Ukraińcy pojechali na Zachód, teraz chcą wracać do Polski. "Nie będą mieli do czego"
Na koniec września 2024 roku w Polsce pracowało 1 mln 52,7 tys. obcokrajowców. Większość stanowili Ukraińcy. Od jakiegoś czasu nad Wisłą rośnie liczba pracowników z dalekich krajów takich jak Filipiny czy Kolumbia. To oni zdaniem Michała Soleckiego, prezesa Worksol Group zastępują Ukraińców, którzy nasz kraj opuścili, by np. znaleźć lepszą pracę na Zachodzie.
Z danych GUS z końca września 2024 roku wynika, że w Polsce pracowało 1 mln 52,7 tys. obcokrajowców. Najliczniejszą grupę stanowili Ukraińcy. We wskazanym okresie pracę świadczyło nad Wisłą 707,9 tys. obywateli tego kraju. Przy czym w stosunku do stycznia 2022 roku, ubyło ich o 6,1 proc. Na kolejnych miejscach znaleźli się obywatele:
- Białorusi
- Gruzji
- Indii
- Filipin
- Mołdawii
Michał Solecki, prezes Worksol Group - firmy z branży pośrednictwa pracy w rozmowie z wp.pl wskazuje, że przyjezdni z Azji, a także z Ameryki Południowej uzupełniają lukę na rynku pracy, spowodowaną odpływem pracowników z Ukrainy.
"Od pracowników z Ukrainy często można było usłyszeć: zobaczymy, kto będzie na was pracować, jak wyjedziemy. Rynek nie lubi próżni i uzupełnili ją pracownicy z Azji i Ameryki Płd. Jeśli skończy się wojna w Ukrainie, a wraz z nią wszystkie programy, które pozwalały podejmować pracę na Zachodzie i będą musieli wracać, to moim zdaniem nikt nie zwolni pracownika z Azji czy Kolumbii, żeby zrobić miejsce dla Ukraińca. Nie będą mieli do czego wracać, będą musieli zaczynać wszystko od nowa" - powiedział Solecki. Przyznał także, że niektórzy już wracają, gdyż okazało, że na Zachodzie wcale więcej nie zarobią.
Czytaj także: W Polsce brakuje rąk do pracy. To oni mogą nam pomóc
"Wielu Ukraińców chciało wracać z Kanady czy z Holandii, przyjęliśmy paru z nich. Rzeczywistość pokazała, że w Holandii przy pensji 7 tys. zł i odliczeniu kosztów zakwaterowania nie mogą odłożyć więcej pieniędzy niż w Polsce, gdzie zarabiali 5 tys. zł" - zauważył prezes Worklas Group.
Solecki wskazuje, że firmy zaczęły ściągać pracowników z Azji i Ameryki Południowej już w 2019 roku, gdy na rynku zaczęło brakować tych z Ukrainy i Białorusi. Do tego wymagania naszych wschodnich sąsiadów zaczęły rosnąć. "Niektórych prac nie chcieli już wykonywać, więc firmy poszły w stronę Azjatów. Jako pierwsi przyjechali do nas Filipińczycy" - powiedział.
Jak wyjaśnił, po wybuchu wojny, państwa Unii Europejskiej, USA i Kanada zmieniły przepisy dla obywateli Ukrainy i nie wymagają już od nich pozwoleń na pracę. "Mężczyźni, którzy od kilku lat pracowali w Polsce, zaczęli wyjeżdżać. Wystarczy mieć paszport ukraiński, nie trzeba udowadniać, że wyjechało się z Ukrainy" - wskazał.