Mała wtyczka USB udaje, że pracujesz. Hit sprzedażowy na jednej z platform w Polsce

​Liderem rankingu bestsellerów na polskim Amazonie w kategorii myszy jest... wtyczka imitująca ruch kursora. Za niewielką cenę można kupić urządzenie, które oszuka systemy pracodawcy monitorujące pracę zdalną podwładnego.

Za cenę blisko 80 złotych można kupić wtyczkę USB, która po wpięciu do komputera będzie imitowała ruch kursora na ekranie monitora. Może się to wydawać nikomu niepotrzebny gadżet, jednak wtyczka ta jest bestsellerem sprzedaży na polskim Amazonie w kategorii myszy. A jej praktyczne zastosowanie może być większą ciekawostką od samej popularności produktu.  

"Praca" zdalna w domu

Producenci wtyczki zapewniają, że jest ona w pełni niewykrywalna przez system i programy zainstalowane na komputerze. Urządzenie odbiera adapter USB jako zwykłą myszkę i nie wymaga instalacji żadnych sterowników. A podłączenie wtyczki umożliwia ustawienie trzech trybów ruchu kursora, które mogą zmieniać się czasowo pod względem ruchu czy szybkości kursora.

Reklama

Zastosowania urządzenia może być odebrane dwojako - dla pracowników wykonujących swoje obowiązki z domu jako produkt pierwszej potrzeby, dla pracodawców natomiast jako zmora. Podłączenie wtyczki może bowiem oszukać programy zainstalowane na firmowych komputerach w celu monitorowania pracy zdalnej.  

Takie programy nie są rzadkością. Dość wspomnieć, że firmy korzystające z programu Microsoft Teams mogą mieć wgląd czy pracownik spędza czas przed komputerem. Jeżeli ktoś odejdzie na kilka minut od myszki i klawiatury, ikona przy awatarze na komunikatorze zmienia się z zielonej na żółtą, co oznacza przerwę.  

Poszczególne firmy korzystają również ze swoich wewnętrznych programów, które w przypadku kilku bądź kilkunastu minut przerwy w ruszaniu kursorem, mogą wysłać do pracodawcy komunikat.  

Wtyczka USB zajmująca pierwsze miejsce na liście zakupów klientów w kategorii myszy wyprzedza... inną wtyczkę, tańszą, która zapewnia to samo, a która zajmuje drugie miejsce w zestawieniu. Dopiero na trzecim i kolejnych pozycjach są standardowe urządzenia do komputera.

Telepraca nie nadąża za pracą zdalną

Obecnie wykonywanie obowiązków spoza biura w polskim porządku prawnym opiera się albo o zapisy o telepracy - dwa paragrafy w Kodeksie pracy - albo o zapisy w Specustawie uchwalonej w ramach walki z pandemią koronawirusa. Takie przykłady jak wtyczka USB, będące raczej ciekawostką, pokazują jednak, że brakuje odpowiedniego prawa chroniącego zarówno pracodawców, jak i pracowników.  

Ustawa o pracy zdalnej i badaniu trzeźwości pracowników, która rozwiązałaby część problemów, wróciła w połowie grudnia z Senatu do Sejmu i czeka na kolejne głosowanie. I choć od 13 marca 2020 r. minęło ponad tysiąc dni - w tym dniu premier Mateusz Morawiecki wysłał pracowników administracji publicznej na pracę zdalną po raz pierwszy - tak pracownicy nadal nie mają zagwarantowanego prawa do otrzymania służbowego komputera czy rekompensaty za prąd. Natomiast pracodawcy nadal nie mają możliwości sprawdzenia pracownika i warunków BHP, w jakich i jak wykonuje swoje obowiązki. 

Alan Bartman

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »