Rozpoczął się sezon na odśnieżanie szwedzkich i norweskich ulic i dachów
Skandynawia słynie z bardzo wysokich zarobków i równie imponujących opadów śniegu. To dobra informacja dla wszystkich, którzy myślą o pracy przy odśnieżaniu ulic czy dachów.
Piotr przyjechał do Lykoping na studia inżynierskie. Po szwedzku mówi jeszcze słabo, mieszkanie kosztuje go więcej niż zakładał w Polsce, a stypendium akademickie jeszcze mu nie przysługuje. Postanowił więc schować dumę (i dyplom) do kieszeni i poszukać pracy na kilka godzin dziennie.
Znajomy poradził mu, by na stronie urzędu pracy (Arbetsformedligen, www.ask.se) szukał ofert pod hasłem "snöskottning" (odśnieżanie). Znalazł pracę niedaleko domu, za około 75 koron na godzinę. Miała ona jeden minus: musiał być pod telefonem i reagować w ciągu godziny od wezwania - często od czwartej, piątej rano.
Wpadł więc na lepszy pomysł: wrzucał do skrzynek domów w okolicy ogłoszenie ze swoim numerem telefonu. W ten sposób zarabia kilka razy w tygodniu nawet 150 koron na godzinę, a w pozostałym czasie może spokojnie chodzić na zajęcia. - Większe osiedla korzystają zwykle z usług firm dysponujących spychaczem, jednak poszczególni mieszkańcy często potrzebują kogoś z łopatą lub pługiem, kto odśnieży im ścieżkę przed domem. Czasem trzeba też skuć lód i posypać drogę solą czy piaskiem - wylicza Piotr.
Do takiej pracy potrzeba zwykle ludzi młodych, dyspozycyjnych, zdrowych, ale już niekoniecznie z dobrą znajomością języka szwedzkiego. Niekiedy w ogłoszeniach pojawiają się też informacje o konieczności posiadania prawa jazdy kat. B - nic dziwnego, skoro do pracy trzeba często dojechać bladym świtem. Na początek wystarczy podstawowy sprzęt - rękawice i solidna łopata.
Jeśli znamy podstawy szwedzkiego, warto zgłosić się bezpośrednio do firm zajmujących się odśnieżaniem, takich jak Skottasno z Uppsali czy Nortulssgruppen ze Sztokholmu. Od czasu do czasu takie oferty pojawiają się też na polonijnych forach.
Podobne oferty można znaleźć w Norwegii. Tu trzeba szukać pod hasłem "snörydding" (czasem pojawia się islandzkie "sjauer"). Anonse znajdują się w urzędach pracy i na stronach prywatnych agencji, np. Jobzone.no czy Nordlys.no. Na każdej z nich można znaleźć obecnie około stu takich ofert. Można też spróbować szczęścia bezpośrednio w norweskich firmach - Aktiv Snoservice, Hakstad czy Bergen Maskin.
Lukratywna praca to również odśnieżanie dachów. Można przy niej zarobić nawet 250 koron na godzinę (ponad 117 złotych). Jeszcze do niedawna Polacy mogli z marszu przystępować do takiej pracy, jednak dziś już niemal żaden Szwed czy Norweg nie zatrudni osoby, która nie ma wykupionego ubezpieczenia i stosownych uprawnień. Nawet jeśli chodzi o odśnieżenie dachu dwumetrowego garażu. Od tego roku pracownicy muszą przedstawić stosowne dokumenty.
Jednym ze sposobów na ich uzyskanie jest ukończenie kursu wysokościowego w polskiej szkole wspinaczki, izbie rzemieślniczej czy urzędzie pracy. Jednak taki dokument najczęściej trzeba jeszcze przetłumaczyć, a i tak nie każdy skandynawski pracodawca ma obowiązek go uznać.
Rozwiązaniem może być więc kurs wysokościowy, zorganizowany na miejscu przez szwedzki urząd pracy i niektóre firmy zajmujące się odśnieżaniem. Firma szkoleniowa AA Joversattning organizuje takie kursy zakończone wydaniem licencji w Sztokholmie... w języku polskim.
Uczestnictwo kosztuje 1400 koron, a kurs trwa jeden weekend. Oferty pracy pojawiają się też na stronach prywatnych agencji, nie tylko tych zajmujących się wyłącznie odśnieżaniem. Fabryki, stocznie i firmy często poszukują jednej lub kilku osób do czasowej pracy zimą na ich dachach.
Sonia Grodek