Wysokie wynagrodzenia, ale chętnych brak. "Poszukują ich od zeszłorocznej jesieni"
Wakacyjne miesiące to czas odpoczynku dla wielu osób, w tym m.in. studentów i nauczycieli. Mogłoby się wydawać, że część z nich, mając na uwadze podreperowanie domowego budżetu, będzie zainteresowana podjęciem dodatkowej pracy. Praca sezonowa może być okazją na dorobienie kilku, a nawet kilkunastu tysięcy złotych. Jak się okazuje, zbliżający się okres wakacyjny spędza sen z powiek organizatorom kolonii letnich, którzy pomimo oferowania 5 tys. zł "na rękę", nie mogą znaleźć chętnych do podjęcia pracy w charakterze opiekunów i wychowawców.
Już za ponad miesiąc, a dokładnie 22 czerwca, rozpoczynają się upragnione przez polskich uczniów wakacje. Jak spędzą czas? Zapewne część z nich zostanie w domu, jednak będą też tacy, którzy pojadą na wakacje lub na kolonie letnie. Jak zauważa "Gazeta Pomorska", w tym roku mamy do czynienia z "drożyzną kolonijną". Wyższe koszty wyjazdu wynikają nie tylko z droższego paliwa i wyżywienia, lecz także z braku wychowawców kolonijnych.
"Gazeta Pomorska" donosi, że organizatorzy kolonii wakacyjnych zmagają się z brakiem kadry wychowawczej. - Niektórzy organizatorzy kolonii poszukują ich od zeszłorocznej jesieni, choć z myślą o tegorocznych wakacjach letnich - powiedział w rozmowie z dziennikiem wychowawca kolonijny z Bydgoszczy, który poza sezonem pracuje jako nauczyciel.
Podkreślił, że zainteresowanie pracą w charakterze opiekuna kolonijnego spadło, gdy nauczyciele dostali podwyżki wynagrodzeń. - Teraz, gdy zarabiają więcej, nie mają już takiej motywacji, żeby dorabiać, zatem na kolonie się nie zgłaszają - wyjaśnił.
Zdradził też, na jakie zarobki mogą liczyć osoby zainteresowane podjęciem takiej pracy. - W efekcie wybrane firmy, zajmujące się organizacją kolonii, proponują 5000 zł na rękę wychowawcy kolonijnemu za 10 dni pracy. Kandydatów i tak brak - powiedział nauczyciel, którego słowa przytacza dziennik.
O tym, jak wygląda praca w charakterze opiekuna kolonijnego, pisała kilka miesięcy temu Wirtualna Polska. Wychowawcy, z którymi rozmawiał serwis, zwracali uwagę na konkretne wymagania firm organizujących kolonie oraz częste telefony i wiadomości tekstowe od nadopiekuńczych rodziców.
- To, co się dzieje, to istny koszmar. Praca kierownika w dużej mierze polega na bieganiu za dziećmi z telefonem i robieniu nierealnych zdjęć, żeby rodzice widzieli, jak świetnie się bawią - powiedziała w rozmowie z portalem pani Weronika, która w ubiegłoroczne wakacje pełniła rolę kierowniczki na koloniach. Dodała, że przez to wychowawcy nie mogą zająć się dziećmi, bo "cały czas latają z aparatem".