nie dojeżdżają. To jest chora sytuacja - mówi prezes Personnel Service.
Jego zdaniem, to może być jedna z przyczyn załamania produkcji. I nie chodzi tu tylko o zachwiany łańcuch dostaw i brak niektórych komponentów, ale i o brak ludzi. - Niektórzy już teraz potrzebują tysiąca osób, żeby przeciwdziałać skutkom koronawirusa. Na przykład logistyka - potrzebni są kurierzy, którzy będą dowozić do mieszkań na przykład jedzenie.
A my nie mamy alternatywy. Dzisiaj pracodawca ze spółki logistycznej zadzwonił do mnie i poprosił o tysiąc osób. I ja chciałbym mu dać te tysiąc osób, ale nie mam skąd, a nawet jeżeli przywiozę tych pracowników, to zostaną najpierw objęci kwarantanną - wyjaśnia Inglot. I dodaje, że firma przygotowała nawet swój ośrodek kwarantanny dla pracowników z Ukrainy, w którym będzie mogło przebywać 100 osób. - To jednak za mało i tu potrzebne jest wsparcie rządu - mówi Interii.
- My także przygotowaliśmy takie ośrodki. To kilka hoteli w różnych częściach Polski na kilkaset osób. Na razie nie ma jednak takiej woli po stronie pracowników z Ukrainy, bo jeżeli mają tu przyjechać i czekać dwa tygodnie, to rezygnują. Dlatego tak ważne jest, żeby zatrzymać w kraju, tych którzy już tu są - podkreśla Andrzej Korkus, prezes EWL.
Innym ułatwieniem dla migrantów zarobkowych ze Wschodu, może być możliwość zmiany stanowiska pracy, które jest przewidziane w pozwoleniu na pracę, otrzymywanym przez pracownika z Ukrainy. Chodzi o to żeby osoby, które tracą zatrudnienie na przykład w gastronomii, mogły podjąć pracę w branżach, w których pojawił się deficyt pracowników.
- To nie jest zawsze takie proste, żebyśmy zatrudnili te osoby, bo mają pozwolenie na wykonywanie pracy na przykład kucharza. Ja nie mogę zatrudnić kucharza do pracy w fabryce. Dlatego ważne jest zawieszenie tych przepisów, co pozwoli Ukraińcom pracować nie tylko w charakterze przewidzianym w dokumentach, ale zmieniać stanowisko - wyjaśnia Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service.
Dominika Pietrzyk