Czy Polska wykorzysta swoje pięć minut?
Polska, tak jak wszystkie kraje UE poza Wielką Brytanią i Danią, musi przyjąć wspólną walutę euro. Na razie jednak nie spełnia większości warunków makroekonomicznych, zwanych kryteriami konwergencji albo kryteriami z Maastricht, które by na to pozwalały.
Unijne traktaty nie określają momentu, w którym należy przestąpić do strefy euro. "W praktyce decyzja dotycząca strategii przyjęcia euro oraz momentu spełnienia kryteriów konwergencji należy od kraju członkowskiego" - przypomniał w rozmowie z PAP rzecznik komisarza UE ds. gospodarczych i walutowych Olli Rehna, Simon O'Connor.
Aby przystąpić do strefy euro, kandydujący kraj musi spełnić wyśrubowane warunki stabilizacji gospodarczej. Dotyczą one sytuacji finansów publicznych, stabilności cen, stabilności kursu walutowego oraz konwergencji długoterminowych stóp procentowych. Warunki te muszą być spełnione w sposób trwały. Jeśli tak jest, to państwo jest przygotowane na łagodne wejście do unii walutowej bez ryzyka zakłóceń dla siebie czy też całej strefy euro.
"Polska gospodarka jest otwarta i dobrze zintegrowana. Będzie dobrze przygotowana do tego, by skorzystać z wprowadzenia euro, pod warunkiem, że warunki (konwergencji - PAP) będą spełnione w sposób zrównoważony" - powiedział O'Connor.
Oprócz spełnienia warunków makroekonomicznych, konieczne jest wprowadzenie zmian w krajowym prawie, tak by było ono zgodne z traktatami UE. Chodzi głównie o konstytucyjne i ustawowe zapisy dotyczące banku centralnego, gwarantujące jego niezależność.
Wprowadzenie wspólnej waluty pozostaje strategicznym celem polskiego rządu. Jak poinformował pod koniec grudnia ub.r. wiceminister finansów i pełnomocnik rządu ds. euro Jacek Dominik, w 2013 r. Ministerstwo Finansów planuje aktualizować Narodowy Plan Wprowadzenia Euro (NPWE). Trwają prace nad tym dokumentem, który był już prawie ukończony, ale wymaga zmian z powodu podejmowanych w ostatnim czasie nowych decyzji instytucjonalno-prawnych dotyczących strefy euro.
Komisja Europejska co dwa lata rutynowo sprawdza przestrzeganie kryteriów z Maastricht w tych krajach członkowskich, które jeszcze nie przyjęły euro. Zwolnione z obowiązku są tylko Dania i Wielka Brytania, które w traktatach akcesyjnych zastrzegły sobie możliwość utrzymania funta i korony.
W ostatnim raporcie, z maja 2012 r., "Komisja Europejska uznała, że Polska wypełnia kryteria długoterminowych stóp procentowych, ale nie pozostałe cztery" - powiedział rzecznik Rehna.
Wśród niespełnionych warunków jest kryterium inflacyjne zakładające trwałą stabilność cen. Średnia roczna inflacja w Polsce mierzona w grudniu 2012 r. w wysokości 3,7 proc. była o 0,9 wyższa od poziomu średniej inflacji w trzech najlepszych pod tym względem krajach UE: Szwecji, Grecji i Niemczech, powiększonego o 1,5 punktu procentowego (2,8 proc.).
KE przewiduje, że polska inflacja będzie utrzymywać się powyżej wartości referencyjnej. Tymczasem Komisja wymaga, by "respektowanie kryterium inflacyjnego było oparte na trwałych podstawach", tzn. że nie może ona nagle wzrosnąć po przyjęciu euro.
Polska ma za to szanse na spełnienie w najbliższym czasie kryterium fiskalnego, zakładającego, że deficyt finansów publicznych nie może przekraczać 3 proc. PKB, a dług publiczny nie może być większy niż 60 proc. PKB.
Wiceminister finansów Wojciech Kowalczyk poinformował podczas obrad komisji finansów publicznych Sejmu na początku stycznia, że według wstępnych szacunków Ministerstwa Finansów relacja długu publicznego do PKB liczona według metodologii polskiej była na koniec ub. r. niższa niż 53 proc., a liczona według metodologii unijnej - niższa od 56 proc.
Komisja Europejska podniosła w listopadzie 2012 r. prognozę deficytu sektora finansów publicznych do 3,4 proc. PKB w 2012 r. i 3,1 proc. w 2013 r. KE ocenia, że Polska zejdzie z deficytem do 3 proc. PKB w 2014 roku.
Przedstawiciele resortu finansów mówią, że w roku 2012 roku deficyt był na poziomie 3,4 proc., w roku bieżącym zbliży się do 3 proc.
Dlatego rząd liczy, że w połowie 2013 r. KE zamknie wznowioną w 2009 roku procedurę nadmiernego deficytu dzięki zastosowaniu elastycznego podejścia. KE dopuściła taką możliwość w ramach tzw. sześciopaku wobec państw, które przeprowadziły reformy emerytalne. Zgodnie z obecnymi wytycznymi, w ramach oceny, czy dany kraj kwalifikuje się do uchylenia procedury nadmiernego deficytu, od deficytu sektora finansów publicznych odejmuje się koszty przeprowadzenia reformy finansów publicznych.
"Komisja oceni sytuację po opublikowaniu zimowych prognoz ekonomicznych", co będzie miało miejsce pod koniec lutego - powiedział rzecznik Rehna.
Wiceminister finansów i pełnomocnik rządu ds. euro Jacek Dominik poinformował pod koniec grudnia ub.r., że resort finansów szacuje koszty reformy emerytalnej na 0,5 pkt. proc. PKB, więc deficyt sektora finansów publicznych w 2012 roku powinien być poniżej 3 proc. PKB.
Polska nie spełnia kryterium stabilności kursu walutowego. Nie jest w systemie ERM2, czyli trwającym co najmniej dwa lata obowiązkowym "przedsionku do euro" - systemie walutowym, który ogranicza wahania waluty krajowej wobec euro do +/- 15 proc. "Kurs wymiany złotego do euro wykazywał ostatnio większą zmienność" - podkreślała KE w maju 2012 r.
Z kolei spełnione jest kryterium konwergencji długoterminowych stóp procentowych, które zakłada, że w ciągu jednego roku przed badaniem średnia nominalna długoterminowa stopa procentowa nie przekraczała więcej niż o dwa punkty procentowe stopy procentowej trzech państw członkowskich o najbardziej stabilnych cenach. "Stopy procentowe oblicza się na podstawie długoterminowych obligacji państwowych lub porównywalnych papierów wartościowych, z uwzględnieniem różnic w definicjach krajowych" - czytamy w traktacie lizbońskim.
"W marcu 2012 r., w ostatnim miesiącu, dla którego dostępne są dane, wskaźnik referencyjny (...) wynosił 5,8 proc.", czemu równa była średnia z 12 miesięcy w Polsce - napisała KE.
W raporcie KE bierze też pod uwagę dodatkowe czynniki, dotyczące "integracji rynków, sytuacji i rozwoju równowagi płatności bieżących" oraz oceny rozwoju "jednostkowych kosztów pracy i innych wskaźników cen".
Według KE "polska gospodarka jest dobrze zintegrowana z gospodarką UE poprzez powiązania handlowe i inwestycyjne", a sektor finansowy jest zintegrowany z sektorem finansowym UE.
Źle w międzynarodowych rankingach wypada natomiast polskie środowisko biznesowe. W najnowszym globalnym raporcie konkurencyjności (Global Competitiveness Raport 2012-2013) przygotowanym przez Światowe Forum Ekonomiczne Polska plasuje się 41. miejscu (spośród 144). Kolejny rok z rzędu wynik uzyskany przez Polskę jest niższy od średniej europejskiej. Wśród najbardziej problematycznych czynników dla prowadzenia działalności gospodarczej w raporcie wymieniono przepisy podatkowe, restrykcyjne przepisy pracy i nieefektywną biurokrację rządową.
Według KE nieuregulowanymi kwestiami pozostaje m.in. wolne tempo procesów legislacyjnych. Komisja zauważa jednak "pewną poprawę w wymiarze sprawiedliwości", dzięki wprowadzeniu w 2010 r. elektronicznego postępowania upominawczego, co przyspieszyło otwieranie postępowań.
Wejście do strefy euro da Polsce szansę na zwiększenie wpływu na centralne decyzje dotyczące przyszłości UE - oceniają eksperci, z którymi rozmawiała PAP. Szczególnie Berlin zainteresowany jest tym, by Polska uzupełniła francusko-niemiecki motor Unii.
Polska przygotowuje się do - jak mówił niedawno premier Donald Tusk - "wielkiej debaty" o członkostwie w eurostrefie oraz dacie przyjęcia wspólnej waluty. Rozpocznie się ona 19 lutego od debaty w Sejmie poświęconej przystąpieniu Polski do paktu fiskalnego, który zaostrza dyscyplinę finansów publicznych w strefie euro.
Jednocześnie w samym eurolandzie trwa dyskusja na temat jego głębszej integracji. Niebawem mogą zapaść ważne decyzje, np. o tzw. unii bankowej, na które Polska nie ma wpływu i musi walczyć o to, by nie zaostrzył się podział na kraje z euro i bez euro.
"Centralne pytania co do przyszłości UE stawiane są kontekście strefy euro. Dotyczą one pogłębienia współpracy, wzmocnienia integracji - chociaż nie wiemy, jak ta debata się rozwinie. Europejska polityka gospodarcza i walutowa jest jednak +rdzeniem polityki UE+. Jeśli jest się poza nim, to jest się poza centralnymi decyzjami, które dotyczą przyszłości Unii. A to oznacza mniejsze wpływy" - powiedział Janis A. Emmanouilidis z brukselskiego think-tanku European Policy Center.
Zauważył, że w ostatnich latach rola i wpływ Polski w UE widocznie wzrosły, a pozostawanie poza strefą euro niesie ze sobą ograniczenia.
"Polska gospodarka radzi sobie względnie dobrze, więc głos Polski w eurogrupie miałby pewną wagę" - ocenił dyrektor brukselskiego Centrum Studiów nad Polityką Europejską (CEPS) Daniel Gros.
Polskę w strefie wspólnej waluty chętnie widziałyby niemieckie elity, które wychodzą naprzeciw oczekiwaniom Warszawy, by krajów spoza euro nie wyłączać z nowych planów zacieśniania współpracy, jak wspólny nadzór bankowy. To także dzięki zabiegom Niemiec międzyrządowy pakt fiskalny, wymuszający dyscyplinę finansową, jest otwarty na państwa UE spoza eurolandu.
Tę postawę Berlina potwierdza m.in. wypowiedź szefa Parlamentu Europejskiego, niemieckiego socjaldemokraty Martina Schulza. W jesiennym wystąpieniu w niemieckim Bundestagu wyraził on przekonanie, że Polska "możliwie szybko powinna przystąpić do strefy euro". Zaznaczył, że "jako aktualnie najbardziej dynamiczna gospodarka UE" Polska nie może zostać wyłączona z ważnych decyzji strefy euro.
Schulz ocenił również, że ścisłą współpracę Niemiec i Francji w sprawach europejskich należałoby rozszerzyć o Polskę. Dziesięć lat po rozszerzeniu UE na wschód jest już na to najwyższa pora - dodał.
Zdaniem Daniela Grosa Polska postrzegana jest przez niektórych polityków w Niemczech jako swego rodzaju potencjalna przeciwwaga dla Francji. "Polacy, tak jak wielu nowych członków UE, wykazują się instynktem, by za dużo nie wydawać. Zdają sobie sprawę, że państwa muszą ponosić odpowiedzialność za swoje działania, a nadzór bankowy w Polsce wydaje się bardziej surowy, niż gdzie indziej. Dlatego myślę, że w niemieckim interesie byłoby wejście Polski do eurostrefy" - powiedział Gros.
Zwrócił uwagę, że motor francusko-niemiecki nie jest obecnie zbyt silny i czasem słychać w nim tarcia, a poszerzenie go Polskę mogłoby odegrać pozytywną rolę. Podobnego zdania jest Nicolas Veron z prestiżowego brukselskiego think-tanku Breugel. "Geografia Europy zmieniła się wraz ze zjednoczeniem Niemiec i rozszerzeniem na wschód. To nieodwracalne. Mamy duży kraj, Polskę, a Niemcy są w centrum. W porównaniu do lat 90. ubiegłego wieku relacje niemiecko-francuskie nie są już tak zrównoważone" - ocenił.
Również Francja pod rządami socjalistów i prezydenta Francois Hollande'a wydaje się cieplej oceniać Polskę, niż jeszcze do niedawna czyniły to poprzednie władze w Paryżu. Nikt nad Sekwaną nie odważyłby się dziś pójść w ślady byłego prezydenta Jacquesa Chiraca, który w 2003 r. ganił Polskę, że "straciła okazję, by siedzieć cicho".
Czy Polska będzie w stanie wykorzystać szansę na zwiększenie swego znaczenia politycznego w UE po wejściu do eurolandu? Nic nie jest przesądzone. "Wiele zależy od tego, czy wyborcom rzeczywiście zależy na tym, by Polska miała wpływ w Europie, czy też ważniejsze będą wewnętrzne problemy. Na przykład Włochy to duży kraj strefy euro z silną gospodarką, ale nigdy nie odgrywały wielkiej roli w Europie. Dla włoskich rządów bowiem większe znaczenie miały sprawy wewnętrzne" - powiedział Gros.
Zdaniem Janisa Emmanouilidisa oczywistym politycznym kosztem obecności w strefie euro będzie konieczność zrzeczenia się pewnych suwerennych kompetencji. "Będąc w strefie euro nie można samodzielnie podejmować wielu decyzji dotyczących waluty. Nie określa się stóp procentowych, polityki pieniężnej, co jest w gestii Europejskiego Banku Centralnego i eurogrupy. Oznacza to mniej narodowej suwerenności, co można postrzegać jako wadę obecności w strefie euro" - powiedział Emmanouilidis.
Oddanie niektórych suwerennych kompetencji, potencjalna konieczność składania się na ratowanie zadłużonych państw, a także niemal powszechne przekonanie, że euro oznaczać będzie jeszcze większą drożyznę, może z kolei spotkać się ze społecznym niezadowoleniem i wywołać napięcia polityczne wewnątrz kraju.